[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podsłuchać konwersację. Docierały do niego fragmenty, ale większość rozmowy ginęła w łopocie
żagli i chlupotaniu wody. Mężczyzna postawił kołnierz i schylił głowę, a potem obszedł rufę i
zbliżył się do kobiet. Na głowie miał cudzoziemski z wyglądu kapelusik, twarzy starał się nie
pokazywać, cały czas zwracając ją w stronę morza, jakby fale pochłaniały całą jego uwagę.
-Być może - powiedziała Birgit wymijająco, nie widząc powodu, by wchodzić w szczegóły
ich pożycia. Ale pani Werner była tak towarzyska i zabawna, że w końcu zdecydowała, iż trochę
więcej otwartości nie może zaszkodzić. - W każdym razie mój mąż nie ma takich problemów -
powiedziała, tym bardziej zbijając z tropu swą świeżo poznaną znajomą. - Niech mi pani powie,
często jezdzicie przez Danię?
- Niezbyt często, ale się zdarza. Oboje lubimy podróżować. - Tu pani Werner z udanym
zawstydzeniem zatrzepotała rzęsami. - W dzisiejszych czasach coraz więcej ludzi podróżuje dla
samego podróżowania. Spotkałam nawet dwóch duńskich studentów, którzy jechali do Norwegii,
żeby popatrzeć na góry! Brrr! - Otrząsnęła się i splotła dłonie. - Te wielkie skały, co zasłaniają
światło!
To tak mieszczuchy postrzegały naturę? Birgit zerknęła na panią Werner i wtedy zauważyła,
że nie są już same. Ponad jej ramieniem zobaczyła jakiegoś mężczyznę, który najwyrazniej
niepostrzeżenie obszedł pokład.
- Ludzie są różni - powiedziała pogodnie. - Jedni lubią otwarte przestrzenie i morze, inni
góry i dziką naturę... A jeszcze inni jedno i drugie - uśmiechnęła się szeroko. -Serdecznie
zapraszam, jak państwo będziecie następnym razem w Danii. Mamy mnóstwo miejsca, z noclegiem
nie będzie kłopotu.
- Wielkie dzięki! Bardzo miło z pani strony. - Pani Werner zamrugała, zaskoczona. - Będę
pamiętać... Ale pani nazwisko, bo nie pomnę?
- Birgit Sørholm-Madsen. WÅ‚aÅ›ciwie wystarczy Birgit Sørholm, Å‚atwo znalezć, bo to od
majÄ…tku.
Pani Werner znów zamrugała i nerwowo poprawiła chustkę na szyi. Majątku? Czyżby miała
do czynienia z samą dziedziczką? Nowa znajomość natychmiast stała się bardziej interesująca, więc
pospieszyła z zapewnieniami, że wraz z mężem chętnie odwiedzą majątek.
Nagle obcy mężczyzna odwrócił się ku nim i Birgit napotkała jego wzrok. Ukłonił się i
ruszył ku nim.
- Piękny wieczór - mruknął, wyminął je i poszedł dalej wzdłuż burty.
- Istotnie piękny - skwitowała pani Werner i szepnęła: - Chyba nieprzyzwyczajony do
morza.
Birgit także zauważyła, że mężczyzna idzie, szeroko rozstawiając nogi, a i tak od czasu do
czasu stawia dodatkowe kroczki, by utrzymać równowagę, ale nie uśmiechnęła się. Te oczy...
Chyba je gdzieś już widziała. Postać też jakby znajoma, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd...
Kiedy je mijał, doświadczyła nieprzyjemnego uczucia lęku.
- Czas położyć Johana, lepiej więc pójdę po niego. - Birgit pomyślała, że Sten i syn
zapomnieli o upływie czasu i dalej są u szypra.
- Tak, my też chcemy się dziś wcześniej położyć. Jeżeli pogoda się utrzyma, nie będzie
trudno zasnąć.
Birgit życzyła jej dobrej nocy i poszła poszukać Stena. Nie oglądała się za siebie, ale i tak
czuła na plecach palący wzrok. Nieznajomy stał tam i patrzył za nią w zamyśleniu. Patrzył na jej
chód, zwrócił uwagę na strój podróżny i praktyczną budkę na głowie, tak odpowiednią na podróż.
Stwierdził też, że jest wyższa od niego o głowę, choć wcale nie sprawiała wrażenia wielkoludki.
Wręcz przeciwnie, była to dumna i piękna kobieta.
Mężczyzna stal tam jeszcze długo po tym, jak Birgit zniknęła pod pokładem. Jego myśli
pobiegły w przeszłość, do pociągu, który czuł wtedy do tej młodej kobiety. Czar działał dalej i
kiedy teraz spojrzała na niego, było tak, jakby ktoś wbił mu tysiąc igieł. Musiał dowiedzieć się o
niej więcej... Jakoś się do niej zbliżyć.
Birgit siedziała na brzegu koi i głaskała Johana pod brodą. Sten rozebrał go już do snu, więc
miała teraz chwilę czasu, żeby poopowiadać mu o lisach w górach, pstrągach w jeziorach i
reniferach na wyżynie. Naśladowała rozgniewanego leminga i bodącego koziołka, a chłopiec śmiał
się w głos. Na koniec opowiedziała mu, jak z górskich zagród wypuszcza się na halę świnie razem z
krowami. Johan chłonął każde jej słowo, a kiedy pocałowała go na dobranoc, chciał słuchać dalej.
- Nie, nie dzisiaj. Teraz musimy trochę pospać, poopowiadam ci jutro. - Birgit otuliła
chłopca kocem i cmoknęła go jeszcze raz w czoło. - Spij smacznie, malutki.
Sten, który także siedział na brzegu, pogłaskał Birgit lekko po plecach. %7łona umiała
opowiadać, więc słuchając jej, mógł sobie to wszystko wyobrazić. Był przygotowany na to, że w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire