[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadrapaniami i spojrzał na szkarłatne krople na koniuszkach palców. Nagle zamierzył się i
uderzył Karelę w twarz. Siła ciosu była tak duża, że złodziejka i dwaj przytrzymujący ją
mężczyzni zachwiali się.
Nie skrzywdz jej! warknęła gniewnie zawoalowana kobieta. Twoja uroda nie
ucierpiała ani trochę, Taramenonie. A teraz, przygotuj ją do transportu.
Kilka batów nie wyrządzi jej szkody, Synelle odparł posępnie przystojny szlachcic a
ja w ten sposób nauczę ją moresu.
To imię tak zaszokowało Karelę, że nie dosłyszała odpowiedzi kobiety w woalce.
Mocodawczyni Conana! Czy ta kobieta dowiedziała się o jej związku z Cymmerianinem i
zapragnęła pozbyć się rywalki? Cóż, miała Cymmerianina, by móc negocjować swoje
uwolnienie, a jeśli Derketo pozwoli, dostanie również tę zdradziecką szlachciankę, by zawisła
za nogi u boku barbarzyńcy.
Karela otworzyła usta, aby złożyć korzystną jej zdaniem, ofertę wolność dla Conana w
zamian za jej własną lecz w tej samej chwili brutalnie wciśnięty między zęby knebel
wepchnął jej słowa z powrotem do gardła. Stawiała opór niczym wygłodniała pantera, ale
trzech mężczyzn to było dla niej zbyt wiele. Ze spokojem, który odczuła jak drwinę, uczynili z
niej zgrabną paczuszkę. Związali przykurczoną, z kolanami podciągniętymi do brody i
skrępowawszy nadgarstki, przywiązali jej ręce do kostek, nie przejmując się zbytnio, że
sznury wrzynały się głęboko w ciało. Kiedy jeden z kawalerzystów przyniósł wielki płócienny
worek, na wspomnienie swych planów względem Synelle, włącznie z tym, jak zamierzała
odstawić ją Conanowi, złodziejka oblała się rumieńcem.
Przynajmniej może się nadal czerwienić zaśmiała się Synelle, gdy Karela została
bezceremonialnie wrzucona do worka. Sądząc po jej języku, byłam niemal pewna, że nie
zostało w niej za grosz przyzwoitości. Zanieście ją do koni. Musimy się pospieszyć, sprawy
rozgrywają się szybciej niżbym sobie tego życzyła, niemniej musimy im sprostać.
Muszę wrócić do pałacu, aby wypełnić moje obowiązki oznajmił Taramenon.
Dołączę do ciebie tak szybko, jak tylko będę mógł.
Uwiń się możliwie jak najszybciej rzekła łagodnym tonem Synelle bo mogę zmienić
zdanie i przyjąć miast ciebie Conana.
Gdy więzienie Kareli kołysząc, podciągnięto w górę, złodziejka poczuła łzy spływające po jej
policzkach. Niech Derketo porwie Cymmerianina! Raz jeszcze została przez niego
upokorzona. Miała nadzieję, że Jamaran poderżnie mu gardło. I że uczyni to powoli.
XVIII
Conan leżał związany na zakurzonej, kamiennej posadzce cały dzień i noc, zabijając czas z
cierpliwością godną drapieżnika z głębi dżungli. Koncentrował wszystkie swoje myśli oraz
całą energię na obserwację i wyczekiwanie. Polecenie Kareli, by został napojony i
nakarmiony zignorowano, i choć czuł lekki głód i pragnienie, zbytnio się tym nie przejmował.
Bez jedzenia i picia obywał się już niejednokrotnie znacznie dłużej i wiedział, że zaspokoi obie
te potrzeby, kiedy tylko rozprawi się z pilnującymi go mężczyznami. Prędzej czy pózniej ktoś
popełni błąd, a on wykorzysta każdą nadarzającą się okazję. Prędzej czy pózniej zyska swoją
szansÄ™.
Zapadła już noc i zapalono wiszące na ścianach lampy, lecz po odjezdzie Kareli nikt nie
zadał sobie trudu, by zasłonić kocami długie, wąskie otwory strzelnicze pełniące tu funkcję
okien. Gdy zabrakło ognistowłosej przywódczyni, wśród jej podwładnych częściej i gorliwiej
zaczęły krążyć gliniane, proste dzbany z winem, a czterej mężczyzni, którzy jeszcze nie udali
się, chwiejnym krokiem, do jednego z pokoi na piętrze wieży, by zapaść w głęboki, pijacki
sen, nie żałowali sobie mało szlachetnego trunku i zabawiali się grą w kości. Ogień w wielkim
kominku przygasł, ostatnie z grubych polan, które leżały pod ścianą wypaliły się dawno temu,
a nowych nie przyniesiono. %7ładen z mężczyzn nie zajął się żelaznym kotłem wiszącym nad
ogniem i teraz z wonią niemytych ciał grasantów mieszał się swąd przypalonego gulaszu.
Naraz Tenio odrzucił kości i skórzany kubek.
Do tego czasu powinna już wrócić mruczał. Co ją powstrzymuje?
Może wybrała wolność odburknął Jamaran. Przeniósł zmętniały wzrok na Conana i
obnażył w złowrogim grymasie krzywe, pożółkłe zęby. A nas zostawiła z tym osiłkiem,
którego tak się obawiała.
Marusas usiłujący zebrać kości do kubka nagle znieruchomiał.
Myślisz, że uciekła na pewno ze złotem? Suma zaiste wydaje się olbrzymia, ale w gruncie
rzeczy tyle wyniósł jej zysk w zeszłym miesiącu.
Niech was Erlik pochłonie, grajcież! uciął mężczyzna z rozciętą pośrodku skórzaną
przepaską zawiązaną w miejscu, gdzie znajdował się ongiś nos, zanim mu go odcięto. W
bladych oczach mężczyzny stale czaił się wyraz gniewu, jak gdyby wiedział, co ludzie myśleli o
jego szpetocie i nienawidził ich za to. Jestem dwadzieścia sztuk srebra do tyłu, obstawiłem
i zamierzam się odegrać. Grajcież wreszcie, łajdaki!
Trzej mężczyzni zignorowali go.
Jamaran walnął pięścią, wielkości małej szynki, w blat stołu.
To druga sprawa. Dlaczego kobieta ma otrzymywać dziesięć razy większy zysk z łupów
niż którykolwiek z nas? Niechby spróbowała sama szczęścia w tym fachu, ciekawe jak wtedy
by się jej powiodło. Mężczyzni, których spróbowałaby okraść, pokazaliby jej, gdzie winno być
miejsce kobiety. Bez nas byłaby jedynie zwyczajnym rzezimieszkiem, tanią złodziejką, która
nie miałaby nawet co marzyć o takich zyskach i która, gdyby ją schwytano, pewno
próbowałaby za wszelką cenę uniknąć napiętnowania.
Czym bylibyśmy bez niej? zaoponował Tenio. Ile zyskalibyśmy sami? Teraz jęczysz,
że zarabiamy tylko pięćdziesiąt sztuk złota miesięcznie, lecz sam nigdy nie wydoliłbyś więcej
niż dziesięć.
To kobieta! rzekł ogromny Kuszyta. Miejsce kobiety jest w łóżku mężczyzny lub
przy kuchni, gdzie gotuje mu strawę. One nie są do wydawania rozkazów.
Marusas roześmiał się i pociągnął końce swych sumiastych czarnych wąsów.
Sam też chętnie bym jej dosiadł. Byłoby miło założyć takiej klaczce wędzidło, co nie?
Nawet we dwóch nie zdołalibyście jej okiełzać parsknął Tenio.
Tak jak i wy nie przepadam za wysłuchiwaniem rozkazów kobiety, lecz ona napełnia
moją kieszeń złotem i to w ilościach, o jakich dotąd nawet mi sienie śniło. Poza tym zdaję
sobie sprawę, że musiałbym odtąd stale ją wiązać, w przeciwnym razie ryzykowałbym, że
obudzę się z ustami wypełnionymi krwią z podciętego gardła. Albo może nawet czymś
gorszym.
Brak ci jajec prychnÄ…Å‚ drwiÄ…co Jamaran i kolnÄ…Å‚ Zamoranina wielgachnym Å‚okciem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]