[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stanąć do zawodów.
- Jakich zawodów?
- Jest zakład, kto umówi się z nią na kolację. W puli mamy dziesięć
tysięcy dolarów.
- Chyba zaduszą ją, zanim zdąży się zdecydować. Chodz musisz
pomóc mi wydostać ją z ich szponów. W końcu to twoi kumple.
Jackson wstał i podszedł do zwartej grupki.
- No dobra, chłopaki. A teraz odsuńcie się, żeby pan mogła złapać
oddech.
- Ruszaj się - warknął Kyle, dając Carltonowi kuksańca łokciem. -
Zróbcie trochę miejsca.
Irish jeszcze nigdy nie ucieszyła się tak bardzo z czyjegoś widoku
jak w chwili, gdy ujrzała Kyle'a i Jacksona, robiących sobie miejsce w
otaczającej ją ciżbie. Przez pierwszą chwilę czuła się jak Scarlett O'Hara
na pikniku, ale już zaczęła ogarniać ją panika.
87
RS
- Dziękuję - powiedziała swoim wybawicielom. - Czułam się trochę
przytłoczona tymi dowodami sympatii.
- Ej, Jackson - odezwał się Spud. - Chcesz wygrać, a nawet nie ma
ciÄ™ w puli.
Irish patrzyła na nich, wyraznie nic nie rozumiejąc.
- Każdy ze zgromadzonych tu panów chciałby dostąpić zaszczytu
zjedzenia z tobą kolacji - wyjaśnił Kyle. - Najlepiej wybierz kogoś i skróć
ich męki.
Patrzyła na wyczekujące twarze. W pierwszym odruchu zapragnęła
wybrać Jacksona, ale przecież i pozostali byli tacy mili, przysłali jej
kwiaty i nie mogła ich odrzucić.
- Nie potrafię podjąć takiej decyzji.
- A może wrzucimy tu nasze nazwiska? - zaproponował Jackson,
zdejmując z wieszaka czarny kapelusz. - Irish będzie ciągnęła. Możemy
też wybrać następnego, na czas deseru oraz kogoś, z kim pózniej pójdzie
na drinka.
- Ale kto zgarnia pulę? - zapytał Mac.
- Ten, kto pierwszy zostanie wylosowany - wyjaśnił Jackson. -
Jeszcze tylko dorzucÄ™ za siebie i Kyle'a.
- Jaką pulę? - Irish zapytała Kyle'a szeptem.
- Z zakładami, kto cię zaprosi na kolację.
Wszyscy wyjmowali z kieszeni wizytówki i wrzucali do kapelusza.
Kyle automatycznie sięgnął do kieszeni, ale powstrzymał się w porę.
Przecież nie może użyć wizytówki z napisem: dr Kyle Rutledge". Wziął
od Jacksona jego wizytówkę, przekreślił i wypisał swoje nazwisko na
odwrocie.
88
RS
- Dlaczego to robisz? - spytała go.
- Zawsze mogę zapłacić gotówką - odparł, mrugając do niej
porozumiewawczo.
- Wielkie dzięki - odparła zgryzliwie. - Czuję się jak nagroda w
pudełku z krakersami.
- To tylko przyjacielski zakład - wyjaśnił Spud. - A zresztą, czy
wygram, czy nie, zapraszam paniÄ… na jutrzejszÄ… kolacjÄ™.
- Na pewno - zaprotestował Aaron. - Ja też chciałem to zrobić.
- Ja też - włączył się Mitch Harris.
- Spokojnie, chłopcy - mitygował ich Jackson. - To ustalimy pózniej.
- Potrząsnął kartami i podsunął Irish kapelusz. - A może uda nam się
namówić naszą piękną panią na pocałunek dla zwycięzcy? - dodał,
puszczajÄ…c do niej oko.
Kyle burknął coś do niego, więc Irish chcąc zrobić na przekór,
uśmiechnęła się uroczo.
- Z przyjemnością - powiedziała.
- No to ciągnij, złotko - odezwał się Carlton, zacierając ręce. - Czuję,
że będę miał szczęście.
Wszyscy ucichli, kiedy Irish włożyła rękę do kapelusza i jeszcze raz
zamieszała zawartość. Czuła, że może to być najważniejsza chwila w jej
życiu, więc zamknęła oczy i wymówiła w myśli krótką modlitwę.
Drżącymi palcami namacała jedną kartę, ale okazało się, że to dwie,
zlepione razem. Rozdzieliła je i wyjęła jedną, ale była zbyt zdenerwowana,
by przeczytać, więc stała, przyciskając ją do piersi.
- Nie trzymaj nas tak w napięciu - ponaglił ją Spud. - Kto jest tym
szczęśliwcem?
89
RS
- Przeczytaj - powiedziała, podając wizytówkę Jacksonowi. Jackson
spojrzał na nazwisko, uniósł brwi i uśmiechnął się szeroko.
- No, proszę... - powiedział.
90
RS
ROZDZIAA DZIEWITY
- Kyle Rutledge? - powiedziała Irish, wstrząśnięta. - Ale przecież...
- Kochanie, nie można uniknąć przeznaczenia - odparł Kyle,
chichoczÄ…c lekko.
- Ale...
- Ty szczęściarzu - odezwał się Carlton, klepiąc go po plecach. - Ej,
Jackson, nie odkładaj jeszcze kapelusza. Zostały nam dwa ciągnięcia.
- ProszÄ™, Irish. Wybierz partnera do deseru.
Sięgnęła do środka i wyjęła wizytówkę. Tym razem spojrzała na nią i
przeczytała nazwisko: Vernon Hall.
- O, cholera! - wykrzyknÄ…Å‚ Spud. - To ja.
Jackson ponownie podsunÄ…Å‚ jej kapelusz.
- A teraz do drinka.
- Noah Birchfield - przeczytała po wyjęciu kolejnej karty.
- Okazuje się, że wybrałem odpowiedni prezent powiedział
wyczytany.
- Tak wygląda - przyznała Irish. - Tylko muszę włożyć go do lodu.
- Powiem Pat, żeby się tym zajęła - powiedział Noah.
- Nie wiem, o czym mówicie, ale wcale nie brzmi to niewinnie -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]