[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kochał i szanował swoje dzieci, starając się zapewnić im
szczęśliwe dzieciństwo i ułatwić strat w dorosłość. Naturalnie,
miał świadomość, że nie zdoła całkowicie uchronić ich przed
uwikłaniami rodzinnymi, zważywszy na postawę Lucindy i jej
braci.
Lucinda widziała, jak Taylen zmierza ku drzwiom w
towarzystwie Jonathona Wigmore a. Zwiadoma krążących w
towarzystwie najświeższych plotek, wywołanych
niespodziewanym pojawieniem się Alderwortha, najchętniej
opuściłaby jak najszybciej salę balową. Wiedziała jednak, że
wcześniejszym wyjściem jedynie przyczyniłaby się do powstania
nowych pogłosek. Została więc, by nadal prezentować sztuczny
uśmiech i udawaną swobodę. Tylko Posy zorientowała się, jaki jest
stan ducha przyjaciółki, i rozmyślnie omijała wzrokiem jej twarz.
Na poczÄ…tku tego wieczoru Lucinda po raz pierwszy z
powodzeniem zaprezentowała się jak osoba, za którą starała się
uchodzić od przyjazdu do Londynu, czyli jak opanowana dama o
nienagannych manierach, występująca w towarzystwie z
podniesionym czołem. Tymczasem niespodziewanie pojawił się
Alderworth, czym kompletnie ją zaskoczył, i momentalnie zburzył
jej z trudem wypracowany spokój. Propozycja, którą jej
przedłożył, wręcz ją zaszokowała. Na dobrą sprawę było to
ultimatum. Zgodziła się, bo miała serdecznie dość stanu
zawieszenia i jednak dostrzegła w nim pewne korzyści
Uśmiech zaigrał na jej ustach, gdy Edmund Coleridge
podszedł, by poprosić ją do tańca. Dygnąwszy, wdzięcznie podała
mu rękę.
Pózniej po powrocie do własnej sypialni i umoszczeniu się w
łóżku Lucinda raz po raz odtwarzała w pamięci nieoczekiwanie
spotkanie z Taylenem Ellesmere em. Wspólny taniec okazał się
przyjemny, a co więcej, ku własnemu zdumieniu, bliskość dawno
niewidzianego męża odebrała jako podniecającą. Odrzuciwszy
kołdrę, Lucinda wstała z łóżka, zdjęła nocną koszulę i podeszła do
sporego lustra toaletki, stojącej na drugim końcu pokoju.
Może nie była obficie obdarzona przez naturę, ale wszystko
miała na swoim miejscu, czyż nie? Stanęła bokiem i garbiąc się,
spróbowała wypiąć brzuch, aby wydawał się pełniejszy. Jakie to
uczucie, nosić w sobie dziecko? zadała sobie w duchu pytanie.
Położyła rękę na brzuchu i wyprostowała się z uśmiechem. Długie
włosy jasną falą opadły jej na plecy. Przypuszczała, że znany z
licznych romansów Taylen był przyzwyczajony do
doświadczonych kobiet, umiejących wzbudzić w mężczyznie
namiętność. Nie może się z nimi równać. Na myśl o tym uśmiech
zgasł na jej twarzy.
Pukanie do drzwi sprawiło, że rzuciła się po koszulę i
szlafrok. Ledwie zdążyła się ubrać, do pokoju weszła Emeralda.
Miała zdecydowanie niezadowoloną minę i Lucinda pomyślała, że
to skutek rozmowy, jaką odbyły po powrocie do domu na temat
propozycji Taylena.
Nie musisz z nim wyjeżdżać powiedziała, od razu
nawiązując do sprawy, o której niedawno dyskutowały.
Alderworth przypomina mi żeglarzy z Mariposy szorstkich,
prymitywnych mężczyzn, mających na rękach krew, a za sobą
dzieciństwo, które zabiło w nich całą dobroć.
Nie jest piratem, tylko księciem.
Tytuł to jedyna różnica. Jeżeli czegoś chce, to będzie do
tego dążył bez względu na istniejące przeszkody. Gdyby choć
jeden włosek spadł ci z głowy, to&
Jestem mężatką przerwała bratowej Lucinda. Pragnę
dziecka i chcę mieć swój dom.
Przecież tu jest twój dom.
Nie, to rezydencja książęca, przekazywana z pokolenia na
pokolenie i aktualnie należąca do Ashera, mojego najstarszego
brata. Nie chcę wciąż tu tkwić, a niedługo przekroczę trzydziestkę.
Kochasz Alderwortha?
Prawie go nie znam.
Ale cieszysz się, że możesz spróbować, tak?
Tak.
Zapadło przedłużające się milczenie, które przerwała
Emeralda:
Chcę ci coś podarować. Sięgnęła za dekolt nocnej koszuli
i zdjęła wisiorek z jadeitem. Już nie jest mi potrzebny, a to
cudowny talizman. Dostałam go od pewnej starej kobiety na
Jamajce i rzadko go zdejmowałam. Wiem, że jeśli będziesz go
nosić, spotka cię dobro i szczęście. Podała szwagierce wisiorek i
dodała: Na szczęście.
Lucinda zacisnęła palce wokół zielonego kamienia. Przyszło
jej do głowy, że sowicie opłacone urodzenie spadkobiercy trudno
uznać za spełnienie marzenia o szczęściu. Nie powiedziała tego
jednak na głos.
I jeszcze jedno: mężczyzni to nieskomplikowane
stworzenia. Jeżeli tak podejdziesz do męża, to będziesz wiedziała,
jak go zadowolić.
W blasku świec, z rozpuszczonymi włosami i lśniącymi
turkusowymi oczami, Emeralda wyglądała jak czarodziejka z
jednej z bajek, które Lucinda czytała w dzieciństwie. Zawiesiła na
szyi wisiorek.
Taylen umówił się z Tarisem Wellinghamem w gospodzie
Pod Trzema Wesołymi Rzeznikami, usytuowanej przy Warwick
Lane. List do brata Lucindy wysłał zaraz po śniadaniu, i ledwie
śmiał marzyć, że jego prośba zostanie wysłuchana. Ucieszył się
więc, gdy po wejściu do lokalu ujrzał Wellinghama, który na jego
widok odesłał towarzyszącego mu służącego do odległego stolika.
Dziękuję, że przyszedłeś powiedział choć termin był
bardzo krótki.
Taris roześmiał się.
Pomysł spotkania w zatłoczonym lokalu rozwiał moje
obawy, że mogłoby się ono przerodzić w fizyczne starcie. Lepiej i
z większym pożytkiem dla sprawy spokojnie ją omówić. O co ci
chodzi?
Poprosiłem twoją siostrę, aby wyjechała ze mną jutro do
Alderworth Manor, a ona zaaprobowała ten pomysł.
Już ją o to zapytałeś?
Wczorajszej nocy na balu u Croxleyów.
Wobec tego musiałeś wyznaczyć wysoką nagrodę za zgodę
Lucindy zauważył Taris, obrzucając księcia przenikliwym
spojrzeniem bursztynowych oczu. Uwierz mi, ona ciÄ™ nienawidzi
i lepiej, żebyś ponownie zszedł jej z oczu. A może jesteś jednym z
tych uparciuchów, którzy lubią dopatrywać się nadziei tam, gdzie
jej nie ma, i wolą do końca życia walić głową w mur, niż przyjąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]