[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmawiał z nią o swojej pracy. Szansa na wspólną
przyszłość była niewielka.
To prawda, ale przecież życie jest po to, by je
przeżywać. Gdyby nie dawała sobie szans, nie pode-
jmowała ryzyka, czy stałaby teraz na dwóch zdrowych
nogach?
Jasno oświetlona poczekalnia pełna była obcych ko-
biet i sporadycznie marudzÄ…cych niemowlÄ…t, ale to
wszystko jakby zeszło na drugi plan, nie docierało do
Tajny agent Kopciuszka 147
świadomości Maggie, gdy stała nieruchomo, bardzo
nieruchomo i patrzyła, jak silne ręce Dela czule obe-
jmują jej dziecko. Zalała ją tak powalająca fala pewności,
że aż zadrżała.
O, tak. Kocha go.
Del otworzył oczy. Podniósł z podłogi torbę z pielusz-
kami Delili i wstał.
 Gotowa?
O, tak. Była nie tylko gotowa, była też spragniona
i zdolna do kochania się. Gdy wieczorem Delilah zaśnie
i zostaną sami, pokaże mu do jakiego stopnia. Uśmiech-
nęła się i wzięła go pod ramię.
 ,,Palec mię świerzbi, to dowodzi, że jakiś potwór tu
nadchodzi,, Makbet, akt IV, scena 1, przekł. Józef
Paszkowski w: W. Szekspir, Pięć dramatów, PIW, 1955
r., s.391  przyp. tłum.  mruknął Bill, podnosząc
lornetkÄ™ do oczu.
Del stęknął. Znowu Szekspir. Ale wybór cytatu był
trafny. Poprzez lekką mżawkę i trochę zaparowaną szybę
samochodu można było dostrzec wychodzącego na ulicę
Herberta Hulla. Wyszczerbione stalowe drzwi zatrzas-
nęły się za nim, gdy przystanął, by rzucić okiem na
błyszczące, prowokujące fotosy wykonawców, wystawio-
ne pod daszkiem.
Były snajper marine trzymał się stałego harmono-
gramu. Zanim odwiedził ten peep show, odbył parę
partyjek bilardu, zjadł lunch, składający się jak zwykle
z piwa, orzeszków i jajek na twardo w marynacie.
Od dnia, w którym zaznaczył laserem miejsca swoich
strzałów, Hull nie pojawił się więcej w domu w pobliżu
148 Ingrid Weaver
gmachu ONZ, ale najwyrazniej na coś się zanosiło
 wywiad SPEAR odnotował obecność w mieście dość
licznej grupy ludzi, uważanych za współpracowników
Simona. Jonasz wydał polecenie, by każdego pode-
jrzanego obserwowało dwóch agentów.
 Czy Horton jest na miejscu?  zapytał Bill, gdy Hull
ruszył przed siebie.
Del zerknÄ…Å‚ na drzwi sÄ…siedniego budynku, przy
których skulony na deszczu siedział nieduży mężczyzna
w sfatygowanym swetrze, z brÄ…zowÄ… papierowÄ… torbÄ…,
w której kurczowo ściskał butelczynę, w brudnej base-
ballowej czapeczce nasuniętej na oczy. Po przejściu
Hulla włóczęga zatoczył się i chwiejnym krokiem powę-
drował w tym samym kierunku.
 Taak, idzie za nim.
 Nie widzÄ™ Lamere.
W tej samej chwili minął ich biały van i skręcił za
najbliższym rogiem.
 Właśnie przejechała.
 Okej. Teraz niech oni go przejmą.  Bill odłożył
lornetkÄ™ i wyjÄ…Å‚ fajkÄ™.
Del stukał palcami w kierownicę.
 Wkrótce coś pęknie  mruknął.  Czuję to przez
skórę.
 Mówiłem, że nasza cierpliwość zostane wynagro-
dzona. Może powtórzyć ci cytat z Miltona?
 Zamknij się, Bill  łagodnie powiedział Del.
Maggie odsunęła zasłonę i po raz siódmy w ciągu
godziny wyjrzała przez okno. Poranna mżawka zamieniła
się w regularny deszcz. Bez błyskawic i piorunów.
Tajny agent Kopciuszka 149
Wiedziała, że jej napięcie i niepokój nie wynikają
z pogody. Towarzyszyły jej od momentu wyjścia od
lekarza. Był to ten sam rodzaj zapierającego dech w piersi
uczucia, jaki czuła w kolejce górskiej w wesołym mias-
teczku, gdy wagoniki rozpoczynały wspinaczkę na szczyt
pierwszego wzniesienia. Decyzja o przejażdżce była już
podjęta, ale tak na dobre przejażdżka jeszcze się nie
zaczęła.
Sześć tygodni temu za huśtawkę swoich emocji
obwiniała hormony i ciążę. Teraz jednak czuła coś
innego. Teraz nie bała się zaufać emocjom. Zawsze
uwielbiała radosne podniecenie towarzyszące wznosze-
niu się i opadaniu wagoników kolejki. Było w tym coś
erotycznego.
 Kiedy wujek Del przyjdzie do domu?  dopytywał
się Robbie, wpadając na nią ślizgiem i zatrzymując się na
jej biodrze. Przywarł nosem do szyby i razem z nią
wpatrywał się w ciemność.
Dom. Miłe, rozgrzewające od środka ciepło rekom-
pensowało Maggie ponurą, nieprzyjazną pogodę. Lubiła
brzmienie ,,Del,, w połączeniu z ,,domem,,.
Kiedy wreszcie dopuściła do sobie myśl, że jest
zakochana, wszystko wydało się znacznie prostsze. Tak
jakby jej zdjęto kamień z serca i jeszcze raz pozwolono
pomarzyć.
Dom. Rodzina. Na zawsze. Tego szukała, gdy po-
zwoliła sobie uwierzyć w kłamstwa Alana. Tym razem
będzie inaczej. Wybrała właściwego mężczyznę, męż-
czyznę, któremu można ufać. To co czuła do Alana, było
nieporównywalne z tym, co czuła do Dela.
 Ciociu Maggie?
150 Ingrid Weaver
Wyciągnęła rękę i zmierzwiła rude włosy Robbiego.
 Pracuje do pózna  odpowiedziała na jego pierwsze
pytanie o Dela.  Kiedy wróci, będziesz już spać.
 A przyniesie lody?
 Nie wiem. Jeżeli przeniesie, odłożę dla ciebie,
okej?
 Fajnie.  Rozległo się pukanie do drzwi. Robbie
odepchnął się od okna i pognał, żeby otworzyć.  To
babcia.
 Zaczekaj, Robbie  zawołała Maggie.  Najpierw
trzeba sprawdzić.
Naburmuszył się, ale podskoczył do góry i zerknął
przez dziurkÄ™.
 A nie mówiłem?  powiedział i otworzył szeroko
drzwi.
Armilda uścisnęła Robbiego, zostawiła mokrą parasol-
kę w holu i weszła do środka,
 Co za straszny wieczór. Przepraszam za spóznienie,
Maggie, ale jak to zwykle bywa ostatnia partia brydża
ciągnęła się w nieskończoność.
 Nie ma sprawy, Armildo.
 Dziękuję. A gdzie nasz aniołeczek?  Rozejrzała
się, po czym podeszła do dziecięcego fotelika, który
Maggie ustawiła przy sofie. Zsunęła z nosa okulary
i uśmiechnęła się.  Hallo, Delilo.
Mała zagruchała rozkosznie na widok znajomej twa-
rzy i wyciągnęła rączkę, chcąc złapać okulary Armildy.
Maggie podeszła, żeby podnieść Delilę z fotelika.
 Jesteś pewna, że to cię nie zmęczy, Armildo?
 Wszystko będzie dobrze, Maggie. Poza tym Robbie
obiecał mi pomóc.
Tajny agent Kopciuszka 151
 Taak  wyrwał się Robbie, dumnie wypinając pierś.
 Będę baby  sitterem.
 Ale gdybyś miała jakiś problem, pamiętaj, że jes-
tem obok.
 Nie, Maggie, naprawdę zrób sobie przerwę  odpar-
ła Armilda, wyciągając ręce po Delilę.  Ostatnimi
tygodniami ciągle opiekujesz się Robbiem, dziwię się, że
wcześniej nie poprosiłaś mnie o tak drobną przysługę.
 Tylko na parę godzin  powiedziała Maggie, gła-
dzÄ…c rÄ…czkÄ™ Delili.
 Nie krępuj się, naprawdę.
 Jest nakarmiona, więc co najmniej do północy nie
powinna być głodna. Na wszelki wypadek przygotowa-
Å‚am butelkÄ™ z mieszankÄ…, nie wiem tylko, czy zechce to
jeść. W razie czego zadzwoń.
 Myślę, że sobie świetnie poradzimy  uśmiechnęła
się Armilda. Gdy Robbie odszedł na chwilę, żeby
pozbierać swoje zabawki, przysunęła się do Maggie
i zniżyła głos:  Jeśli tylko nie wypadnie nic nieoczekiwa-
nego, nie będę ci przeszkadzać. Uważam, że już najwyż-
szy czas, żebyście pobyli z Delem sami i zajęli się sobą.
Maggie poczuła, że się czerwieni. Czy jej prośba
o popilnowanie Delili jest rzeczywiście aż tak przejrzys-
ta?
 Dziękuję, Armildo.
 Del jest dobrym człowiekiem. Z tego, co zaobser-
wowałam przez tych sześć tygodni, powiedziałabym
nawet, że jest właśnie tym mężczyzną, którego powinnaś
zatrzymać.
 Taki mam zamiar  odpowiedziała Maggie, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire