[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wyobraz sobie, że Lucas przyjął moją ofertę!
cieszyła się. Odniosłam wrażenie, że chce się
tego domu pozbyć za wszelką cenę! Nawet nie
podejrzewałam, że to będzie takie łatwe! mówiła,
tańcząc z radości.
Jej uniesienie okazało się zarazliwe. Pochwycił ją
w ramiona i przez chwilÄ™ wirowali po pokoju. Za-
trzymał ją łagodnym ruchem, ujął jej twarz w dłonie
i pocałował w same usta. Ona zaś, zapominając
o wszystkich wątpliwościach, zarzuciła mu ramiona
na szyję i pozwoliła się całować. Po chwili jego
wargi zsunęły się na jej szyję.
Nie wiedziałem, co mnie czeka, kiedy wsiada-
łem do tej taksówki szepnął.
yle ją zrozumiał.
Sean, nie posuwajmy siÄ™ za daleko. Znamy siÄ™
kilka dni, a ja nie jestem gotowa... Szukała właś-
ciwych słów.
62 JUDY CAMPBELL
Do czego? spytał półgłosem, całując jej kark.
Do tego, żeby z kimkolwiek się wiązać. Jesz-
cze nie teraz. Jeśli zamieszkam tak blisko, sprawy
mogą się skomplikować, jeśli za bardzo się...
Zbliżymy? podpowiedział jej. Emmo, nie
martw się na zapas. Wszystko się ułoży.
Próbowała wyzwolić się z jego objęć.
Nie mogę. Nie mogę się angażować. Uśmie-
chnęła się niemrawo. Poza tym nie jesteś w moim
typie.
A jacy mężczyzni są w twoim typie? Wpat-
rywał się jej w oczy.
Milczała. Zmagała się z chaosem, jaki zapanował
w jej myślach. Usiłowała uciszyć wewnętrzny głos,
który upierał się, że to właśnie Sean Casey jest
mężczyzną jej życia.
Prawdę mówiąc, na razie z nikim nie chcę się
wiązać. Proszę cię, zrozum.
Ale dlaczego? Gładził ją po plecach. Daw-
no nie słyszałem takiej bzdury szepnął, omiatając
spojrzeniem jej twarz. Emmo, nawet nie wiesz,
jaka jesteś piękna.
Wyrwała się z jego objęć, po czym podeszła do
okna.
Nie mów takich rzeczy powiedziała ostrym
tonem. Nie chcę tego słyszeć.
Dlaczego? Przecież to prawda. Był wyraznie
speszony.
Bo to tylko słowa. Już je nieraz słyszałam. To
są tylko puste słowa!
Emmo, ktoś bardzo cię skrzywdził. Ten twój
PO DY%7Å‚URZE 63
facet był nieuczciwym draniem, ale nie wszyscy
jesteśmy tacy sami.
Nic o mnie nie wiesz, Sean. Byłam naiwna, ale
już się nauczyłam, że nie wolno wierzyć we wszyst-
ko, co się słyszy. Głos jej spoważniał. Wiem, że
nikogo teraz nie potrzebuję. Podejrzewam też, że nie
jestem w stanie nikogo uszczęśliwić.
Nieprawda. Wszyscy musimy przezwyciężać
różne problemy. Trzeba zapomnieć o uprzedze-
niach. W przeciwnym razie nigdy nie znajdziemy
szczęścia.
Tak ci podpowiada doświadczenie? Spojrza-
Å‚a na niego drwiÄ…co.
Gwałtownym ruchem wepchnął ręce do kieszeni.
Tak, mówię na podstawie własnych doświad-
czeń. Powoli zaczynam godzić się z tym, co do-
tknęło mnie i moją rodzinę. I na pewno już nie
dopuszczę do tego, żeby ktoś znowu rujnował mi
życie. Podszedł bliżej. Emmo, nie zamierzam
wciągać cię w coś, czego nie chcesz, ale nie mów, że
ci się nie podobało to, co przed chwilą zrobiliśmy,
bo i tak ci nie uwierzÄ™.
Zawstydziła się. Odwzajemniła jego pocałunek.
Nawet nogi się pod nią ugięły, gdy poczuła jego
wargi na karku!
Przepraszam, nie zamierzałam cię zwodzić.
Byłam taka zachwycona tym domkiem, żedałam się
ponieść emocjom. Patrzyła na niego przepraszają-
co. Dawno nie byłam taka szczęśliwa jak tutaj,
w Carrfield. Ale potrzebuję własnej przestrzeni.
Muszę się przyzwyczaić. Rozumiesz?
64 JUDY CAMPBELL
Skoro tak mówisz... Ale ani trochę w to nie
wierzę. Pocałował ją delikatnie. Zostańmy przy-
jaciółmi.
Cholera, pomyślała w drodze do domu, czując
łaskoczące ciepło na wargach. Przecież marzę, że-
byśmy znowu to robili. I nie tylko to! Nagle przeszył
jÄ… dreszcz strachu.
Czy to też skończy się złamanym sercem?
Sean siedział w fotelu przed oknem z widokiem
na morze i popijał whisky. Obok przysiadł Rocket.
Wpatrywał mu się głęboko w oczy, jakby usiłował
namówić go na kolejny spacer.
Stary, czy jeszcze parę tygodni temu przyszło-
by ci do tego czarnego łba, że twój pan będzie się
zadawać z kimkolwiek z rodziny profesora Fulfor-
da? Każdemu, kto miałby taki pomysł, powiedział-
bym, że zwariował!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]