[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co mnie z kolei w najmniejszym stopniu nie interesowało.
Najgorszy w czasie mojego pobytu był dzień, kiedy przyszła z wizytą moja przyjaciółka
Daira, z którą w dzieciństwie niemal się nie rozstawałam. Najpierw strasznie się ucieszyłam,
ale gdy tylko weszła do domu, wiedziałam, \e nic ju\ nie jest takie jak dawniej. Daira miała
na sobie długi, biały śalvar-kamiz i włosy schowane pod zasłoną. Mało tego - moja Daira,
która z nas dwóch zawsze była zuchwalsza i \ywsza, zamieniła się w cichą, powściągliwą
kobietę. Siedziała na kanapie w pokoju, bardzo uwa\ając, \eby nie wykonać \adnego
niestosownego gestu i sprawiać tak niepozorne wra\enie, jakby jej w ogóle nie było.
Rozmawiałyśmy o moim \yciu w Austrii, ale z ka\dym zdaniem widziałam coraz wyrazniej,
w jakie zakłopotanie wprawiają ją moje opowie-
III
ści. Niepojęte było dla niej, \e kobiety mogą siedzieć w kawiarni i rozmawiać z chłopakami,
tak jak ja to robiłam w Linzu. A kiedy powiedziałam, \e latem czasami chodzę na basen,
popatrzyła na mnie tak zbulwersowana, jakbym się jej właśnie zwierzyła, \e ka\dego dnia z
kim innym idę do łó\ka.
Jedyną jej rozrywką w ciągu tych siedmiu lat były dwa wyjazdy z rodziną na zakupy do
Lahauru. Jej \ycie toczyło
Po przyjezdzie do Dhedaru często mieliśmy gości. Ledwo się skończyło jedno przyjęcie,
trzeba było przygotowywać następne.
III
100
się na 50 metrach kwadratowych domu i 100 metrach kwadratowych wewnętrznego
podwórka, ale zdawało się, \e jej to wcale nie przeszkadza. Powiedziała mi, \e w przyszłym
roku wydają ją za mą\ - naturalnie za mę\czyznę, którego jeszcze nigdy nie widziała - i ju\
się na to cieszyła: na ślub, na swojego mę\a i na dzieci, które mu urodzi.
Gdy po dwóch godzinach przyszedł po nią jej brat - bo samej naturalnie nie wolno jej było
wyjść na ulicę - byłam wstrząśnięta do głębi. Zrozumiałam, \e Daira jest dokładnie taka, jaka
musiała się stać w tym środowisku. Została porządną pakistańską kobietą, która nie musi się
martwić
0 swoją przyszłość, bo to załatwili ju\ jej rodzice. śal mi jej było, miałam pewność, \e jej
\ycie się skończyło, zanim się jeszcze naprawdę zaczęło. Ajednocześnie spotkanie z Da-irą
było dla mnie szokiem - w Pakistanie na własne oczy zobaczyłam, jaką chcieliby mnie
widzieć moi rodzice. A ja taka nie byłam, na pewno nie. Ja miałam \ycie jeszcze przed sobą,
to nie ulegało wątpliwości. Nigdy ju\ więcej Dairy nie widziałam ani o niej nie słyszałam.
Dni w Dhedarze przebiegały zawsze według tego samego schematu: rano wstawaliśmy i
jedliśmy śniadanie zło\one z ciapatów i kawy, po czym mę\czyzni wychodzili z domu.
Kobiety natomiast gotowały, sprzątały i gadały. To było straszne. Z domu nie wolno mi było
wychodzić, a na moje nieszczęście niewiele mogłam począć z ciotkami
1 kuzynkami.
Stałym tematem były moje przyszłe zaręczyny z Sal-manem, o których większość krewnych
naturalnie wiedziała. Tak\e moje kuzynki regularnie mnie o niego wypytywały. Chciały
wiedzieć, jaki on jest i czy ju\ się cieszę na wesele.
III
Najwyrazniej uwa\ały mnie za szczęściarę. Wszystkie znały Salmana i miały go za mądrego i
przystojnego.
- Dobrze ci się trafiło - uznała moja kuzynka Nasija.
Gdy wybuchnęłam śmiechem, popatrzyła na mnie zdziwiona. Ona sama była przyrzeczona
dalekiemu krewnemu, którego jeszcze nigdy nie widziała. Ale to jej nie przeszkadzało,
cieszyła się na swój ślub, bo będzie mogła wyjechać z Dhedaru do innej wsi i tam zacząć
nowe \ycie. To, \e do moich zaręczyn z Salmanem nie przywiązywałam \adnego znaczenia, a
jeszcze się z tego śmiałam, było dla niej niezwykle irytujące. Nie mogła zrozumieć, \e nie
chcę wyjść za niego za mą\, gdy\ w Austrii nie wychodzi się za mą\ za kogoś, kogo się nie
kocha, a tylko dlatego, \e rodzice tego \ądają. Rozmowa szybko się skończyła, zobaczyłam
bowiem, \e nie przekonam Nasiji.
Ju\ następnego dnia ojciec i dziadek wezwali mnie do siebie. Nie posiadali się z wściekłości.
Najpierw nie wiedziałam, o co im chodzi, ale gdy wspomnieli o rozmowie z Na-siją,
zrozumiałam. Obraziłam ją i dotknęłam.
- Wydaje ci się, \e kim ty jesteś? - krzyczał ojciec. - Jak mo\esz takimi historiami hańbić
rodzinÄ™!
Rozpłakałam się.
- Ja nie chcę cię zhańbić, ale nie chcę wyjść za Salmana.
- Wyjdziesz za niego. Nie ściągniesz hańby na ojca i matkę - rozkazał gniewnie dziadek.
Czy\by mówili powa\nie? A więc w Linzu mnie okłamali, gdy twierdzili, \e będę mogła
zrobić, co zech--cę? Powoli zaczynałam rozumieć, \e znalazłam się w powa\nych opałach.
Byłam w Pakistanie, w miejscu, gdzie z całą pewnością nikt nigdy mi nie pomo\e. Tu nie ma
\adn«j' noclegowni, \adnych pracowników socjalnych, do których mogÅ‚abym uciec. Co mam
zrobić, jeśli będą zmuszać mnie
III
102 0
do mał\eństwa? Najchętniej sama bym się spoliczkowała. Jak mogłam być taka lekkomyślna,
\eby przyjechać z nimi do Pakistanu i wydać się na pastwę tej społeczności?
Miałam jednak odrobinę nadziei, \e niedługo wyjedziemy. W końcu byliśmy tutaj ju\ ponad
trzy tygodnie, więc ojciec wkrótce będzie musiał wrócić do pracy. A wtedy te tortury się
skończą. Na pewno.
Z następnych dni mało co pamiętam. Tylko tyle, \e wyjechaliśmy z Dhedaru i ruszyliśmy w
objazd po Pakistanie. Pojechaliśmy do Saida Braham, Gudzratu i Barnali, gdzie mieszkali inni
nasi krewni. I wszędzie ten sam teatr: na początku radość, \e mnie widzą, a potem
obgadywanie za plecami. Kiedy zaczynali mi mówić o Salmanie, wolałam się nie odzywać,
\eby niepotrzebnie nie prowokować ojca. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, \e nie chcę
wyjść za niego za mą\. Kiedyś moi rodzice zrozumieją, \e wszystko to nie ma sensu, i w
końcu wrócimy do Austrii.
Bardzo mi ul\yło, gdy się dowiedziałam, \e nasza tura objazdowa po północnym wschodzie
Pakistanu wreszcie dobiegła końca i \e wracamy do Lahaurze. To mogło znaczyć tylko tyle,
\e za kilka dni polecimy z powrotem do Austrii. Powiedziałam ju\ rodzicom, \e nie chcę tu
zostać, bo ze szkoły aktorskiej najwyrazniej nic nie wyjdzie. Nie odpowiedzieli, więc
myślałam, \e zaakceptowali moją decyzję.
Kiedy przyjechaliśmy do domu wuja i ciotki, najpierw się zdziwiłam, \e znowu się tam
zebrali liczni krewni. Z Dhedaru przyjechał mój dziadek, tak\e moi wujowie, ciotki i kuzynki,
które odwiedzaliśmy przez ostatnie tygodnie.
Wtedy ju\ na pewno powinnam była wiedzieć, co się święci, a jednak wypierałam to ze
świadomości i nadal się zachowywałam tak, jakby nic się nie działo.
Całe popołudnie spędziłam na podwórku z kuzynkami z Dhedaru i opowiadałam im, j ak
bardzo siÄ™ cieszÄ™, \e wra-
III
camy do Austrii. Pod wieczór przyszedł mój wuj, ojciec Sal-mana, i kazał mi pójść z sobą do
pokoju.
Siedzieli tam wszyscy - półkolem zebrani wokół dziadka: mój ojciec, matka, matka Salmana,
poza tym jeszcze dwie ciotki i wujowie oraz sam Salman, którego mina zdradzała dziwną
mieszaninę napięcia i typowej dla tego człowieka obojętności. Pokój był ozdobiony kwiatami,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]