[ Pobierz całość w formacie PDF ]
są wszelkie wysiłki, by marzyć o jakiejś zmianie na lepsze myślała z
żalem.
Zastosować się zaś do niego było dla Kasi równoznaczne z pogrążeniem
się w nicość. Ale jej to nie groziło, raczej wszystko niż to. Za dużo było w
niej mocy do życia innego. Zwalczać się przeto nawet nie próbowała.
Sprzedaż Pochlebów ostateczna nie uczyniła na Warze zbyt silnego
wrażenia. Zlekceważył sobie ten fakt i miał nowy powód do kpin z samego
siebie. Wezwany przez Kmietowicza dla regulowania interesów podjął z
Kromiłowa dużą sumę pieniędzy, którą Kasia chciała pokryć długi zaległe i
obowiązujące i wyjechał do Warszawy, szydząc z siebie i z Kmietowicza,
że nareszcie Pochleby spławione".
RS
132
Kasia, korzystając z czasu, pośpieszyła do Lwowa. Zadowolona z
postępu robót przy budowie, wróciła do domu razniejsza. Dębosz pokrzepił
znowu jej ducha, czuła jego opiekę moralną nad sobą i nieco jaśniej patrzyła
w przyszłość...
Może właśnie upadek Pochlebów będzie dla Wara przełomem na lepsze?
Może zrozumie ją bardziej, może nie będzie jej krępował i sam otrzezwieje?
Kasia pod wpływem Dębosza i jego tężyzny widziała już wszystko w
jasnych barwach. Powzięła zamiar pojechania do Warszawy po Wara, gdy
nadszedł telegram od Kmietowicza:
Edward długów nie spłacił, wyjechał za granicę nie wiem dokąd.
Zawiadomił mnie, że wróci wkrótce. Dłużnicy nalegają, sprawa pilna.
Przyjazd pani konieczny".
Papier zaszeleścił gwałtownie w drżącej dłoni Kasi.
RS
133
ROZDZIAA XV
W zagrodzie Dęboszów Franka wpadła do kuchni, łapiąc się za głowę i
wrzeszczÄ…c:
Rety! A to kiej przed jakim pałacem maszyny ci w obejściu warcom,
że jaż ha! Pani gospodyni, ady gości do nas nawaliło!...
Dziewczyna zajrzała do izby Dęboszowej.
Gdzież ta pani jest? La Boga, to pani gospodyni nie słyszom?
Słyszę, ino przecie ogarniam się krzynę. Akurat jęłam się szykować
na wotywę, kiej goście zajechali. Zawiąż mi chustkę, Franka, ręce mi latają
z pośpiechu. A zrób piękny węzeł, duchem! Syn przyjmuje w świetlicy,
rychło tu po mnie wpadnie.
Kto ci to jest taki? bo ino pana z Poturzyc znam pytała
zdyszana dziewczyna.
Syn krzyknął do mnie, biegnąc do gości, że to państwo Strzeleccy i
państwo Pobogowie z synem i córeczką. %7ływo biegaj po Felka! Palić trza
pod płytą, kawę gotować. Ty ruszaj po kurczaki!
Ila ich zaślachtować?
Z mendel abo więcej, a wybieraj co tłuściejsze. Warzywa przynieś z
sadu. Może by Tomuś śliwek renklodów narwał.
Dyć do obiadu nie rychło. Przódzi trza śniadanie warzyć.
Prawda, prawda! Idę po masło i ser. Chwała Bogu, wszystko i chleb
wczorajszy, świeży. Daj garnuszek na śmietankę, żywo.
Felka wołaj!
Aha juści, stoi ci jucha przed maszynami i z sioferami gada. Tera go i
nie zawołasz. A Kadej jeszcze w stajni obrządza.
Do kuchni wpadł Andrzej i zawołał wesoło.
Mamo, proszÄ™ do nas! Mamo!
Kobieta zaczerwieniona weszła z synem do świetlicy trochę nieśmiało.
Ale tu otoczyły ją zaraz Teresa Pobożyna i Dada Strzełecka. Witały się
wesoło. Dęboszowa podawała im rękę rozbrojona wdziękiem młodych
kobiet. Strzełecki witał matkę Andrzeja jak dobry przyjaciel, przedstawiając
Poboga, który znowu prezentował jej czternastoletniego syna i
jedenastoletnią hożą dziewczynkę.
Oto piękna parka zachwyciła się Dęboszowa, całując Joasię. To
tylko dwoje państwo mają?
Ale gdzież tam zawołał wesoło Pobóg. Młodszych dwoje zostało w
domu.
RS
134
Nasz dwuletni synek także został, na gospodarce, w Słowoho-rze
pochwaliła się Dada Strzełecka. A to co za chłopczyk? To może ow Tomek,
o którym pan opowiadał spytał Dębosza.
Tak, to on, Tomek, chodzże prędko, przywitaj się. Ale chłopiec
zdyszany, na widok obcych mu pań zmieszał się okropnie. Podniósł
chabrowe oczy na Dębosza i wyszeptał:
Ja myślał, że to pani dziedziczka z Kormiłowa. Toć ma przyjechać do
nas...
Cień przeleciał przez twarz Andrzeja.
Tomek ukłonił się onieśmielony, ale uściskany nabrał odwagi a już z
Joasią i Cisiem poszło bardzo gładko. Przybył jeszcze brat Andrzeja, uczeń
siódmej klasy, Wojtuś Dębosz. Jako najstarszy z młodszej kompanii objął
od razu ster i z Cisiem Pobogiem, Joasią i Tomkiem chcieli wędrować do
ogrodu ale Dęboszowa zaprosiła do stołu. Zniada-nie przeszło na wesołej
pogawędce. Dęboszowa rozlewała kawę, mleko, krajała razowy i biały
chleb, podawała masło i ser z kminkiem, szynkę, rozmawiając przy tym
swobodnie z gośćmi, którzy jedli z apetytem, opowiadając wrażenia z
podróży.
Jakie ładne są Zagórzany mówiła Teresa Pobożyna. Taka
Prawdziwa wieś i taka kulturalna. Słysząc od męża o pańskim domu same
[ Pobierz całość w formacie PDF ]