[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ce Cowley, ale adresu nie pamięta. I mówiła też coś o dziecku.
 No dobrze  rzucił lekarz niefrasobliwie, jak zawsze.  Poczekamy jeszcze ze
dwadzieścia cztery godziny. Całkiem niezle radzi sobie z tym wstrząsem.
2
Tommy gmerał kluczem w zamku. Zanim zdołał go przekręcić, drzwi się otworzyły
i w progu stanÄ…Å‚ Albert.
 No?  spytał Tommy.  Wróciła?
Albert wolno pokręcił głową.
 I nie odezwała się ani słowem? Nie zadzwoniła, nie zadepeszowała?
 Nic, proszÄ™ pana. Absolutnie nic, ani od niej, ani od nikogo innego. Przyczaili siÄ™&
ale ją mają. Tak właśnie myślę: że ją dorwali.
 Co za diabeł w ciebie wstąpił? Jak to: dorwali? Te twoje lektury& Kto ją dorwał?
 Przecież pan wie. Gang.
 Jaki znowu gang?
 Może jeden z tych ze sprężynowymi nożami? Albo jakiś międzynarodowy?
120
 Nie gadaj bzdur. Wiesz, co ja o tym sÄ…dzÄ™?
Albert spojrzał pytająco na chlebodawcę.
 %7łe to skrajna bezmyślność z jej strony. Powinna dać jakoś znać.
 Ach, tak? No cóż, rozumiem. Można i w ten sposób&  I dodał dość niefortun-
nie:  Skoro panu z tym lepiej&  Odebrał od Tommy ego paczkę.  Widzę, że przy-
wiózł go pan z powrotem.
 Tak, przywiozłem ten cholerny obraz. Dużo mi z niego przyszło.
 Niczego pan się z niego nie dowiedział?
 To nie do końca prawda. Czegoś tam się dowiedziałem, ale czy ta informacja na
coś mi się przyda, to się jeszcze okaże. Nie dzwonił do mnie doktor Murray? Albo pan-
na Packard ze Słonecznych Wzgórz? Czy w ogóle ktoś& ?
 Nikt oprócz faceta z warzywniaka. Podobno ma ładne bakłażany, a wie, że pani je
lubi, więc zawsze ją zawiadamia. Powiedziałem mu, że pani chwilowo nie może podejść.
Mam dla pana kurczaka na obiad.
 %7łe też ty nigdy nie wymyślisz nic innego!
 Tym razem to taki, którego nazywają poussin. Chudzina.
 Niech będzie.
Zadzwonił telefon. Tommy w jednej chwili znalazł się przy aparacie.
 Halo& Halo?
Odezwał się słaby, daleki głos:
 Pan Tomasz Beresford? Przyjmie pan osobistÄ… rozmowÄ™ z Invergashly?
 Tak.
 Proszę nie odkładać słuchawki.
Tommy czekał. Podniecenie powoli ustępowało. Musiał czekać jeszcze jakiś czas, po
czym odezwał się inny głos  świeży i rzeczowy. Głos jego córki Debory.
 Halo, to ty, tatusiu?
 Debora!
 Tak. Coś ty taki zdyszany, biegłeś?
Córkom zawsze coś się nie podoba.
 Czasem się zasapuję, w moim podeszłym wieku to normalne. A jak ty się mie-
wasz?
 Ja? W porządku. Słuchaj, tato, widziałam w gazecie coś dziwnego. To notatka
o kimś, kto miał wypadek i leży w szpitalu.
 I co? Nic takiego nie zauważyłem. A czemu cię to niepokoi?
 To nic specjalnie groznego, pewnie jakaś stłuczka czy coś. W każdym razie cho-
dzi o kobietÄ™& starszÄ… kobietÄ™. Podano jej nazwisko: Prudence Cowley, ale nie majÄ… ad-
resu i&
 Prudence Cowley? Chcesz powiedzieć& ?
121
 No właśnie. Trochę mnie to& zdziwiło. Bo to panieńskie nazwisko mamy, praw-
da?
 Oczywiście.
 Zawsze zapominam o tej Prudence. To znaczy& nigdy nie myślimy o niej jako
o Prudence, ani ty, ani ja, ani Derek.
 Nie. Bo to nie jest imię, jakie można by sobie kojarzyć z waszą matką.
 Wiem, że nie. Ale się trochę zdziwiłam. Czy to może być jakaś jej krewna?
 Może i tak. A gdzie ona leży?
 Zdaje się, że w szpitalu w Market Basing. Jak rozumiem, chcą się dowiedzieć o niej
czegoś więcej. Pomyślałam, że& cóż, może to głupie, ale na świecie musi być sporo osób
nazwiskiem Cowley i równie dużo o imieniu Prudence. Ale dzwonię, bo chcę się upew-
nić, czy mama jest w domu i czy wszystko w porządku.
 Rozumiem. Tak, rozumiem.
 No dobra, tato, gadaj. Jest w domu?
 Nieee. Nie ma jej w domu i nie wiem także, czy wszystko z nią w porządku.
 Co to znaczy? Co mama robi? Bo ty pewnie ziewałeś w Londynie razem z tymi
zramolałymi niedobitkami szpiegów z czasów wojny?
 Masz absolutną rację. Wczoraj wróciłem z Londynu.
 I nie zastałeś mamy w domu. Wiedziałeś, że gdzieś się wybiera? Daj spokój, tato,
powiedz mi o wszystkim. Martwisz się, poznaję po głosie. Co ona kombinuje? W jej
wieku powinna siedzieć spokojnie w domu i nie mieszać się do niczego.
 Była niespokojna. Martwiła się pewną sprawą, związaną ze śmiercią ciotki Ady.
 Jaka to sprawa?
 No& Jedna z pacjentek domu opieki coś jej powiedziała i mama się o nią niepo-
koi. Kiedy pojechaliśmy po rzeczy ciotki, chcieliśmy porozmawiać z tą panią, ale okaza-
ło się, że wyjechała, i to dość nagle.
 To chyba całkiem normalne?
 Przyjechali po niÄ… jacyÅ› krewni.
 Nadal nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Co tę mamę ugryzło?
 Wbiła sobie do głowy, że staruszce coś się stało.
 Aha.
 Nie chcę, jak to się mówi, stawiać kropki nad i, ale ta pani chyba zniknęła. Niby
wszystko normalnie, za wiedzą prawników, banków i tak dalej, tylko nie możemy usta-
lić miejsca jej pobytu.
 I mama pojechała na poszukiwania?
 Tak. I dotąd jej nie ma, chociaż dwa dni temu telefonowała, że wraca.
 Nie masz żadnych wiadomości?
 Nie.
122
 %7łe też ty nie potrafisz porządnie jej przypilnować  wytknęła mu córka surowo.
 Nikt z nas tego nie potrafi. Ty także nie, gdyby przyszło co do czego. Podczas woj-
ny też wyjeżdżała i robiła mnóstwo rzeczy, które do niej nie należały.
 Ale teraz jest inaczej. To znaczy, teraz ona jest dość leciwa. Powinna siedzieć w do-
mu i zadbać trochę o siebie. Przypuszczam, że się nudziła i stąd ta cała afera.
 Powiedziałaś: Market Basing?
 W hrabstwie Melford. Około półtorej godziny pociągiem z Londynu.
 To jest to! A w pobliżu leży wioska o nazwie Sutton Chancełlor.
 I co z tego?
 Za długo by mówić teraz. To się wiąże z pewnym obrazem, przedstawiającym
dom przy mostku nad kanałem.
 Chyba nie za dobrze cię słyszę  poskarżyła się Debora.  O czym ty mówisz?
 Mniejsza z tym. Zaraz zadzwoniÄ™ do szpitala w Market Basing i dowiem siÄ™ paru
szczegółów. Mam wrażenie, że to mimo wszystko wasza mama. Ludzie po wstrząsie mó-
zgu często pamiętają to, co wydarzyło się znacznie wcześniej, jeszcze w ich dzieciństwie,
i bardzo powoli wracają do terazniejszości. Wróciła do panieńskiego nazwiska. Mogła
mieć wypadek samochodowy, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby po prostu ktoś wal-
nął ją w głowę. Twojej matce zdarzają się takie rzeczy, jeśli w coś się wmiesza. Dam ci
znać, czego się dowiedziałem.
Czterdzieści minut pózniej Tommy Beresford zerknął na zegarek, wydał ciężkie wes-
tchnienie i odłożył ostatecznie słuchawkę na widełki. W drzwiach ukazał się Albert.
 Proszę pana, co będzie z obiadem? Nic pan jeszcze nie jadł, a ja na śmierć zapo-
mniałem o kurczaku. Spalił się biedak na węgiel.
 Nie będę nic jadł  oświadczył Tommy.  Natomiast muszę się napić. Przynieś
mi podwójną whisky.
 Już się robi.
W parę minut pózniej postawił szklankę z napitkiem przy spłowiałym, lecz wygod-
nym fotelu, zarezerwowanym do osobistego użytku pana domu.
 A teraz pewnie chciałbyś coś usłyszeć  powiedział miłosiernie Tommy.
 W rzeczy samej, proszę pana  odrzekł Albert z lekkim poczuciem winy  pra-
wie wszystko już wiem. Bo widzi pan, ponieważ chodziło o panią i w ogóle, pozwoli-
łem sobie na podniesienie słuchawki w sypialni. Chyba nie ma mi pan za złe, skoro to
dotyczyło pani?
 Nie, nie mam do ciebie pretensji. Właściwie nawet jestem ci wdzięczny. Bo gdy-
bym musiał zaczynać wszystko od początku&
 Dotarł pan do nich wszystkich, prawda? Mam na myśli szpital, lekarza i przełożo-
ną pielęgniarek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire