[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie pozwalało jej posunąć się dalej. Nie miała żadnych złudzeń na temat książąt - byli
kapryśni.
- Pojedziemy jutro w góry - powiedział Stahr. Tysiące ludzi polegało na jego
decyzjach, zawsze przemyślanych, lecz umiejętność, w której się celuje od lat, każdego może
niespodziewanie zawieść.
Następnego ranka, w sobotę, był bardzo zajęty. O drugiej, gdy wrócił z lunchu, czekał
na niego stos telegramów: statek wytwórni zagubił się w Arktyce;, jedna z gwiazd filmowych
znalazła się w niełasce; jakiś pisarz wytoczył proces o milion dolarów. Gdzieś za morzem
umierali nieszczęśni %7łydzi. W końcu z tego stosu depesz wyjrzały ku niemu słowa:
 Wyszłam za mąż dziś w południe. %7łegnaj . A reklamowa nalepka na brzegu
blankietu zalecała:  Odpowiedz prześlij przez Western Union Telegram .
Rozdział 6
Nie wiedziałam nic o tym wszystkim. Pojechałam nad Jezioro Louise, a po powrocie
unikałam wytwórni. Pewnie już w połowie sierpnia wyjechałabym na Wschód, gdyby Stahr
nie zadzwonił do mnie pewnego dnia.
- Chcę cię o coś prosić, Celio... Czy mogłabyś zorganizować mi spotkanie z jakimś
członkiem partii komunistycznej?
- Którym? - zapytałam trochę zaskoczona.
- Wszystko jedno.
- A nie masz ich tam dość u siebie, w wytwórni?
- Myślę o kimś z przywódców, z Nowego Jorku.
Poprzedniego lata zaangażowana byłam po uszy w polityce - prawdopodobnie
mogłabym mu zorganizować spotkanie nawet z Harrym Bridgesem. Lecz gdy wróciłam po
wakacjach na uniwersytet, mój chłopiec zabił się w wypadku samochodowym i straciłam
kontakt z tymi sprawami. Słyszałam, że kręci się po mieście ktoś z  New Masses .
- Czy zapewnisz mu nietykalność? - zażartowałam.
- O, tak - odparł Stahr z powagą. - Nie zrobię mu nic złego. Przyprowadz kogoś
takiego, z kim można porozmawiać, i powiedz mu, żeby przyniósł jakąś swoją książkę.
Powiedział to takim tonem, jakby chodziło o wyznawcę kultu  Jestem .
- Chcesz brunetkÄ™ czy blondynkÄ™?
- Och, przyprowadz mężczyznę - odpowiedział szybko.
Fakt, że usłyszałam jego głos, podniósł mnie na duchu - od czasu owej historii z ojcem
wydawało mi się, że brodzę w lepkim błocie. Stahr zmienił mój kąt widzenia, mój nastrój,
zmienił zapach powietrza.
- Twój ojciec wcale nie musi o tym wiedzieć - dodał. - Możemy udawać, że to jakiś
bułgarski muzyk czy ktoś w tym rodzaju, dobrze?
- Oni się już teraz nie przebierają - odpowiedziałam mu.
Trudniejsze to było do załatwienia, niż mi się zdawało - negocjacje Stahra ze
Związkiem Pisarzy, ciągnące się już od roku, utknęły w martwym punkcie. Może obawiano
się próby przekupstwa z jego strony, bo spytano mnie, co Stahr  proponuje . Stahr powiedział
mi pózniej, że przygotowując się do tego spotkania przejrzał wszystko, co miał w swym
prywatnym archiwum filmowym o rewolucji rosyjskiej. Obejrzał również  Doktora
Calighari i  Psa andaluzyjskiego Salvadora Dali; prawdopodobnie podejrzewał, że mają
jakiś związek z tematem. Zdumiały go rosyjskie filmy z lat dwudziestych i za namową Wylie
White'a zamówił w dziale scenariuszy dwustronicowe streszczenie  Manifestu
komunistycznego .
Lecz dla jego umysłu rzecz ta była raczej niedostępna. Był z natury racjonalistą,
myślącym samodzielnie, bez pomocy lektury, a poza tym jego odwieczna żydowska
mentalność zatrzymała się w swym rozwoju na osiemnastym stuleciu. Nie mógł pogodzić się
z myślą, że nadszedł kres dla tego, co stare, żywił namiętną lojalność parweniusza wobec
własnej wizji przeszłości.
Spotkanie odbyło się w pokoju, który nazywałam  salonem skórzanym - nazwa ta
utkwiła mi w głowie, bo pomieszczenie to było jednym z sześciu zaprojektowanych dla nas
przed laty przez dekoratora od Sloane'a. Pokój ten był jego dziełem w całym tego słowa
znaczeniu: dywan z puszystej wełny w kolorze brzasku - najdelikatniejszej, jaką można sobie
wyobrazić, szarości, której człowiek wprost nie ośmielał się dotknąć nogą; srebrzysta
boazeria i obite skórą stoły, i pastelowe obrazy, i jakieś wysmukłe szkła, tak delikatne, że
wstrzymywaliśmy oddech, by nie splamić tych drobiazgów parą z ust - pokój widziany od
progu wyglądał wspaniale, zwłaszcza gdy okna były otwarte i wiatr jęcząc targał zasłony. Był
on w prostej linii potomkiem starego amerykańskiego salonu, do którego wchodziło się tylko
w niedzielę. Lecz na tę okazję nadawał się znakomicie i liczyłam, że bez względu na przebieg
spotkania nabierze dzięki niemu charakteru i zespoli się wreszcie z resztą naszego domu.
Pierwszy zjawił się Stahr. Był blady, zdenerwowany i zatroskany - tylko głos miał jak
zwykle spokojny i pełen rozwagi. Już przy powitaniu czuło się w nim wielką indywidualność
- podchodził prosto do ciebie, jakby odsuwając po drodze wszystko na bok - i niemal wbrew
sobie wiedział w jednej chwili, kim jesteś. Pocałowałam go, sama nie wiem dlaczego, i
poprowadziłam do  salonu skórzanego .
- Kiedy wracasz na uczelnię? - spytał. Już kiedyś poruszaliśmy ten fascynujący temat.
- Czy podobałabym ci się, gdybym była niższa? Mogę nosić niskie obcasy i przylizać
włosy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire