[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaciągnięciu jej do łóżka, i nie wracają do szalonej młodości.
45
R
L
T
 Zmieniłeś się  powiedziała cicho.  I nie mam na myśli godnego
zaufania wozu czy altruistycznej natury.
 Dorosłem. Ludzie już tak mają.
 Jesteś... sztywny. Kiedyś umiałeś się bawić. Miałeś ochotę na
przygody.
 Potrafię się bawić  zaprotestował, zaraz jednak coś go tknęło. Czy
wyprawę na narty można nazwać zabawą? Przydarzyły mu się raptem dwie w
ciągu ostatnich dwóch lat. Zresztą chodziło o zacieśnianie więzi z
inwestorami. Owszem, od czasu do czasu umawiał się ze znajomymi i
chadzał na randki, ale odkąd opuścił Beckett's Run, nie zrobił nic
brawurowego.  Kiedy człowiek dorośnie, wszystko staje się inne. Ma się
obowiązki  dodał po chwili.
 Jak żona i dzieci?
 Nie mam żony  odparł, niepewny jej intencji. Na drugie pytanie nie
miał już takiej prostej odpowiedzi. Sprawa wymagałaby zagłębienia się w
życie osobiste, a przysiągł sobie, że na to nie pozwoli.  A ty? Wciąż jesteś
tak samo rozrywkowa i żądna przygód?
 Przykro mi, ale nic z tego nie będzie. Znajdę ci kogoś innego. 
Unikając jego wzroku, schowała notes do torebki.
Zanim wstała, chwycił jej dłoń. Ten niewinny z pozoru dotyk
zelektryzował ich, budząc wspomnienia, pożądanie i żal za tym, czego nie
dane im było zasmakować.
 Nie uciekaj znowu  poprosił, puszczając jej dłoń.
 Nie uciekam  zaprotestowała, a w jej oczach zapłonął ogień.
 Tak? Przecież to twoja specjalność. Gdy tylko ktoś znajdzie się zbyt
blisko, wiejesz, gdzie pieprz rośnie!  Natychmiast pożałował tych słów,
myśląc przy tym, co w niej jest takiego, że popada ze skrajności w skrajność.
46
R
L
T
Kiedy kelnerka przyniosła zamówione dania, w milczeniu zajęli się
jedzeniem. Już po pierwszym kęsie na twarzy Grace zagościł błogi uśmiech.
 Jest tak pyszne, jak pamiętam.
 Pewne rzeczy siÄ™ nie zmieniajÄ….
 A inne jak najbardziej.
 Może zaczniemy od początku i skupimy się na pracy, zamiast na... 
Urwał, bo na kolana wskoczył mu ciemnowłosy chłopczyk. W ślad za nim w
drzwiach restauracji pojawiła się zmieszana matka J. C.
 Chcę być z tobą, nie z babcią  wyszeptał mu czterolatek do ucha.
Grace pytająco uniosła brwi, ale J. C. zignorował ją, nachylając się ku
Henry'emu.
 Ze mnÄ… siÄ™ raczej nie pobawisz. To babcia ma wszystkie fajne
zabawki.
 Ale nie chce się ze mną bawić samochodami. Woli Barbie, a ja nie
lubię lalek  powiedział, krzywiąc buzię.
J. C. spojrzał na matkę, która wzruszyła ramionami. W jej błękitnych
oczach odbijały się przeróżne uczucia. Zabawki, które zdjęła ze strychu,
należały w głównej mierze do jego siostry. Wiązały się z nimi słodko 
gorzkie wspomnienia.
 Przepraszam  szepnęła.  Staram się, ale czasami...
 Wiem, mamo. Już dobrze. Ja się nim zajmę.
 Na pewno?  spytała z wahaniem.
 Nie ma sprawy. A kiedy wrócimy, położę go spać.
 Dobrze. Dziękuję, J. C.  powiedziała z ulgą, pożegnała się i wyszła.
 Może zamówimy lody, a potem pójdziemy na spacer do parku? 
spytał Henry ego.
47
R
L
T
 Lody? Przecież jest zima  zaśmiał się malec.  Nikt nie je lodów,
kiedy jest zimno na dworze.
 A jednak tak. To dlatego bałwanki są okrągłe i mają tłuste brzuszki. A
ty, mój drogi, tyle czasu spędzasz na dworze, że zyskasz przezwisko Znieguś!
 Naprawdę pójdziemy do parku?  Uśmiech malucha przybladł.  Już
raz mi obiecałeś, ale nie poszliśmy.
J. C. zrobiło się przykro. Nie znosił rozczarowywać Henry'ego. Jednak
im bardziej się starał, tym więcej pojawiało się przeszkód. Były takie dni, że
wszystko szło na opak. Jednak kiedy patrzył w oczy dziecka, wiedział, że naj-
ważniejsze to przy nim być. Szczególnie w te święta.
 Wiem, smyku. Ostatnio mam dużo pracy. Przepraszam. Ale dziś
pokażę ci te wszystkie fajne rzeczy, które szykujemy na Zimowy Festiwal.
 No dobrze.  Dzieciak usiadł obok J. C., podpierając brodę rękami.
Wtedy zauważył Grace i pociągnął go za rękaw.  Rozmawiasz z obcą osobą
 szepnÄ…Å‚.
 Grace nie jest obca. To moja dawna przyjaciółka. Długo się z nią nie
widziałem. Grace McKinnon, przedstawiam ci Henry'ego, śniegowego
bałwanka i łobuziaka.
 Wcale nie rozrabiam!  zaprotestował dzieciak.
 Wiem, że nie.  Potargał mu czuprynę.
 Miło mi cię poznać, Henry.  Grace wymieniła z nim uścisk dłoni.
 Lubisz lody?  zapytał.
 Najbardziej na świecie  odparła z uśmiechem.  Twój tata zresztą
też. O ile pamiętam, jego ulubione to czekoladowe z kawałkami czekolady i
polewÄ… czekoladowÄ….
 Ale ja nie jestem...  J. C. opiekuńczym gestem położył dłoń na
ramieniu chłopca.
48
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire