[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie zdejmuj płaszcza...
 Mam na sobie kurtkę  powiedziała pod nosem, tak żeby pryncypał
nie słyszał.  Jaki to adres?
 Anita zanotowała. Facet nazywa się Smith, jest Anglikiem i
koniecznie chce kupić w naszym mieście kamienicę.
 A co?  burknęła Zuza, stając obok biurka Anity.  W Anglii
kamienic im zabrakło, że chcą wykupywać nasze? Obcy kapitał rozdrapie
naszÄ… ojcowiznÄ™.
 Wyluzuj. O ile sobie przypominam, to twój ojciec jest listonoszem i
nigdy żadnej kamienicy nie miał, więc Smith nic zabrać nie może 
odpowiedziała Anita i poklepała ją na pocieszenie po ramieniu.  Przez
R
L
T
telefon facet brzmiał sympatycznie. Postaraj się, to może podpisze z nami
umowę na wyłączność.
 Oczywiście, pani kierowniczko. Uwiodę go na schodach jakiejś
kamienicy. Ale jeszcze nie wiem jakiej  obiecała, trzasnęła drzwiami i o
mało nie wywinęła orła na schodach. Na szczęście w ostatniej chwili złapała
się poręczy.
Po godzinie dotarła pod wskazany adres. Stanęła pod wypasioną willą.
 Po co mu jeszcze jakaś kamienica?  zdziwiła się i nacisnęła
dzwonek do drzwi.  Kto mu to będzie sprzątał?
Niemal natychmiast uzyskała odpowiedz na swoje pytanie, bo
otworzyła jej kobieta, która wyglądała, jakby zaprojektowano ją w fabryce
specjalizujÄ…cej siÄ™ w seryjnej produkcji idealnych pomocy domowych.
 Jestem umówiona z panem Smithem. Zuzanna Roszkowska z
Agencji Nieruchomości Cztery Kąty.
Gosposia posadziła ją na fotelu w salonie i zajęła się swoimi
sprawami. Po piętnastu minutach Zuza zaczęła podejrzewać, że zapomniała
o niej powiedzieć swojemu pracodawcy. Na wszelki wypadek zaczęła się
straszliwie wiercić. Niestety, fotel był tak drogi, że nie zaskrzypiałby nawet
pod ciężarem słonia. Po kolejnych dziesięciu minutach dostała ataku
suchotniczego kaszlu. Tak się wczuła w swoją rolę, że aż się spłakała i
popluła. Grzebała właśnie w torbie w poszukiwaniu chusteczek, gdy nagle
usłyszała:
 Pani Zuzanna Roszkowska z agencji nieruchomości? Peter Smith.
Może szklankę wody?
Obok niej stał uśmiechnięty facet w średnim wieku z rudą głową
ostrzyżoną na jeża.
R
L
T
 Nie, dziękuję. Już mi przechodzi  Zu teatralnie odkaszlnęła i z
wdziękiem podniosła się z fotela. Coś jednak poszło nie tak i zanim
osiągnęła postawę pionową z powrotem klapnęła na siedzenie.
 Zapraszam do mojego gabinetu.  Peter Smith wskazał drzwi po
prawej stronie i czekał, aż Zu wygramoli się z fotela.
 Skontaktował się pan z naszą agencją, żeby kupić kamienicę 
zaczęła profesjonalną rozmowę.
Godzinę pózniej wracała do agencji bardzo zadowolona z siebie. Miała
w torebce umowÄ™ na poszukiwanie kamienicy dla pana Smitha. Za coÅ›
takiego na pewno wpadnie jej jakaÅ› grubsza premia. Zamiast premii
przywitała ją jednak awantura...
 Co się z tobą dzieje?  gderała Anita.  Próbuję się już dwie godziny
do ciebie dodzwonić. Bez przerwy włącza się automatyczna sekretarka.
Mikulski chciał wiedzieć, jak ci poszło w sprawie kamienicy.
 O, cholera, skarpetki Michała! Zostawiłam telefon w domu! Wracam
za godzinę! Jakby Mikulski mnie szukał, powiedz, że jeszcze nie wróciłam
ze spotkania.  Zu rzuciła się w stronę drzwi wyjściowych.
 Stój, wariatko!  Anita przechyliła się przez biurko i przytrzymała ją
za pasek od torebki.  KtoÅ› czeka na ciebie od godziny.
Zu rozejrzała się i zobaczyła przy stoliku w kącie pana Kowala...
 O rany! Bardzo pana przepraszam.  Zrobiło jej się potwornie
głupio.  Wiem, że miałam do pana zadzwonić dzisiaj rano, ale zostawiłam
telefon w domu. Jeszcze raz przepraszam. Niech pan usiÄ…dzie. Przepraszam,
pan już siedzi. To może ja usiądę...
Po minie pana Kowala widać było, że się zastanawia, czy trafił do
agencji nieruchomości, czy do szpitala dla wariatów. Musiał być odważnym
człowiekiem, bo nie zerwał się z krzesła i nie uciekł z krzykiem z Czterech
R
L
T
Kątów. Wysłuchał cierpliwie mętnych tłumaczeń Zuzanny. Wykorzystał
moment, gdy musiała złapać oddech i wtrącił się:
 Dzień dobry. Nic się nie stało. Dzwoniłem, żeby pani powiedzieć, że
nie zdecydujemy się na kupno dwóch mniejszych mieszkań. Oczywiście
zapłacimy prowizję...
 Prowizją proszę się nie przejmować. Najważniejsze, że już się
państwo nie rozwodzą.
 Nie możemy, bo nie stać nas na kupno osobnych mieszkań. 
Rozłożył bezradnie ręce pan Leszek.  Co prawda, teraz oddali nam
kamienicę, więc jak ją sprzedamy...
 Kamienicę?  zdziwiła się Zu.
 Tak, nasz ojciec miał przed wojną kamienicę na Wesołej.  Pan
Kowal skrzywił się tak, jakby oznajmiał, że jego ojciec miał długi we
wszystkich przedwojennych bankach.  Mój brat starał się od lat o jej zwrot
i niestety mu się udało.
 No tak  potwierdził gość i widząc, że rozmówczyni kompletnie nic
nie rozumie, dodał:  Jak ją sprzedamy, Alinka będzie nareszcie miała
pieniądze na własne mieszkanie i się ze mną rozwiedzie. Czy mogłaby pani
tak zrobić, żeby jej nikt nie kupił?
 Nie mogę, etyka zawodowa, rozumie pan.  Rozłożyła bezradnie
ręce.
 Rozumiem...
 Ale niech się pan nie martwi. W końcu kupcy na kamienicę nie
trafiają się codziennie  dodała na pocieszenie i w tym samym momencie
przypomniała sobie o panu Smithie. Nie wspomniała jednak o nim, żeby nie
dobijać miłego staruszka.
R
L
T
Pan Kowal milczał przez chwilę, wpatrując się w kaktusy stojące na
parapecie. Wreszcie westchnął i odpowiedział:
 Rozumiem. Mam prośbę... Niech pani nie mówi o naszej rozmowie
mojej żonie...
 Nie ma sprawy  odpowiedziała Zu i mrugnęła do pana Leszka. 
Dyskrecja gwarantowana. Będę panu zostawiać kartki pod ławką w ZOO
obok wybiegu dla żyrafy.
 Też lubię przygody agenta J 23. Ale nie sądziłem, że takie młode
osoby jak pani oglądają Stawkę większą niż życie.
 To takie moje małe dziwactwo. Zamiast wenezuelskich, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire