X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tam nie wiadomo po co, wlepiając w nią maślane oczy. I on, i Viv działali jej coraz bardziej
na nerwy.
Kiedy wybiła ósma, nie miała ju\ nic do zrobienia i marzyła tylko o tym, \eby
pojechać do domu. Whit kręcił się koło niej od piętnastu minut i nic nie wskazywało na to,
\eby zbierał się do wyjścia. Była na granicy wytrzymałości, kiedy niespodziewanie pojawił
się Mack.
Spojrzał na nich pytającym wzrokiem. Whit pochylał się właśnie nad Natalie, gorliwie
jej coś tłumacząc.
- Zaparzyłbyś jeszcze jeden dzbanek kawy? - spytała szybko.
- Jak tylko wrócę - obiecał. - Muszę wyskoczyć po papierosy.
Mack nie powiedział ani słowa. Z furią w oczach czekał, a\ Whit zamknie za sobą
drzwi, ale potem zdjął płaszcz i uśmiechnął się.
- Jak tam Viv?
- Jako tako. Nic złego się nie dzieje.
- To dobrze. - Wziął ją za rękę i zaprowadził do swojego gabinetu. - Posiedz ze mną
chwilę. Zrobię porządek z papierami, a potem pójdziemy do Viv.
- Whit nie będzie wiedział, gdzie jesteśmy.
- To mój dom.
- Racja. - Natalie usiadła po drugiej stronie biurka i patrzyła, jak Mack wyjmuje z
teczki plik dokumentów, rozkłada je, a potem wpina do segregatorów.
Przyglądała się jego dłoniom, myśląc o tamtej nocy, kiedy Carl zginął w wypadku...
Na zewnątrz szalała burza. Błyskawice, jedna za drugą, rozświetlały okna domu, w
którym mieszkała ze swoją ciotką. To były jej siedemnaste urodziny. Spędzała je samotnie,
zrozpaczona, opłakując śmierć jedynego chłopca, którego kiedykolwiek kochała. Wiadomość
o wypadku podano w wieczornych wiadomościach. Carl zginął na miejscu, a oficjalną
przyczyną wypadku była zbyt szybka jazda w ulewnym deszczu i nie zapięte pasy.
Samochód, którym wracał ze swoim kuzynem z weekendowego wypadu na ryby, zjechał
gwałtownie z szosy i runął w dół ze stromego zbocza. Natalie dowiedziała się o tragedii od
kole\anki ze szkoły, która zadzwoniła do niej przed audycją.
Przystojny, jasnowłosy Carl Barkley był gwiazdą dru\yny futbolowej i jednym z
najlepszych uczniów w szkole. Ku zazdrości wszystkich kole\anek z klasy, zaprosił Natalie
na świąteczną zabawę i odtąd uchodziła za jego dziewczynę.
Jej ciotka wyjechała na weekend i miała wrócić następnego dnia rano. Była jeszcze
Vivian Killain, jej najlepsza przyjaciółka. Ale Vivian te\ przyjazniła się z Carlem i była zbyt
zrozpaczona, \eby do niej przyjechać i ją pocieszać. Carl był powodem jedynej kłótni między
Natalie i Vivian, która miała z nim wcześniej randkę i uwa\ała, \e Natalie rozmyślnie odbiła
jej chłopaka.
Grzmot wstrząsnął całym domem i dopiero kiedy ucichło dudnienie, Natalie usłyszała,
\e ktoś puka do drzwi. Zdziwiona, narzuciła szlafrok na cienką ró\ową koszulę poszła
sprawdzić, czy się nie przesłyszała. Patrzył na nią wysoki, szczupły mę\czyzna w płaszczu
przeciwdeszczowym i kowbojskim kapeluszu. - Vivian mi powiedziała, \e twoja ciotka
wyjechała jesteś sama. Przykro mi z powodu twojego chłopaka.
Nie odezwała się. Bezwiednie uniosła ręce i zaniosła się szlochem. Mack podniósł ją
jak dziecko i zamknąwszy nogą drzwi, zaniósł do jej sypialni i posadził w ogromnym fotelu
koło łó\ka.
Kiedy zdjął płaszcz i kapelusz, zauwa\yła przez łzy, \e nie zmienił roboczego ubrania.
Był w skórzanych spodniach, butach z ostrogami i w niebieskiej koszuli w kratę. Na czole
miał odciśnięty ślad od kapelusza. Kosmyk prostych kruczoczarnych włosów opadał na
elastyczną opaskę zasłaniającą lewe oko.
- Mack, ja nawet nie mogłam się z nim po\egnać... - powiedziała przez łzy.
- A kto mógł? - Wcisnął się na fotel i wziął ją na kolana. Otulona silnymi męskimi
ramionami, poło\yła głowę na jego ramieniu i znowu zaczęła płakać.
Ten chłopak zawsze budził w niej trochę lęku, chocia\ robiła wszystko, \eby tego nie
okazać. To ona opiekowała się nim po wypadku, kiedy jeden z jego byków ubódł go w twarz.
Vivian zupełnie się do tego nie nadawała - po prostu mdlała na widok rany. A Bob i Charles
swojego starszego brata panicznie się bali. Natalie wiedziała, \e Mack liczy się z całkowitą
utratą wzroku, dlatego robiła wszystko, \eby nie pozwolić mu się załamać. Z \elaznym
uporem wybijała mu z głowy czarne myśli i powtarzała w kółko, \e nie mo\e się poddać.
Przez cały tydzień, kiedy lekarze walczyli o jego oko, nie chodziła do szkoły i tkwiła przy
nim dzień i noc.
Potem, kiedy wrócił do domu, wpadała do niego codziennie i pilnowała, \eby robił to,
co kazał mu lekarz, a przede wszystkim - \eby odpoczywał. Vivian, Bob i Charles nie mogli
uwierzyć, \e ich brat, który dotąd tylko wydawał rozkazy, pozwala jej sobą rządzić.
- Mieliśmy iść razem na bal - powiedziała ochrypłym głosem, ocierając łzy. - Rano
zastanawiałam się, co zrobić z włosami i jak się ubrać... a on nie \yje.
- Ludzie umierają, Nat. Ale przykro mi, \e umarł właśnie on.
- Nie znałeś go, prawda?
- Rozmawiałem z nim raz... mo\e dwa razy - odpowiedział powściągliwym tonem.
- On był taki przystojny... Inteligentny i odwa\ny. Wszyscy go kochali.
- Oczywiście.
Poprawiła się na jego kolanach i wtedy niechcący wsunęła rękę za rozpiętą do połowy
koszulę. Zauwa\yła z zakłopotaniem, \e wzdrygnął się na jej dotyk i naprę\ył mięśnie.
Zauwa\yła te\ inne rzeczy. Pachniał końmi, mydłem i wyprawioną skórą. Oddechem
ogrzewał jej policzek i poczuła w nim zapach kawy. Miała rozchylony szlafrok, a cieniutkie
ramiączko jej nocnej koszuli ześliznęło się z ramienia. Pod piersią przyciśniętą do jego torsu
czuła napięty muskuł i szorstkie włosy. Z jej ciałem działo się coś dziwnego. Miała ochotę
zsunąć koszulę i przytulić się do Macka mocniej.
- Nie zmieniłeś ubrania. - Równie\ jej głos brzmiał dziwnie. - Dlaczego?
- Spieszyłem się. Zawalił się kawał płotu i dwie godziny zajęło nam zagonienie z
drogi bydła. Dlatego tak pózno przyjechałem. Vivian dzwoniła do mnie od paru godzin, ale
pracowałem daleko od cię\arówki.
- Nie nosisz komórki przy sobie?
- Zazwyczaj tak, ale dziś akurat ładowała się w domu.
- Dziękuję, \e przyszedłeś. Musisz być wykończony po takim dniu.
- Nie mógłbym zostawić cię samej. A Vivian nie przyjechała, bo te\ nie jest w
najlepszym stanie. - Pogładził jej czarne, puszyste włosy. - Myśli, \e odbiłaś jej Carla, ale ona
ju\ taka jest.
- Wiem - westchnęła Natalie. - Jest tak ładna, \e nie wyobra\a sobie, \eby jakiś
chłopak jej nie chciał.
- Jest rozpuszczona. Byłem twardy dla Boba i Charlesa, a Viv na wiele pozwalałem,
bo była jedyną dziewczyną w rodzinie. Mo\e to był błąd.
- Być dobrym dla ludzi to nie jest błąd.
- Podobno. Chcesz się czegoś napić?
- Nie, dziękuję. - Kiedy mimowolnie przesunęła palce po jego torsie, usłyszała, jak
gwałtownie wciąga powietrze.
Znowu wyprę\ył się i znieruchomiał. Całowała się z Carlem, ale nie pozwalała mu na
nic więcej. Tak naprawa;:, nie miała ochoty na nic więcej, co było dziwne, biorąc pod uwagę,
jak wiele dla niej znaczył. Przy Macku działo się z nią coś takiego, czego nigdy przedtem nie
doznała. Czuła się rozpalona i była tym zdumiona, podobnie jak reakcją Macka na dotyk jej
dłoni. Nic nie mówił, ale czuła, \e serce bije mu coraz szybciej, słyszała jego cię\ki oddech.
Odwróciła głowę i odwa\yła się spojrzeć na jego twarz. Powędrowała za jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright � 2016 Wiedziała, że to nieładnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogła się powstrzymać.
    Design: Solitaire

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.