[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyzywajÄ…co jego torsu.
Z trudem przychodziło jej dalsze wycieranie Craiga, podczas gdy on
odgarnął wilgotne włosy z jej twarzy i gładził ją czule po szyi.
Casey odwracała głowę na wszystkie strony i starała się odsunąć. W końcu
odskoczyła kawałek w tył.
- Jeśli nie potrafisz się zachować, Craigu Stimsonie - oświadczyła,
krzyżując ręce na piersiach - możesz sam wytrzeć sobie plecy.
- Moje biedne maleństwo... - Craig roześmiał się na widok wyrazu jej
twarzy. Pochylił się w jej stronę i wyjął jej ręcznik z rąk. - No, to zobaczymy -
stwierdził z rozbawieniem i zwinął ręcznik w wałek.
- Liczę do pięciu - mruknął z grozbą w głosie. - Jeśli do tego czasu nie
pozbierasz swoich rzeczy i nie znajdziesz się w domu, użyję tego - zagroził
jej,
- Ani mi się waż! - prychnęła Casey i spojrzała szybko na jego twarz, a
patem na wilgotny ręcznik. Zawahała się przez chwilę, ale potem
zdecydowała, że lepiej będzie nie ryzykować sprawdzania, czy mówił
RS
38
poważnie. Szybko pozbierała swoje rozrzucone rzeczy i pobiegła do
otwartych drzwi kuchennych, dajÄ…cych jej schronienie.
Gdy tak biegła nago przez trawnik do domu, usłyszała za sobą głośny
śmiech Craiga. Nagie uświadomiła sobie, jak śmiesznie musi wyglądać, i
zatrzymała się. Odwróciła się przyciskając ubranie do nagich piersi i
popatrzyła na Craiga ze złością. Stał tam, gdzie go zostawiła, z ręcznikiem na
ramionach, i właśnie wciągał dżinsy.
W napadzie dziecinnej złości Casey pokazała mu język Zdenerwowała się,
że Craig ma taką władzę nad jej uczuciami. Ale jej reakcja doprowadziła go
tylko do głośnego ataku śmiechu.
- Do diabła z tobą, Craigu Stimsonie - krzyknęła Casey ze złością,
odwróciła się na pięcie i pomaszerowała dumnie w stronę domu, na ile było to
możliwe przy jej nagości.
Przeszła przez kuchnię, w której świeciło się już światło. Szybko wrzuciła
do pralki ubranie, które trzymała w ręku. Potem weszła po schodach do
sypialni.
Z pewnością ruchów osoby czującej się tu jak u siebie w domu zapaliła
lampę przy łóżku i poszła do łazienki. Sięgnęła po letnią sukienkę, którą
nosiła poprzedniego dnia. Nagle jednak zauważyła, że majtki wrzuciła do
pralki, musi więc włożyć rajstopy na gołe ciało.
Ze zdenerwowania przygryzła wargi, potem usiadła na łóżku i sięgnęła z
wahaniem po rajstopy. Kiedy je wciągnęła, znikł orzezwiający chłód, który
czuła po kąpieli w jeziorze. Gdy wstała, żeby podciągnąć rajstopy na biodra,
zauważyła, że na pośladkach ma oparzenia od słońca.
- Au! - krzyknęła i zdecydowanie zdjęła rajstopy. W żadnym wypadku nie
zamierzała cierpieć przez cały wieczór tylko dlatego, że rajstopy urażały
poparzone pośladki. Rzuciła rajstopy na łóżko i na nagie stopy włożyła
sandałki. To chyba wszystko jedno, czy pod sukienką jest naga, czy nie.
Odwróciła się i stanęła przed lustrem. Jej delikatna skóra nabrała na słońcu
ciemniejszego o ton odcienia. Na szczęście oparzenia miała tylko na
pośladkach.
Casey ochłodziła rozgrzaną twarz wodą, wyszczotkowała włosy i
postanowiła je "upiąć. Przy tym upale tak będzie z pewnością wygodniej.
Ułożyła fryzurę i podziwiała się przez chwilę w lustrze. Potem wyciągnęła
jedno pasmo za uchem. Z dołu, z kuchni słychać było hałasującego Craiga.
Gdy w chwilę pózniej weszła do kuchni, odwrócił się do niej z uśmiechem
na ustach. Przebrał się i miał teraz na sobie lekkie bawełniane spodnie i
elegancką koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami.
RS
39
Popatrzyła na niego z podziwem, a potem wybuchnęła śmiechem. Stał
przed nią elegancko ubrany bogaty biznesmen, który jednak najwidoczniej
zapomniał włożyć buty.
- Co w tym takiego śmiesznego? - chciał wiedzieć Craig, patrząc w ślad za
nią w dół. - Nie mam przecież rozpiętych spodni, więc z czego się śmiejesz?
- Och, Craig! Bardzo mi przykro - wykrztusiła w końcu Casey ocierając łzy
śmiechu z twarzy, - Ale wyglądasz komicznie, tak elegancko ubrany i boso.
Kilkoma kocimi krokami doskoczył do niej i złapał ją za ramię. - Więc
uważasz to za śmieszne, co? - spytał cicho, przybliżając twarz do jej ucha.
- Jeśli uważasz to za takie zabawne, panno Morgan - Craig uśmiechnął się
do niej złośliwie - czy sprawiałoby ci różnicę porozmawianie o pewnym
ważnym szczególe damskiej garderoby, który najwidoczniej zapomniałaś
włożyć?
- Co...! - prychnęła Casey, wpatrując się w niego z otwartymi ustami. - S-
skąd wiesz...? - to było wszystko, co jeszcze zdążyła wykrztusić, zanim
podążyła za jego wzrokiem w kierunku pralki.
- Och - powiedziała cicho, a potem wybuchnęla głośnym, wesołym
śmiechem. Także Craig zaśmiał się głośno, a potem wziął ją w ramiona.
- A więc skoro wyczerpaliśmy już temat naszego stroju na dzisiejszy
wieczór, panno Morgan, pozwoli pani za mną? - puścił ją z wahaniem.
Zachowywał się jak szef wykwintnej restauracji, ale zamiast dyskretnie
zaoferować jej swoje ramię, objął władczo jej szczupłą talię, a nawet odważył
się na to, by dotknąć palcami łagodnego zaokrąglenia jej oparzonego
pośladka.
Cichy okrzyk bólu odebrał jako jęk rozkoszy. Stanęli przy pięknie
nakrytym stole. - Tobą zajmę się pózniej - mruknął Craig.
Casey usiadła ostrożnie na krześle, które na szczęście było miękko
wyściełane.
- A teraz, moja pani - obwieścił Craig uroczyście - ponieważ włożyłaś tyle
pracy w przygotowanie tego wykwintnego posiłku, który będziemy spożywać,
będzie dla mnie zaszczytem obsłużyć cię.
- Ależ Craig, to przecież... - to było wszystko, co zdążyła powiedzieć,
zanim zamknął jej usta gorącym pocałunkiem.
- Nalegam na to - szepnął cicho, tłumiąc tym samym jej protest. Casey
uśmiechnęła się, a potem skinęła przyzwalająco. Craig podszedł do bufetu, na
którym poustawiał dania, i nałożył jej porcję.
RS
40
- Proszę bardzo, szanowna pani - mruknął uprzejmie. Casey stwierdziła ze
zdziwieniem, że do zimnego kurczaka i sałatki ziemniaczanej podał jeszcze
chrupiące bułeczki i świeże jarzyny.
- Dziękuję szanownemu panu - odparła uprzejmie, podejmując jego grę.
Craig przyniósł jeszcze butelkę schłodzonego wina i dwa kieliszki na
długiej nóżce.
Casey sięgnęła po wykwintne wino. Gdy je przełykała, spojrzała na Craiga
i nagle się zakrztusiła.
- Zupełnie zapomniałem, że nie umiesz obchodzić się z alkoholem - zakpi!
Craig z uśmiechem. - Może wolisz trochę mleka? - to było wszystko, co
zdążył powiedzieć, zanim zmroziło go lodowate spojrzenie Casey.
- To nie będzie konieczne - odparła, potem podniosła powoli kieliszek i
napiła się wina. Uśmiechnęła się i powiedziała tonem snobistycznej matrony:
- Co za obyczaje. W dzisiejszych czasach nie można już oczekiwać dobrych
manier.
- Dobrze, już dobrze... proponuję zawieszenie broni. - Craig podniósł obie
ręce w obronnym geście, uśmiechając się przy tym tak rozbrajająco, że Casey
wybuchnęła śmiechem.
Oparła się wygodnie na krześle, a potem oboje z dużym apetytem zabrali
się do jedzenia. Po dłuższym czasie, gdy jedynym dzwiękiem w pokoju była
sącząca się z głośników muzyka, Casey przerwała w końcu milczenie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]