[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie opuszczał jej ani na chwilę.
Nieustannie wspominała to, co było. Zastanawiała się nad tym, co
mogłoby się zdarzyć. Zupełnie nie wiedziała, co zrobić. Jedyną pewną
rzeczą było dziecko. Dziecko, które będzie chronić i wychowywać.
Wkrótce wszyscy się dowiedzą o tym, że będzie matką.
Zawroty głowy ustały, ale na ich miejsce pojawiły się poranne
nudności. Za parę miesięcy jej brzuch będzie widoczny. Do tej pory musi
podjąć najważniejszą decyzję swojego życia.
Czy zaryzykować trudne życie z Mikiem, czy żyć w bólu bez niego?
- Panno Torrance, dobrze się pani czuje? - zaniepokoiła się
sekretarka.
Denise zmusiła się do uśmiechu.
13
RS
- Tak, Velmo. Wszystko w porządku. Mówiłaś, że dzwonił Mike
Ryan?
- Nie, Patrick Ryan.
No pewnie. Mogła się tego spodziewać.
- Czego chciał? - spytała, choć wcale ją to nie interesowało.
- To bardzo dziwne. Bierze trzy tygodnie urlopu. Prosił, żeby
poinformowała pani o tym swego ojca.
- Urlopu?
- Tak powiedział.
Po prawie czterech tygodniach wypoczynku jeszcze potrzebuje
urlopu?
- Zostawił numer swojego telefonu?
- Nie, ale mówił, że będzie się kontaktował.
- Dobrze, ale kiedy zadzwoni, wez od niego numer telefonu.
Mrucząc pod nosem niezbyt pochlebne opinie o mężczyznach w
ogóle, a o Ryanach w szczególności, Denise wyszła z sekretariatu.
Parę minut pózniej na biurku sekretarki zadzwonił telefon. Kiedy
Velma poniosła słuchawkę, od razu poznała głos dzwoniącego.
- Witaj, Velmo - rzekł Mike. - Jak się ma dzisiaj nasza pani?
- Chyba dobrze. Jest może trochę zbyt blada, ale wciąż ciężko
pracuje.
- Velmo - rzekł po chwili milczenia. - Opowiedz mi więcej o tym
koktajlu, o którym mówiłaś wczoraj.
13
RS
ROZDZIAA DWUNASTY
- Nie mogę uwierzyć, że Patrick Ryan okazał się tak
nieodpowiedzialny - mruknął Richard Torrance. - %7łeby wziąć sobie urlop,
nie myśląc w ogóle o firmie.
Denise siedziała w skórzanym fotelu po drugiej stronie jego biurka.
- Pewnie coś nagle mu wypadło.
- Coś ważniejszego niż jego obowiązki w naszej firmie? Niż my? Niż
klienci?
Denise słuchała tyrady ojca już od dziesięciu minut. Bolała ją głowa
i żołądek. Gdyby miała przed sobą Patricka Ryana, kopnęłaby go w
kostkę. Co z niego za przyjaciel, że zrzucił na nią przekazanie ojcu
informacji o swoich planach.
Mike Ryan na pewno by tego nie zrobił.
Zjawiłby się przed nim osobiście i sam wszystko załatwił. To nie jest
mężczyzna, który ucieka od odpowiedzialności. Ma dość odwagi.
Odważył się nawet wyznać, że ją kocha. Mimo tych jej idiotycznych
argumentów.
Idiotycznych?
Tak.
I w tej chwili uznała, że i ona musi być równie odważna. Przestać
chować się przed trudnościami.
Minione cztery dni bez Mike'a były nie do zniesienia.
To, co zrobili ze swoim życiem jej rodzice, to ich sprawa. Dla niej
ważne jest tylko to, co dał jej Mike. I to, co mogą stworzyć wspólnie.
Oby tylko nie było za pózno.
13
RS
Denise natychmiast zerwała się z fotela.
- DokÄ…d idziesz? - warknÄ…Å‚ Richard Torrance.
- Muszę dziś wcześniej wyjść - odparła, prawie biegnąc do drzwi.
- Chwileczkę, młoda damo. Przecież jeszcze nie skończyliśmy
rozmowy.
- Ojcze - zaczęła i spojrzała mu prosto w oczy - nie mam teraz czasu
na wyjaśnienia. Innym razem wszystko ci wytłumaczę, dobrze?
- %7ładne pózniej. Teraz.
Jeszcze do niedawna posłusznie zareagowałaby na ten rozkazujący
ton. Ale nie dziÅ›.
- Nie.
Torrance otworzył usta, ale nic nie powiedział.
Dziwne. Wystarczyło, że mu się sprzeciwiła. Czemu zdobyła się na
to dopiero teraz? Dlaczego wcześniej tak go się bała? Zawsze pragnęła, by
ją kochał. By mu na niej zależało.
Przez całe życie starała się sprostać jego wymaganiom. I nie
wierzyła, że jej się to nie uda.
W jednej rzeczy Mike nie miał racji. Tu nie chodzi o zaufanie, lecz o
odwagę. Odwagę, by żądać tego, czego się pragnie, i potem walczyć o
zachowanie szczęścia, które się zdobyło.
- Kochałeś moją matkę? - spytała nagle.
- Słucham? - Na twarz Richarda Torrance'a wypełzły czerwone
plamy.
- To proste pytanie, tato. Kochałeś mamę?
- Tak - odezwał się dopiero po dłuższej chwili Richard. - Kochałem
jÄ….
13
RS
Denise odetchnęła z ulgą.
- To czemu prawie nigdy z nami nie przebywałeś? Dlaczego, tato? Z
mojego powodu?
Richard Torrance był wyraznie przerażony.
- Ależ nie! Byłaś dzieckiem, Denise. To, co było między mną a twoją
matką, nie miało z tobą nic wspólnego.
- Wprost przeciwnie. Przez cały czas zastanawiałam się, dlaczego nie
jesteś z nami i czemu mama jest taka nieszczęśliwa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]