[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przed chwilą rozłączyłam się z Jakiem. Wolałabym, żeby poszedł do domu. Chyba
nie jest jeszcze gotów, aby siedzieć w pracy, oglądać ich wszystkich, być tam,
gdzie niemal codziennie spotykał Natalie i z nią rozmawiał.
- Przyjazniłyście się.
- Tak. Zaprzyjazniłyśmy się, kiedy zaczęłam się spotykać z Jakiem. Ale Nat i
Jake? - Na chwilę odwróciła wzrok, jak to robią ludzie, kiedy tracą opanowanie.
- Byli niemal jak brat z siostrÄ….
- Nie przeszkadzało pani, że facet, z którym się pani spotyka, jest tak blisko
zwiÄ…zany z innÄ… kobietÄ…?
- Mogłoby tak być, gdyby ich znajomość miała charakter romantyczny albo gdyby w
grę wchodziła inna kobieta, nie Nat. Ale ona nie widziała świata poza Bickiem.
Bardzo ją lubiłam. We czwórkę świetnie się bawiliśmy. Od razu się polubiłyśmy.
Nie wiem, jak pomóc Jake'owi.
- Pani DeLay - odezwała się Peabody. - Czasami kobiety opowiadają swoim
przyjaciółkom o sprawach, o których nie mówią mężczyznom, bez względu na to, jak
blisko są z nimi związane. Czy Natalie zwierzała się pani z jakichś problemów?
- Nic takiego sobie nie przypominam. Ale... Mieliśmy razem zjeść obiad na dzień
przedtem, nim... Poprzedniego dnia. Zadzwoniła i powiedziała, że nie czuje się
najlepiej, nie przyjdzie do pracy, zostanie w domu i nadrobi zaległości. Byłam
zajęta. Byłam zajęta - powtórzyła Rochelle łamiącym się głosem - więc nawet
pomyślałam, że jest mi to na rękę. Ale kiedy teraz o tym myślę, wydaje mi się,
że jej głos trochę drżał, może ze zdenerwowania. Wtedy nie zwróciłam na to
większej uwagi. Mogłam do niej pojechać, przywiezć jej coś do jedzenia.
Właśnie tym się zajmuję. Ale nie zrobiłam tego, bo miałam huk pracy.
Jeżeli coś było nie tak, może by mi wtedy powiedziała. Nie mogę przestać o tym
myśleć.
- Takimi rozważaniami można się zadręczyć na śmierć - odpowiedziała jej Eve. -
Musi pani z tym skończyć. Proszę mi powiedzieć, gdzie pani była tej nocy, kiedy
zginęli Nat i Bick.
- Zjedliśmy kolację u dziadków Jake'a. Potem graliśmy w brydża. A właściwie oni
grali - poprawiła się, uśmiechając się lekko. - Uczą mnie, ale jestem
beznadziejna. Wyszliśmy po północy i pojechaliśmy do Jake'a. Mieszkamy razem.
Nieoficjalnie. Można powiedzieć, że oswajamy się z tym. Byłam w East Ballroom.
- SÅ‚ucham?
- Następnego ranka byłam w East Ballroom, pomagałam w przygotowaniu sali do
obiadu. Przyszedł Jake. Szukał mnie. Płakał.
Jeszcze nigdy nie widziałam go płaczącego. Powiedział mi o wszystkim. Usiedliśmy
na podłodze w sali balowej i płakaliśmy oboje.
ROZDZIAA 7
Eve spojrzała na pudła na stole w sali konferencyjnej i poczuła, że zaczyna ją
boleć głowa.
- Dobra, zabieramy się do roboty. Musimy przejrzeć zawartość wszystkich
dyskietek, przeczytać wydruki, notatki, terminarze, wszystko, co zostało
zapisane w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Z oświadczeń świadków wynika, że
jakieś dwa tygodnie czy dziesięć dni temu zauważyli zmianę w zachowaniu
Copperfield. Niespełna dwa tygodnie temu Copperfield skontaktowała się z Bysonem
i oświadczyła, że musi mu coś pokazać.
- Poznamy nazwiska, rozszyfrujemy notatki - powiedziała Peabody. - Ale co z
kontami? Przydałby nam się jakiś spec od rachunkowości.
- Prawdopodobnie tak. - Eve przyznała jej rację. - Ale na razie możemy liczyć
tylko na siebie. Będziemy szukały plików lub kont, do których często zaglądała w
ciągu ostatnich dwóch tygodni. Takich, które skopiowała na komputer domowy albo
przesłała Bysonowi. - Z markotną miną spojrzała na autokucharza w sali
konferencyjnej, wiedząc, że nie zamówi tutaj swojej ulubionej kawy. - A także
wszelkich wzmianek o spotkaniach lub próbach umówienia się z przełożonymi -
ciągnęła. - I spotkań z przedstawicielami klientów.
- Trochę to potrwa - zauważyła Peabody. - Może powinnam zamówić kanapki.
- Jak chcesz. Asystentka powiedziała, że Copperfield ostatnio parę razy logowała
się do komputera po godzinach pracy. Musimy ustalić, jakie pliki wtedy
otwierała.
Odwróciła się, kiedy otwierały się drzwi.
- Masz coś? - zapytał Baxter.
- Wygląda na to, że wpadła na trop jakiegoś przekrętu w pracy i sama próbowała
ustalić, co to takiego. Potem podzieliła się swoimi spostrzeżeniami z
narzeczonym. Musimy się przez to przekopać.
- Potrzebna jeszcze jedna łopata? Eve wsadziła ręce do kieszeni.
- Czym siÄ™ teraz zajmujesz?
- Mam do odbębnienia trochę pracy papierkowej i kilka telefonów. Nic takiego,
czemu nie podołałby młody - dodał, mając na myśli praktykanta, Truehearta. -
Powie mi, jeśli będę mu potrzebny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire