[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przywoływał wspomnienia skrytego pod nim opalonego ciała...
Ann z niecierpliwością skinęła na kelnera.
- Rachunek proszę.
- Chyba nie uciekacie z racji mojej skromnej osoby? - zadrwił Rad. - Byłoby mi niewymownie przykro,
gdybym wam zepsuł obiad.
- Wcale by ci nie było przykro - ucięła zimno Ann i z jawną wrogością popatrzyła Radowi prosto w
oczy.
- I tak już zbierałam się do wyjścia. Mama na mnie czeka - wtrąciła pośpiesznie Lainie. Wiedziała, że
przyjaciółka nie będzie przebierać w słowach, gdy jej cierpliwość się wyczerpie. Dlatego wolała nie dać
jej sposobności do tego. Chciała uniknąć nieprzyjemnej scysji w miejscu publicznym.
- Twoja matka musi się czuć całkiem nieźle, skoro jej tak pełna poświęcenia córeczka ma czas włóczyć
się po knajpach i zostawiać ją samą - zauważył złośliwie Rad.
Lainie chwyciła głęboki oddech, by się uspokoić i nie odpowiedzieć mu tak, jak na to zasługiwał.
- Owszem, czuje się już znacznie lepiej.
W tym momencie Ann nie wytrzymała.
- Lainie, dość już tych kłamstw! - Cisnęła serwetkę na stół i wstała. - Pani Simmons jest śmiertelnie
chora, a ty śmiesz robić sobie z tego kpiny? Trzeba być ostatnim łajdakiem, żeby nie docenić postawy
Lainie. Zostawiła wszystko, rzuciła pracę i wróciła do Denver, żeby towarzyszyć matce w ostatnich
miesiącach jej życia. Dlatego zabraniam ci traktować ją w ten sposób! Ma dość kłopotów z płaceniem
rachunków za wizyty doktorów, za lekarstwa i za utrzymanie domu. A do tego wszystkiego jeszcze ty
znów zatruwasz jej życie!
Rad posłał Lainie ironiczne spojrzenie.
- Jakim cudem udało ci się wzbudzić w kimś takim jak Ann tak godną podziwu lojalność względem
takiej osoby jak ty? - zadrwił, najwyraźniej zupełnie nie wzruszony wybuchem Ann.
- Jasne! Przecież ty nigdy nie potrafiłeś być lojalny względem mnie, gdy byliśmy razem - rzekła zimno.
- Jeśli nie dochowałem ci wierności, a nie wiesz, czy tak właśnie było, to mogło mną powodować
wyłącznie pragnienie znalezienia zrozumienia u innej kobiety, skoro własna żona nie chciała mnie
zrozumieć - wytknął jej. - Czyżbyś zamierzała się upierać przy tym, że powodem rozpadu naszego
związku była moja domniemana niewierność? - Kpiąco uniósł jedną brew. - Miałaś pięć lat na to, żeby
wymyślić coś oryginalniejszego.
- Pięć lat, sześć miesięcy i czternaście dni - skorygowała machinalnie, po czym natychmiast tego
pożałowała, gdyż Rad wybuchnął gromkim śmiechem.
- Widzę, że prowadzisz ścisły rachunek dni od momentu naszego rozstania.
- Ludziom dość łatwo przychodzi pamiętanie dat, od kiedy udało im się uwolnić spod władzy tyrana. -
Natychmiastowa riposta Lainie spowodowała, że Rad z gniewem zacisnął zęby.
- Cieszy mnie, że przynajmniej choć w ten jeden sposób udało mi się ciebie zadowolić - wycedził.
Zimno skinął głową Ann, po czym ponownie spojrzał na Lainie. - Nie będę cię dłużej zatrzymywał.
Widzę, że aż płoniesz z niecierpliwości, żeby wyjść.
Odwrócił się i odszedł. Patrzyła za nim z ulgą, a zarazem z niewysłowionym żalem. Nienawidziła tych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]