[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krągłości jej bioder.
Jęknął w duchu.
- Byłbyś tak dobry? Przyznam, że o niczym innym nie marzę od czasu
jak wczoraj dałeś mi spróbować swojego.
Gawędząc po koleżeńsku, zeszli do jadalni. Zia nalała im kawy i soku,
a Jeremy przygotował gofry dla obojga. Przy stole przeglądali lokalną prasę
i oglądali wiadomości telewizyjnych.
Na ekranie pojawiła się relacja z pokazu mody.
77
RS
- Kto zdrowy na umyśle ubrałby się w coś takiego? - skomentowała
Zia komplet dżinsowy, który wyglądał, jakby się miał rozpaść za
najlżejszym podmuchem wiatru.
- Cóż, może do sprzątania podwórza - zasugerował Jeremy.
Zachichotali. Dolał kawy obojgu, po czym wrócił do działu
sportowego gazety. Zia zadzwoniła do ojca, żeby powiedzieć mu o chorobie
Caileen i o swoich planach związanych z nową pracą. Potem wzięła się do
lektury recenzji książek i wiadomości gospodarczych.
Scena ta przypomniała mu weekendowe poranki, kiedy Jeff i Caileen
przesiadywali przy stole, podczas gdy on, Tony i Krista zajmowali się już
swoimi sprawami. Stryj i matka Zii lubili czytać sobie na głos wiadomości i
dyskutować o nich. W tamtych czasach jemu i kuzynom wydawało się to
zachowaniem godnym co najwyżej emerytów.
Ogarnęło go poczucie straty. Nagle dotarło do niego, jak bardzo
brakuje mu tych poranków, obecności tych dwojga ludzi, którzy otoczyli ich
miłością i troską. W pędzie do kariery odstawił na boczny tor całą resztę -
przyjaciół, związki, miłość - wszystko po to, żeby zdobyć pozycję w
świecie.
Przy sąsiednim stole usiadła para w zbliżonym do nich wieku,
przerywając Jeremy'emu zarówno rozmyślania, jak i przyjemność popijania
kawy z piękną kobietą.
- Wolałabym iść do muzeum - oznajmiła kobieta kwaśno.
- Ja chcę jeszcze pochodzić po górach. - Mężczyzna rozłożył mapę. -
Moglibyśmy wjechać na górę wyciągiem narciarskim, pochodzić tam, a
potem zejść na dół i zjeść lunch w schronisku.
Oboje udawali, że nie słyszą, jak para kłóci się o to, jak spędzić ostatni
dzień niewątpliwie rozkosznego małżeńskiego urlopu.
78
RS
- Idziemy? - spytał, kiedy Zia skończyła gofra. Skinęła głową.
W drodze do szpitala rozkoszował się jasnością poranka, ćwierkaniem
ptaków na drzewach, urodą kobiety idącej u jego boku.
- Ta para z jadalni powinna wyjść na dwór - mruknął. -W takie dni jak
dziś, cały świat wydaje się w porządku.
- Ale potem dochodzisz do szpitala i orientujesz się, że nie wszystkich
to dotyczy.
- Kiedy byłem mały, zanim ojciec umarł, miałem ukochanego psa. Był
moim rówieśnikiem, ale dla psa to był podeszły wiek. Wynosiliśmy go z
ojcem na słońce, bo miał reumatyzm - urwał, zagłębiając się we
wspomnieniach. - Buster i mój ojciec umarli tego samego roku. To był
koniec pewnej epoki w moim życiu - zakończył cicho.
- Straciłeś dwie ukochane istoty.
Odchrząknął zakłopotany. Co się z nim działo? Nigdy przy nikim nie
roztkliwiał się nad sobą!
- Zmierzam do tego, że... hm, chorych powinno się wynosić na słońce.
Wydaje mi się, że szybciej by tam zdrowieli niż w pokojach.
- Zgadzam się. O ile wiem, szpitale miały dawniej własne solaria.
Chyba gdzieś o tym czytałam.
- Czyli miałem dobry pomysł.
Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. Poczucie winy,
niejasny dyskomfort z powodu tamtego pocałunku, ustąpiły. W drzwiach
szpitala przepuścił Zię przodem, po czym zaczął ją gonić po schodach.
Uniosła brew, jakby zwątpiła w jego zdrowe zmysły, ale podjęła wyzwanie i
ruszyła w górę. Przeskakiwali po trzy stopnie na raz. Na drugie piętro dotarli
z zadyszką, ale roześmiani.
79
RS
Przez kilka chwil, kiedy szedł korytarzem do pokoju Caileen, czuł, że
mógłby tak biec w górę bez końca - gdyby tylko była przy nim Zia.
Zastali matkę siedzącą w łóżku, radosną jak ptaszki, które widzieli w
drodze do szpitala. Jeff czytał jej na głos artykuł z gazety, tak jak Jeremy
czytał Zii tego ranka. Scena była tak swojska, że zachciało jej się płakać.
Oczywiście nie rozpłakała się. Podeszła do matki i uścisnęła ją. Potem
uścisnęła Jeffa, przepełniona wdzięcznością za to, jakim był człowiekiem, za
miłość i troskę okazywane jej matce.
- Jeremy, wez go na dół i nakarm - poprosiła Caileen - bo inaczej zaraz
stanie siÄ™ marudny jak niedzwiedz obudzony z zimowego snu.
- Patrzcie no, kto tu się tak wymądrza. - Jeff wzniósł oczy do nieba. -
Od wczoraj domaga się czegoś konkretniejsze-go niż bulion. Doktor obiecał,
że dostanie wieczorem jakiś przecier, jeśli poziom enzymów nadal będzie
wzrastać.
- Wcale nie prosiłam o papkę dla niemowląt - skrzywiła się Caileen.
Wybuchnęli śmiechem.
Kiedy panowie wyszli, Zia wzięła matkę za rękę.
- Zabrali jedną kroplówkę i usunęli monitory. To dobry znak. Był już
lekarz?
- Tak, zaraz po szóstej. Nie wiem, kiedy on śpi i widzi swoją rodzinę.
Skoro już mowa o rodzinie, dzwonili Tony i Kri-sta. Prosili, żeby pozdrowić
ciebie i Jeremy'ego. Krista i Lance dziś po południu jadą z Francji do
Włoch. Mają się tam spotkać z producentem oprogramowania. Za to Tony
powiedział mi, że spodziewają się dziecka, masz pojęcie? Nasz zbuntowany
Tony zostanie tatusiem! SÄ… bardzo podnieceni.
- Cudownie - ucieszyła się Zia.
80
RS
Szczerze cieszyła się szczęściem obu młodych par. Znalezli swoją
prawdziwą miłość. Westchnęła i poczuła ukłucie zazdrości.
Ostrożnie, skarciła się w myślach.
- Wszystko się dobrze układa. - Kiedy Caileen się uśmiechała, robiły
jej się zmarszczki na nosie. - Powinnam była powiedzieć lekarzowi, że od
miesięcy nie czułam się tak dobrze. Mam teraz wyrzuty sumienia, że
musieliście rzucić wszystko z Jeremym i pędzić tutaj.
Zia przysunęła krzesło, żeby mogły wygodnie poplotkować.
-I tak jestem wolna, bo zaczynam pracÄ™ dopiero w drugim tygodniu
sierpnia. Jeremy parÄ™ razy dziennie rozmawia przez telefon z kierownikami
swoich budów, tak że nie ma sprawy... - urwała, jakby się nad czymś
zastanawiała. - Nie masz powodów, by czuć się czemukolwiek winna.
- Powinnaś szukać mieszkania i zacząć się urządzać. Zagospodarować
siÄ™ w nowym biurze.
- Już to zrobiłam. Jest wielkości schowka na miotły, a sekretarka
urzęduje w nim chyba od chwili, kiedy położono kamień węgielny pod ten
budynek.
- Ma swoje lata?
- Wiek nie jest problemem - ciągnęła Zia. - Problemem jest jej
skostnienie i rutyna. Program rządowy wymusi kilka zmian, które nie będą
łatwe do przyjęcia dla takich jak ona.
- Na przykład?
- Choćby rozliczenia. Musimy rozliczać się z każdego projektu i
każdego wydanego grosza. Będziemy to robić komputerowo, używając
programu, który, moim zdaniem, jest bardzo sprawny. Pobiera informacje z
konta bankowego szkoły, przetwarza dane, a następnie odprowadza kwoty
81
RS
na odpowiednie konta. Otworzyłam rachunek bieżący w banku i wiem, że są
podłączeni do sieci. Nie powinno być żadnych problemów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]