[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed wpadką. W wypadku klasycznej schizofrenii paranoidalnej można by go
popchnąć do ujawnienia się, a nawet do samookaleczenia. Ale nic ci to nie da.
Bloom traktował samobójstwo jak śmiertelnego wroga.
 Pewnie masz rację  przyznał Crawford.  Czy możemy go czymś rozwścieczyć?
 Dlaczego pytasz? W jakim celu?
 Sformułuję to inaczej: czy możemy go rozjuszyć i skierować jego wściekłość
przeciwko konkretnej osobie?
 On i tak już uważa Grahama za swojego przeciwnika, sam wiesz. Nie baw się że
mną w kotka i myszkę. Chcesz, żeby Graham nadstawił karku?
 Chyba nie ma innego wyboru. Albo tak, albo dwudziestego piÄ…tego znowu poleje siÄ™
krew. Pomóż mi.
 Ty chyba sam nie zdajesz sobie sprawy, o co prosisz.
 O radÄ™... proszÄ™ ciÄ™ tylko o radÄ™.
 Nie myślę o sobie  rzekł Bloom.  Chodzi mi o to, czego żądasz od Grahama. Nie
chciałbym, żebyś mnie zle zrozumiał, normalnie bym ci tego zresztą nie powiedział, ale
co twoim zdaniem jest siłą napędową Willa?
Crawford pokręcił głową.
 Strach, Jack. On się boryka z niemałym bagażem strachu.
 Bo został ranny?
 Nie, niezupełnie. Strach jest wytworem wyobrazni. To kara, cena, jaką płaci się za
wyobrazniÄ™.
Crawford wpatrywał się w swe masywne dłonie, splecione na brzuchu. Poczerwieniał.
Rozmowa zeszła na krępujący temat.
 Jasne. Ale o tym między chłopakami się nie mówi, mam rację? Nie martw się, że
powiedziałeś mi o jego strachu. Nie uważam go za mięczaka. Aż taki głupi nie jestem.
 Wiem, Jack.
 Nie kazałbym mu nadstawiać karku, gdybym nie mógł mu zapewnić pełnej ochrony.
No, może w osiemdziesięciu procentach. Zresztą on sam potrafi się troszczyć o siebie.
Może nie jest w tym najlepszy, ale szybki. Pomożesz nam wywabić Szczerbatą Lalę,
doktorze? Pomyśl, ilu już zabił.
 Tylko jeżeli Graham zgodzi się podjąć takie ryzyko z własnej woli. Muszę to od niego
usłyszeć.
 W tej sprawie się zgadzamy. Ja też go nie podpuszczam. Nie bardziej, niż my
wszyscy podpuszczamy siÄ™ nawzajem.
Crawford znalazł Grahama w niewielkiej pracowni obok laboratorium Zellera,
zarzuconej fotografiami i prywatnymi dokumentami ofiar. Poczekał, aż odłoży biuletyn
sił porządkowych.
 Posłuchaj, co się kroi na dwudziestego piątego.  Nie musiał tłumaczyć Grahamowi,
że dwudziestego piątego wypada pełnia księżyca.
 Jak znowu zabije?
 Tak, gdyby znów były kłopoty.
 Nie ma co gdybać, to pewne.
 Za każdym razem wybierał sobotnią noc. Dwudziestego ósmego czerwca w
Brimingham, przy pełni księżyca. Dwudziestego szóstego lipca w Atlancie, dzień przed
pełnią, ale także w sobotę. Tym razem pełnia wypada w poniedziałek, dwudziestego
piątego sierpnia. Ale skoro on lubi koniec tygodnia, jesteśmy gotowi od piątku.
 Gotowi? My jesteśmy gotowi?
 Jak najbardziej. Wiesz, jak to wygląda w podręcznikach... idealna metoda tropienia
zabójcy?
 Nie spotkałem się z tym w praktyce. To zawsze wychodzi inaczej.
 Fakt. Ale to się może udać... wysłanie jednego faceta na miejsce zbrodni. Tylko
jednego. Niech tam siedzi, uzbrojony w krótkofalówkę, i dyktuje. Czasu będzie miał pod
dostatkiem. Tylko on... to znaczy ty.
DÅ‚uga cisza.
 Co chcesz przez to powiedzieć?
 PoczÄ…wszy od piÄ…tku w nocy, dwudziestego drugiego, w bazie lotniczej Andrews
mamy samolot wojskowy. Pożyczyłem go z MSW. Na pokładzie ekipa techniczna, no i
my... ja, ty, Zeller, Jimmy Price, fotograf i dwóch ludzi do zbierania zeznań. Ruszamy
natychmiast po otrzymaniu wiadomości. W godzinę i piętnaście minut dolecimy w
najdalszy zakÄ…tek kraju.
 A władze lokalne? Nie muszą z nami współpracować. Nie będą czekać.
 Wyłączamy wszystkie komisariaty i biura szeryfa. Co do jednego. Odpowiednie
rozkazy trafią do wszystkich centrali i wszystkich oficerów dyżurnych.
Graham potrząsnął głową.
 Bzdura. Nie wycofajÄ… siÄ™. Nawet nie mogÄ….
 Właśnie o to prosimy... to nic wielkiego. Chcemy, żeby pierwszy zawiadomiony
komisariat wysłał tam swoich ludzi, niech się rozejrzą. Niech poślą lekarzy i sprawdzą,
czy ktoś nie został przy życiu. Ale potem mają się wycofać. Blokady na szosach,
zbieranie zeznań, proszę bardzo... ale sama scena zbrodni zostaje zapieczętowana do
naszej dyspozycji. Po przyjezdzie wchodzisz tam z krótkofalówką. Jak ci przyjdzie
ochota, to nam coÅ› powiesz, jak nie, to nie. Siedz tam do woli. A dopiero potem my siÄ™
wezmiemy do roboty.
 Miejscowi nie będą czekali. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire