[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bieta.
JeSli tylko bêdziemy w stanie speÅ‚niæ wasze ¿¹danie& ostro¿-
nie odparła Luminara.
Rozmowê przej¹Å‚ senior.
PokazaliScie ju¿, ¿e jesteScie szybcy i zrêczni, ¿e waszymi umie-
jêtnoSciami przewy¿szacie nawet najlepszych Borokiich. Nawet tu Jedi
znani s¹ jako wspaniali wojownicy. Kiedy senior pochyliÅ‚ siê do przodu,
Luminara zauwa¿yÅ‚a, ¿e jego grzywa jest kompletnie siwa. Nasi od-
wieczni wrogowie, nadklan Januul, rozbili obóz niedaleko. Pomó¿cie
nam zaÅ‚atwiæ siê z nimi raz na zawsze, a zapracujecie sobie na przyjaxñ
i przychylnoSæ Situng Borokiich po wsze czasy. Taka jest nasza cena za
speÅ‚nienie waszych ¿¹dañ.
USmiechy znikÅ‚y z twarzy padawanów jak zdmuchniête. Gdyby Lu-
minara staÅ‚a, ugiêÅ‚yby siê pod ni¹ kolana. Ze wszystkich ¿¹dañ, jakie
Borokii mogli im postawiæ, ze wszystkich wyzwañ i propozycji wybrali
akurat takie, którego ¿aden Jedi nie mo¿e speÅ‚niæ. Zabieranie gÅ‚osu po
którejkolwiek stronie w sporach etnicznych było absolutnie i katego-
rycznie zakazane. Gdyby zakon przyłapano na faworyzowaniu jednej lub
drugiej strony w kwestiach nie dotycz¹cych ¿ywotnych interesów Re-
publiki, przepadłaby jego opinia bezstronnego rozjemcy. Nie istniał
¿aden sposób, aby mogli pomóc Borokiim walczyæ i pokonaæ Januulów.
Po prostu ¿aden.
JeSli jednak im to powiedz¹, Borokii nie zechc¹ zawrzeæ umiejêt-
nie skonstruowanego pokoju z uni¹ mieszkañców miast Ansionu. A kiedy
delegaci unii stwierdz¹, ¿e pozostaj¹c w granicach Republiki mog¹ ocze-
kiwaæ jedynie ci¹gÅ‚ych utarczek z mieszkañcami stepów, oni tak¿e zgo-
dz¹ siê na secesjê.
ByÅ‚ to impas niemo¿liwy do rozwi¹zania. Niemo¿liwy. Jedno spoj-
rzenie wystarczyÅ‚o, aby stwierdziæ, ¿e Anakin i Barrissa te¿ to rozu-
miej¹.
Obi-Wan powa¿nie skin¹Å‚ gÅ‚ow¹.
OczywiScie, ¿e siê zgadzamy. Chêtnie pomo¿emy wam zaÅ‚atwiæ
odwieczny spór z waszymi nieprzyjaciółmi.
229
Anakin wytrzeszczyÅ‚ oczy na mistrza, a szczêka mu opadÅ‚a, Barris-
sa po raz pierwszy w swoim ¿yciu ujrzaÅ‚a zaskoczenie na twarzy Lumi-
nary.
Rada Borokiich była za to wyraxnie zadowolona.
A zatem uzgodniliSmy, co trzeba. Starsi powstali, jedni wol-
niej, inni szybciej. Kilku trzeba było pomóc. Układ został zawarty.
Wyruszamy jutro.
Pojedynczo opuScili dom spotkañ. GoScie wyszli w Slad za ostat-
nim członkiem rady.
Zaledwie znalexli siê na zewn¹trz, Luminara i padawanowie ciasnym
krêgiem otoczyli Obi-Wana.
Co ty sobie mySlisz? z niedowierzaniem pytała Luminara.
Jak mogÅ‚eS im to obiecaæ? Wiesz, ¿e nie mo¿emy stawaæ po ¿adnej
stronie w sporach& W jej głosie brzmiała rozpacz i zdenerwowanie.
Nie mamy na to czasu!
Jedi nie wydawaÅ‚ siê speszony jej oskar¿ycielskim tonem.
Nie mamy wyboru, Luminaro. Albo zgodzimy siê im pomóc, albo
oni nie podpisz¹ traktatu, który przywiexliSmy. Wyraxnie dali to do zro-
zumienia.
Ale, mistrzu wtr¹ciÅ‚ Anakin pierwszy Januul, którego zabi-
jemy, udowodni temu drugiemu nadklanowi, ¿e Jedi trzymaj¹ z Boro-
kiimi. A jeSli tak siê stanie, Januulowie stan¹ siê równie¿ naszymi wro-
gami. JeSli pomo¿emy Borokiim ich pokonaæ, ocaleni z pogromu
Januulowie nie bêd¹ honorowaæ ¿adnej ugody, któr¹ im zaproponu-
jemy.
I podobnie jak Borokii, Januulowie z pewnoSci¹ maj¹ wielu so-
juszników wSród Alwarich niespokojnie dodała Barrissa. A ci so-
jusznicy te¿ nie przychyl¹ siê do ukÅ‚adu.
Padawanowie maj¹ racjê. Luminara byÅ‚a niespokojna. Szybka
zgoda Obi-Wana na ¿¹dania starszych Borokiich zdenerwowaÅ‚a j¹ tro-
chê. Niewa¿ne, po której stronie staniemy: Borokiich czy Januulów.
JeSli choæ raz oka¿emy stronniczoSæ, stracimy wiêkszoSæ Alwarich. Aby
unia mieszkañców miast z Alwarimi mogÅ‚a funkcjonowaæ, potrzebni s¹
przedstawiciele wszystkich plemion.
JeSli dasz mi szansê, spróbujê to wyjaSniæ mrukn¹Å‚ Obi-Wan,
kiedy podniecenie Luminary wreszcie opadÅ‚o. Skrêcili za róg i ujrzeli
dom goScinny, kusz¹cy obietnic¹ prywatnoSci, odpoczynku i odSwie-
¿enia.
Mam nadziejê, ¿e to zrobisz, Obi-Wanie odparÅ‚a. Albo ¿adne
z nas nie wySpi siê tej nocy&
230
Anakin uwa¿aÅ‚, ¿e zna swojego nauczyciela lepiej ni¿ ktokolwiek
inny, ale wci¹¿ nie miaÅ‚ pojêcia, co miaÅ‚ na mySli mistrz, zgadzaj¹c siê
na ¿¹danie starszych.
Co tu wyjaSniaæ, mistrzu Obi-Wanie? Albo pomo¿emy tym Bo-
rokiim& a jak twierdzisz, musimy to zrobiæ ze wzglêdu na współpracê
z nimi& albo tego nie zrobimy. S¹ tylko dwie mo¿liwoSci.
Obi-Wan Kenobi obdarzył swojego padawana swoim wszystkowie-
dz¹cym uSmieszkiem i odparÅ‚ cicho:
Nie& jest jeszcze jedna.
Do obozu Januulów było kilka dni marszu. Gdyby cały klan Boro-
kiich wyruszyÅ‚ na tê wyprawê, droga trwaÅ‚aby o wiele dÅ‚u¿ej, ale wyje-
chali tylko wojownicy. Kiedy wreszcie dotarli do długiego, niskiego
wzgórza, za którym znajdowaÅ‚ siê cel wêdrówki, Luminara stwierdziÅ‚a,
¿e obozowisko Januulów wygl¹da prawie dokÅ‚adnie tak samo, jak Bo-
rokiich. Stada i równo ustawione tymczasowe konstrukcje wygl¹daÅ‚y
podobnie i byÅ‚o ich mniej wiêcej równie du¿o.
Bayaar jechaÅ‚ z goSæmi jako wyznaczony oficjalnie Å‚¹cznik ze stro-
ny klanu.
Januulowie i Borokii s¹ w stanie wojny od tak dawna, ¿e najstar-
si nie pamiêtaj¹, aby kiedykolwiek byÅ‚o inaczej wyjaSniaÅ‚ nowym przy-
jacioÅ‚om. Od setek lat toczy siê walka o to, kto powinien rz¹dziæ Al-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]