[ Pobierz całość w formacie PDF ]
moja wina, że milczała. Ciężko westchnął. Jestem jej winien przeprosiny.
130
R
L
T
Nagle poczuł przypływ energii. Jadę do niej.
Matt uśmiechnął się,
Cieszę się. Mam nadzieję, że ci wybaczy.
R. J. chwycił marynarkę, która wisiała na oparciu krzesła.
Ja też.
Nie wiedziała, co z sobą począć. Był pózny ranek, zwykle o tej porze
sortowała pocztę, ustalała plany na najbliższe dni i ewentualnie uczestniczyła
w jednym czy dwóch spotkaniach. Tego ranka wypiła filiżankę kawy
bezkofeinowej, na wypadek, gdyby była w ciąży bez entuzjazmu przez
kilka chwil ćwiczyła jogę i wytarła kurz z półek na książki. Powinna zacząć
szukać nowej pracy, ale na razie nie miała do tego serca.
Westchnęła i wylała resztki kawy do zlewu. Czuła się, jakby ktoś
wyrwał jej serce. Wciąż była otępiała. Wiedziała, że ból nadejdzie, ale na
razie szok był tak ogromny, że nie odczuwała bólu.
Jak szybko jej cudowny kochanek, który otaczał ją czułością i troską,
prawie ją znienawidził. Pewnie po prostu nigdy nie była mu naprawdę droga.
Poczuła ukłucie rozczarowania. Ona nie przestała go kochać. Powinna mieć
mu za złe, że tak szorstko ją odprawił, ale rozumiała, że był zestresowany i na
pierwszym miejscu stawiał rodzinę. Zdawała sobie z tego sprawę, nim zaczęli
się spotykać.
To głupi błąd, że zabrakło jej odwagi, by wyznać mu prawdę. Teraz na
dodatek on dowie się, że wpuściła do budynku mordercę.
Odstawiła filiżankę na blat. Co za koszmar. Pora się ubrać, nie może
przez cały dzień obijać się po domu w piżamie. Jeżeli jest w ciąży, musi być
silna dla dziecka.
Odkręciła kran w kabinie prysznicowej i zaczęła się rozbierać, kiedy
zadzwonił dzwonek do drzwi. Zmarszczyła czoło. Listonosz był już
131
R
L
T
wcześniej, a o tej porze nikogo się nie spodziewała. Włożyła znów piżamę i
zakręciła wodę. Może to policja. Dzień wcześniej w komisariacie rozmawiała
z detektywem, który uprzedził ją, że może jeszcze będzie im potrzebna.
Wzięła z wieszaka szlafrok. Nie pokaże się policjantom o kamiennym wzroku
w szortach i topie w serduszka.
Gdy zdejmowała łańcuch, nie mogła się pozbyć nadziei, że po drugiej
stronie drzwi ujrzy R. J. a. To w żadnym stopniu nie zmniejszyło jej
zdumienia, gdy rzeczywiście zobaczyła jego wysoką postać w ciemnym
garniturze.
Mogę wejść?
Jego głos ledwie do niej docierał.
Tak. Odsunęła się na bok. Nie pocałował jej, nie uścisnął ręki.
Mimo to, gdy ją mijał, poczuła przypływ energii.
Zamknęła drzwi i odwróciła się do niego, wciąż nie wiedząc, co
powiedzieć. Po co tu przyszedł?
Tęskniłem za tobą oznajmił, patrząc na nią.
Ja też za tobą tęskniłam odparła mimo woli. Bardzo.
Przygryzła wargę, by powstrzymać dalsze zwierzenia.
Przyszedłem cię przeprosić. Jego oczy pociemniały. Brooke
wstrzymała oddech. Nie powinienem był zakazywać ci przychodzenia do
pracy. Byłem bardzo zdenerwowany pobytem mamy w więzieniu. Zbyt silnie
zareagowałem, słysząc, że to ty wspomniałaś o niej policji. Poranne słońce
podkreślało jego wyrazisty profil.
Powinnam była ci to powiedzieć. Zbierałam się na odwagę, ale bałam
się, że będziesz na mnie zły.
Jego twarz złagodniała.
Udowodniłem ci, że się nie myliłaś. Zachowałem się karygodnie.
132
R
L
T
Zawahał się. Powietrze zgęstniało. Brooke czuła, że chyba zemdleje.
Przepraszam.
Przepraszam? A na co ona liczyła? Przeprosił, że wysłał ją na
przymusowy urlop. %7łe przespał się z nią bez zabezpieczenia. %7łe w ogóle z nią
sypiał. %7łe ją całował. A przede wszystkim za to, że ją zatrudnił...
Brooke. Podszedł do niej, znów wzbudzając w niej żałosną
nadzieję. Ujął jej dłonie, a ona natychmiast poczuła miłe mrowienie i ciepło.
Tyle lat razem pracowaliśmy, a ja nie miałem świadomości, że pracuję z
kobietą, która jest dla mnie idealna.
Zamrugała powiekami, zaschło jej w ustach. Powinna chyba coś
powiedzieć, ale żadne słowa nie przychodziły jej do głowy.
Kocham cię, Brooke. Jego oczy błyszczały. Każda chwila bez
ciebie była pusta. Myślałem tylko o tym, żeby cię zobaczyć, wziąć w ramiona
i błagać o wybaczenie. Kiedy pomyślałem, że przeze mnie zaszłaś w ciążę,
spanikowałem. Bałem się, że nasze życie bardziej się zagmatwa.
Lekko ściągnął brwi i odwrócił wzrok. Brooke przestraszyła się, że
może R. J. chciał tylko postąpić, jak należy , na wypadek, gdyby była w
ciąży. Jej dłonie zrobiły się zimne.
Brooke, chcę się z tobą ożenić. Spojrzał jej w oczy. Mieć z tobą
dzieci. Chcę spędzić z tobą resztę życia.
Czy to prawda? Czy sen albo złudzenie? To się chyba nie dzieje
naprawdÄ™, w jej salonie, w zwyczajny poranek?
Brooke, wszystko w porzÄ…dku?
Ja... nie wiem. Szukała wzrokiem jego twarzy. Co powiedziałeś?
Na policzku R. J. a pojawił się dołeczek.
%7łe chcę się z tobą ożenić. Pobierzemy się.
Brooke wzięła drżący oddech. Nie posiadała się z radości, ale wolała, by
133
R
L
T
wszystko było jasne.
Dlatego, że mogę być w ciąży?
Nie, chcę spędzić z tobą resztę życia na dobre i na złe. I tak dalej. Jak
to brzmi?
To brzmi... dobrze. Jej życie ostatnio przypominało szaloną podróż
górską kolejką. Znów wzniosła się na sam szczyt. Oczami wyobrazni ujrzała,
jak idzie z R. J. em kościelną nawą. Bardzo dobrze.
Raptem coś sobie uświadomiła. R. J. nie wie, że prawdopodobnie
wpuściła do budynku zabójcę jego ojca. W pewnym sensie odpowiada za
śmierć Reginalda Kincaida.
O co chodzi? Zbladłaś.
Jeszcze nie wiesz, prawda?
O czym?
Zacisnęła dłonie w pięści.
To ja wpuściłam do budynku mordercę.
Puścił jej dłonie, jakby go parzyły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]