[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za kogo go uważasz.
- Nie mam zamiaru słuchać twoich błyskotliwych uwag. - Liza
ruszyła w stronę drzwi. Nie wierzyła, że Trent zatrzyma ją w areszcie.
Blefował, polecając swoim ludziom przywiezć ją na posterunek.
183
RS
- Spróbuj otworzyć te drzwi, a każę przenieść cię do celi.
A więc jednak nie żartował. Zaskoczona, zdjęła dłoń z klamki.
- Dlaczego to robisz?
- Już ci powiedziałem, tak się składa, że obchodzi mnie twój los.
- Uważasz, że wiesz lepiej ode mnie, jak powinnam postępować?
- Nawet nie próbowała zaakceptować swoistej troskliwości Trenta.
- Wyobraz sobie, że akurat w tym przypadku tak. -Zrobił kilka
kroków w kierunku Lizy, ale zawahał się, zatrzymał. - Zastanowiłaś
się choćby przez chwilę, dlaczego oskarżam Duke'a Massone o
dokonanie morderstwa? Pięć lat temu był przecież tylko podejrzanym,
nikt nie wysuwał oskarżeń pod jego adresem.
Niewiele ją obchodziły prawne i semantyczne subtelności
wywodów Trenta. Czekała, aż dzielny detektyw przejdzie do faktów.
- Mów dalej - ponagliła.
- Nie brałem udziału w pierwszym dochodzeniu. Jeśli dobrze
pamiętasz, nie znaleziono wówczas winnego zabójstwa Marcelle.
Owszem, podejrzewano Duke'a, ale kiedy policja znalazła jego
samochód w Austin, porzucony i zdemolowany, uznano, że padł
ofiarą intrygi, że jednym słowem ktoś go załatwił.
Liza skinęła głową, zastanawiając się, dlaczego Trent po raz
kolejny powtarza jej rzeczy, o których wiedziała wcześniej. Jakie ma
intencje? Czy to możliwe, żeby kompletnie zwariował i ścigał Duke'a
tylko z jej powodu?
- Uznano - powtórzył z naciskiem - że sprawiedliwości stało się
zadość. Duke zabił Marcelle, po czym sam został zamordowany.
184
RS
- Duke nie zabił...
- Daj mi skończyć. Sprawa jest bardziej skomplikowana, niż ci
siÄ™ wydaje.
Liza wzdrygnęła się. Miała ochotę wybiec z pokoju, uciekać,
gdzie oczy poniosą, byle nie słuchać już Trenta. Wyraz jego twarzy,
współczucie przemieszane z satysfakcją, wprawił ją w przerażenie.
- Kończ, przestań mnie dręczyć - rzuciła ostro, niepewna, ile
jeszcze jest w stanie wytrzymać.
- Wszystko wskazuje na to, że mój poprzednik, który prowadził
sprawę Marcelle, działał pod dyktando naszych miejscowych
polityków.
- No i co z tego?
Trent podszedł bliżej. Podniósł dłoń, jakby chciał dotknąć Lizy,
ale powstrzymał się.
- Otóż ci panowie mieli jakieś powiązania z Marcelle.
- Powiązania... - Nagle ją oświeciło. - Marcelle dostarczała im
dziewczyny.
- Owszem.
- Jak miło - zauważyła kwaśno.
- Owszem, i pikantnie. Otóż Marcelle miała upodobanie do
robienia zdjęć, kochała też pieniądze.
- Miała kompromitujące fotografie?
- Miała i żądała za nie zapłaty.
Liza poczuła niemiły skurcz w żołądku.
- Ciągle nie rozumiem, co to ma wspólnego z Dukem.
185
RS
- Kiedy Marcelle zginęła, wiele osób w mieście odetchnęło z
ulgą. Ale nie politycy. Całkiem słusznie bali się, że w trakcie
dochodzenia na jaw wyjdÄ… ich ciemne sprawy.
Pod Lizą ugięły się kolana. Resztkami sił oparła się o drzwi.
- Mój poprzednik zrobił wszystko, by możliwie jak najszybciej
zaniknąć sprawę. Jak ci mówiłem, uznano, że Duke zabił Marcelle, po
czym sam został zamordowany.
Zbytnia wnikliwość policji mogłaby zrujnować kariery
przyjaciół Massone. - Trent poprawił marynarkę. - Wznawiając
dochodzenie, przysporzyłem sobie wielu wrogów.
- Ciągle nie rozumiem, co to ma wspólnego z Dukem -
powtórzyła. - Minęło pięć lat, nie natrafiłeś chyba nagle, po takim
czasie, na jakieÅ› nowe dowody.
- Owszem, Lizo. Przykro mi to mówić, tym bardziej że nigdy nie
ukrywałaś przede mną, co czułaś do Duke'a. W jego samochodzie
znaleziono ślady krwi. Pobrano próbki, ale nigdy ich nie przebadano.
Dopiero teraz. Okazało się, że to krew Marcelle.
Lizie zakręciło się w głowie. Gdyby Trent jej nie podtrzymał,
osunęłaby się na podłogę.
- Nie - wykrztusiła. - To nieprawda.
- Niestety prawda. Na tylnym siedzeniu samochodu znaleziono
ślady krwi Marcelle.
Targały nią tak sprzeczne odczucia, że z trudem mogła zebrać
myśli. Skupić się, musi się skupić. Coś się nie zgadzało w scenariuszu
Trenta.
186
RS
- Nie wierzę. Gdyby Duke odzyskał pamięć, na pewno
wyjaśniłby wszystko.
- Nie sądzisz, że jego amnezja to bardzo wygodna wymówka?
Popatrz, pomimo utraty pamięci jednak cię odnalazł, przypomniał
sobie, że cię kocha, a reszty nie pamięta. Jakoś trudno mi przełknąć te
bajeczki.
- Przestań! - Liza miała ochotę zakryć uszy dłońmi, żeby nie
słyszeć oskarżeń Trenta.
- Nie przestanÄ™, Lizo. Zadajesz siÄ™ z mordercÄ…. Nie wiesz, kim
jest, podobnie jak nie wiedziałaś pięć lat temu. Spójrz prawdzie w
oczy, uznaj, że żyłaś złudzeniami.
- Ani słowa więcej! - Liza wyrwała się Trentowi. Jednego udało
mu się dokonać: rozwścieczył ją tak bardzo, że zapomniała o lęku, a
jej głowa zaczęła pracować z niezwykłą jasnością.
- Jak mnie znalazłeś w biurze Joe Peeblesa? - Z miny Trenta
wywnioskowała, że nie uzyska odpowiedzi. - Zadzwonił do ciebie czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire