[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dotarcia do niego, okazało się jednak, że znała tylko drogę od strony lądu, nie
zaś od strony wody, a i to w grę wchodziły raczej punkty orientacyjne niż nazwy
miejscowości.
Za mostkiem w prawo informowała. Koło takiego potwornie wielkie-
go mrowiska. Mój ojciec nazywa się Roman Chabrowicz, a ten leśniczy nazywa
58
siÄ™ Saler. Tak jak seler, tylko przez a. Ma bardzo dziwne imiÄ™, Pafnucy. Jest takie
w kalendarzu, specjalnie sprawdzałam. A leśniczówka nazywa się Trzaski.
Na wszelki wypadek Okrętka zapisywała informacje. Tereska z szalonym wy-
siłkiem próbowała ustalić, o którą część brzegów Zniardw może tu chodzić, przy
czym nieprzezwyciężoną trudność sprawiał jej brak jakiegokolwiek o nich poję-
cia.
Słuchaj, a jakby tak mapa? zaproponowała w końcu z rozpaczą.
Umiałabyś znalezć to na mapie?
Głupie pytanie odparła Janeczka wzgardliwie. Od urodzenia mam
piÄ…tkÄ™ z geografii.
Okazało się to ze wszech miar prawdopodobne, jej umiejętność posługiwania
się mapą była zadziwiająca. Na owej turystycznej płachcie, zdobytej przez Tere-
skę w Giżycku, błyskawicznie znalazła miejsce ich aktualnego pobytu, miejsca
kolejnych noclegów Tereski i Okrętki i swoją zachwalaną leśniczówkę.
Tylko nikomu o niej nie mówcie ostrzegała. To jest tajemnica, nikt
o niej nie wie i nikt tam nie jezdzi. Niech to zostanie między nami.
Wyjątkowo rozgarnięte dziecko pochwaliła Tereska, kiedy już ich no-
wa przyjaciółka podjęła swój obowiązek zamydlania jeziora. Może kupmy jej
w prezencie przed odjazdem butelkę mydła w płynie?
Możemy jej kupić także proszku do prania. Najlepiej ixi, daje mnóstwo
piany. Tylko nie róbmy tego jawnie, bo nas zlinczują.
Zdążymy odjechać. Wiem, dlaczego tu jest tak okropnie. Szosa docho-
dzi do samego jeziora i pchają się wszyscy zmotoryzowani. Trzeba szukać takich
miejsc, gdzie na mapie nie ma szosy. Nie chlaj tej herbaty tak zachłannie, musi
nam starczyć jeszcze i na rano. Ugotować nie ma jak.
Jedyna korzyść to ta, że spędzimy spokojną noc wymamrotała Okrętka
z ustami pełnymi białego sera. %7ładen zwyrodnialec z dobrej rodziny nie będzie
się nas tu czepiał. . .
Głębokie ciemności panowały jeszcze nad światem, kiedy Tereskę obudził ja-
kiś przenikliwy, nieprzyjemny dzwięk. Zanim zdążyła oprzytomnieć i cokolwiek
pomyśleć, już wiedziała, że jest to coś, co powoduje nieznośne ściskanie w ser-
cu. Dzwięk powtórzył się, zabrzmiał rozdzierająco, przerazliwie i Tereska gwał-
townie usiadła na materacu. Rozpoznała rozpaczliwy miaukot bezgranicznie nie-
szczęśliwego kota.
Kocia rozpacz, kocie nieszczęście to nie było coś, obok czego mogłaby przejść
obojętnie. Małemu, bezbronnemu, niewinnemu stworzeniu ktoś robił okropną
krzywdę. Rozpłakany, rozdzierający wrzask, znamionujący jakąś tragedię, jakieś
zupełne dno katastrofy, rozlegał się w pobliżu. Znieruchomiała na materacu, z bi-
jącym ze zdenerwowania i przejęcia sercem, Tereska nadsłuchiwała, starając się
zlokalizować miejsce dramatu.
Przerazliwy miaukot rozległ się znowu.
59
Okrętka poruszyła się na posłaniu obok, uniosła głowę, po czym również usia-
dła.
Na litość boską, co to?! wyszeptała z przerażeniem.
Kot. Mały. Jakieś bydlę się nad nim znęca. Nie zniosę tego!
Nikt nie zniesie. Gdzie on jest? Może wleciał do wody?
Gdzie jest jezioro? Nie, to z drugiej strony. Czekaj, wyjrzÄ™. . .
Kot właśnie umilkł i nie sposób się było zorientować, w której stronie przeży-
wa swój straszliwy dramat. Dookoła panowała ciemność kompletna, niebo zaled-
wie zaczynało blednąc. Tereska odczekała chwilę, po czym cofnęła się do namio-
tu.
Nic nie widać, nie mam pojęcia, gdzie on jest. Jeśli znów się odezwie,
pójdę go szukać z latarką.
Zwariowałaś, przecież nie znajdziesz! Gdzie chcesz latać po nocy?! On już
przestał!
Kot odezwał się znowu, jeszcze rozpaczliwiej niż przedtem. Domacawszy się
latarki, Tereska nie słuchając protestów Okrętki wysunęła się z namiotu. Wrzask
rozległ się od strony lądu, na tyłach ośrodka campingowego, gdzieś w okolicy
parkingu. ZwiecÄ…c sobie latarkÄ… i potykajÄ…c siÄ™ o cudze linki namiotowe, Tereska
dotarła do skraju ogrodzenia, gdzie uświadomiła sobie, że przez siatkę nie przej-
dzie, wobec czego zawróciła i zaczęła szukać furtki. Kot umilkł. Znalazła furtkę,
postała w niej chwilę, usiłując dojrzeć coś w zaroślach, ale biała plama światła
wyławiała tylko trawę, krzaki i drzewka, wśród których nic się nie działo, wokół
panowała cisza, ruszyła więc z powrotem. W połowie drogi znów usłyszała roz-
dzierający miaukot. Zawróciła do furtki, zdenerwowana i wściekła, dotarła do niej
i natychmiast miaukot zcichł. Gdyby zmierzała doń po linii prostej, kierując się
słuchem, mogłaby iść dalej i zapewne w końcu odnalazłaby miejsce katastrofy,
ale furtka znajdowała się w narożniku ogrodzenia i zbliżając się ku niej Tereska
oddalała się od kota. Należałoby teraz wracać przez zarośla i wysoką trawę, nie
wiadomo dokładnie, w jakim kierunku, bo kot milczał. Spróbowała przejść parę
kroków, wpadła w jakiś dół, zmoczyła rosą spodnie od piżamy i zrezygnowała.
Kot wciąż nie dawał znaku życia.
Z niejakim trudem znalazłszy namiot wsunęła się do środka.
Boję się, że on słyszy, jak ja idę, i wtedy milknie, i słucha z nadzieją, że
go wreszcie znajdę powiedziała przygnębiona. Ja jak taka wstrętna świnia
zawracam i wtedy on płacze.
Nie płacze teraz, może już mu przeszło pocieszyła ją niepewnie Okręt-
ka. Uspokoił się jakoś. . .
W tym momencie kot zaczął na nowo. Tereska, która już się kładła, poderwała
się z jękiem. Okrętka przytrzymała ją za nogę.
Nie wygłupiaj się, znów będzie to samo, nie znajdziesz go w nocy, poczekaj
chociaż, aż się rozwidni!
60
Ale on umrze przez ten czas!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]