[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uprzejmie, lecz stanowczo.
- Często ją widywaliśmy pod waszą nieobecność - ciągnęła
lady Frances. - Zabawiała Iva, kiedy leczył chorą rękę. Biedac
two, bardzo za wami wszystkimi tęskniła.
- Poznał pan Jossie? - podchwycił sir Thomas, popatrując
na Iva z ukosa. - Cóż to za dziewczyna! Nasz Peter tańczy, jak
ona mu zagra, słowo daję. To się jednak zmieni, kiedy już się
pobiorą. Ustatkuje się. - Wyjaśniwszy sytuację, rozsiadł się wy
godnie i przyjął z rąk żony filiżankę herbaty.
Ivowi chciało się śmiać. Najpierw ojciec Jossie, a teraz sir
Thomas ostrzegali go, żeby się trzymał z daleka. Obaj mogli
spać spokojnie. Wciąż nie potrafił sobie wyobrazić Jossie Mor-
ley w roli czyjejkolwiek narzeczonej, a sam nie był nią w tym
sensie zainteresowany. Go więcej, ich obawy były całkowicie
nieuzasadnione, ponieważ tylko wyjątkowy śmiałek mógłby za-
lecać się do Jossie, która nie widziała świata poza Peterem Rad-
stockiem.
- Lepiej nie będę pytać sir Thomasa, czy dobrze się bawił
w Bath, ale czy ty jesteś zadowolona z wyprawy? - zagadnęła
lady Frances.
- Bardzo - odparła lady Radstock. - Sir Thomas zażywał
kąpieli, więc i on trochę skorzystał. Zawarliśmy kilka bardzo
miłych znajomości. Jedna z naszych nowych znajomych, nieja-
ka pani Cherton, może odwiedzi nas w Lyne St Michael, kiedy
zakończy kurację w Bath. Szuka małego domu na wsi, więc
zarekomendowałam jej naszą okolicę. Myślę, że ona i jej córka
będą miłym dodatkiem do naszego nielicznego towarzystwa.
- Rozumiem, że jest wdową?
- Owszem, straciła męża kilka lat temu. Było nam jej żal,
więc zabraliśmy je parę razy na tańce.
- Sir Thomas tańczył? Nie chce mi się wierzyć!
- Cóż, nie musisz. Sir Thomas zostawał w domu, a Peter to
warzyszył nam trzem. Pani Cherton była bardzo wzruszona,
a jej córka zachwycona. Biedne dziecko, niewiele miała dotąd
rozrywek w życiu. Myślę, że Peter jej się spodobał. Ale gdzie
on się podziewa? - Lady Radstock podniosła się z miejsca, żeby
wyjrzeć przez okno. - Nieładnie z jego strony. Obiecał, że wró-
ci na herbatÄ™.
- Pojechali do Heversham Beacon - powiedział sir Thomas.
- Ależ to wiele mil stąd! Domyślam się, że jest z nim
Jossie?
- Tak, zjawiła się tu, nim chłopak na dobre się obudził. Je
stem pewien, że niedługo wrócą, moja droga... Wyruszyli bar-
dzo wcześnie.
Lady Radstock ściągnęła usta.
- Nie powinien się wypuszczać tak daleko.
Sir Thomas wybuchnął śmiechem.
- Nie sądzę, żeby Peter miał coś do powiedzenia. Nie przy
Jossie. Co za dziewczyna!
Uwaga była niezbyt taktowna. Widząc zdenerwowanie przy-
jaciółki, lady Frances wtrąciła:
- Proszę, nie przejmuj się nami... - Urwała; bo do salonu
wpadła Jossie, a za nią syn gospodarzy.
Jossie rozejrzała się i przybrała minę świadczącą o poczuciu
winy. Lady Radstock, widząc ich zabłocone buty i potargane
włosy, poprosiła z westchnieniem;
- Idzcie się trochę ogarnąć. Wiesz, gdzie znalezć panią
Marston, Jossie. Poproś, żeby ci pomogła. Potem możecie tu
wrócić i dołączyć do nas przy herbacie. Jestem pewna, że lord
Trenchard chętnie jeszcze trochę poczeka, żeby cię poznać,
Peterze.
Po wyjściu młodych z salonu, zwróciła się do Iva;
- Lordzie Trenchard, mam nadzieję, że wybaczy pan moje
mu synowi. Peter zwykle nie jest...
- Proszę, lady Radstock! Cóż takiego miałbym wybaczać?
- Ivo starał się udobruchać gospodynię. Pod jej eleganckimi
manierami wyczuwał złość i zastanawiał się, czy jest równie
entuzjastycznie nastawiona do przyszłego związku syna z Jossie
jak sir Thomas. W miarÄ™ trwania wizyty coraz bardziej w to
wątpił.
Peter Radstock był przystojnym młodzieńcem. Po ojcu
odziedziczył rade włosy, szczere niebieskie oczy i śniadą kar
nację. Miał dobre maniery i miły, trochę jakby zawstydzony
uśmiech. Wyraznie jednak natura nie wyposażyła go w chara-
kter i siłę, wręcz wypisane na twarzy sir Thomasa. Znając Jos-
sie, Ivo był skłonny założyć się o znaczną sumę, kto z tej dwójki
będzię grał w małżeństwie pierwsze skrzypce. Nic dziwnego,
że lady Radstock się martwiła.
Oczywiście nie był to jego problem. Lubił Jossie Morley, ale
przecież nie był jej opiekunem. Nie miał też żadnego powodu
ani zamiaru się wtrącać. Wszystko wskazywało na to, że przy-
szłość dwojga młodych została starannie zaplanowana, więc
wyrażenie uwag na temat małżeńskiego szczęścia tej pary by-
Å‚oby nietaktem.
Nieświadoma wstrząsu, jaki wywoła, lady Radstock powie
działa:
- Spotkaliśmy w Bath także inną rodzinę, która może cię in
teresować, lady Frances. Sir George Gurney jest dobrym znajo
mym twojego brata, czyż nie? Wygląda na to, że on i jego córka
mieszkają w Bath już od roku. Wiedziałaś, że Charlotte Gurney
jest mężatką?
- SÅ‚ucham?
- Wyszła za człowieka, który mógłby być jej dziadkiem -
wtrącił sir Thomas z wyrazną dezaprobatą. - Za Courtneya
Malcota.
- Za lorda Malcota? - zdumiała się lady Frances. - Przecież
on już dwa razy owdowiał. Jesteś pewna, że się nie mylisz?
- Absolutnie pewna.
- Nie mogę w to uwierzyć. - Lady Frances westchnęła. -
On ma dzieci dużo starsze od Charlotte. Co sir George myślał,
pozwalajÄ…c na coÅ› takiego? Charlotte jest jedynaczkÄ….
- Według mnie sam nie wybrałby takiego zięcia, ale
dziewczyna najwyrazniej się uparła. W Bath mówiono, że była
gotowa uciec z Malcotem, ojciec powstrzymał ich w ostatniej
chwili. Dziwię się Malcotowi... powinien być mądrzejszy. Nie
chcę pani szokować, lady Frances, ale moim zdaniem ta dziew
czyna podstępem wymusiła na nim małżeństwo. Sprytna mała
lisica.
- Sir Thomasie, jesteś zbyt surowy! - obruszyła się lady
Radstock. - Biedaczka. Ma najwyżej dwadzieścia lat, a on jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]