[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki wściekły. Niczego złego nie zrobiłam...
Spojrzał na nią, z tej swojej niebotycznej wysokości. Jak spojrzał? Tym razem trudno było to określić.
Potem odwrócił się do Mary, która ukazała się w drzwiach, i powiedział jej coś, na migi. Najpierw
zrobił ręką ruch, jakby podnosił szklankę do ust, poruszył łokciami, a na koniec zacisnął pięści.
- Poproś Mary, to ci przetłumaczy - powiedział i wszedł do środka.
Nicky gapiła się za nim. Był taki wysoki, zgrabny, sprężysty. Co z tego, że utyka. Dla Nicky na całym
świecie nie było atrakcyjniejszego faceta. Szkoda, że
90 Ciepły wiatr
się nie obejrzał. Może, gdyby zobaczył, że odprowadza go tęsknym wzrokiem, humor by mu się po-
prawił. Ale nie obejrzał się, Mary też rozpłynęła się gdzieś w powietrzu, w rezultacie Nicky z torbą w
ręku wkroczyła do holu solo.
- O, już jesteś - usłyszała od strony gabinetu głos Geralda. Stał w progu, z miną niewesołą i jedną ręką
masował sobie brzuch. - Ten wrzód mnie wykończy. Przynieś mi maślanki, dobrze? Potem
popracujemy. Trzeba zlikwidować ten bałagan w podatkach. Pospiesz się, Nicky!
- Już lecę, szefie!
Poszła do kuchni, do Mary, zajętej produkowaniem szarlotki z grubą kruszonką. Mary była jakoś
dziwnie zadowolona.
- Mary, Gerald prosi o maślankę. Aj a chciałabym się o coś zapytać. Przed chwilą, na werandzie,
Winthrop pokazywał coś w tym waszym indiańskim języku. Co to znaczyło?
Mary uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając w całości wspaniały garnitur równych, białych zębów.
- No, nie wiem... trudno to będzie przetłumaczyć. Wiele naszych znaków nie ma angielskich
odpowiedników.
- To powiedz tak w przybliżeniu.
- Pózniej ci powiem. Najpierw muszę się zastanowić.
Mary nalała maślanki do kubka, podała kubek Nicky i zabrała się z powrotem za ugniatanie ciasta.
Kiedy Nicky wychodziła z kuchni, Mary spojrzała na nią przez ramię i zachichotała. Co ta Mary kom-
Diana PALMER
91
binuje? Nie wiadomo. Nicky mogła tylko westchnąć w duchu i szybko iść do gabinetu.
Z podatkami rzeczywiście mieli bałagan. Wyprostowanie tego zajęło sporo czasu, nie obyło się bez
licznych rozmów telefonicznych. Kiedy wreszcie skończyli, Nicky była padnięta, marzenia miała bar-
dzo skromne. Lekka kolacja i spać. Na szczęście, Winthrop był poza zasięgiem. Jak zwykle miał coś
do roboty, i całe szczęście. Było to jej bardzo na rękę, bo przy tej ilości sil, jaką jeszcze dysponowała,
nie wyobrażała sobie, że mogłaby stanąć do kolejnej potyczki słownej z Winthropem.
W ciągu kilku następnych dni podstawowym obowiązkiem Nicky była pomoc w przygotowaniach do
piątkowej imprezy. Przyjęcia na jej cześć - tak powiedział Gerald. Winthrop traktował ją z wielką
rezerwą, a Geralda bez przerwy bolał brzuch, co dla Nicky było bardzo niepokojące. Przecież
wydawało się, że Gerald i Sadie doszli do porozumienia.
Nicky obmyśliła menu i dogadała się z miejscową kapelą. Gerald obdzwonił sąsiadów.
- Wszyscy przyjdą - oznajmił z zadowoleniem, rozsiadając się w fotelu. - Na pewno będzie świetna
zabawa. Po raz ostatni w tym domu słychać było muzykę, kiedy Winthrop powiadomił wszystkich o
swoich zaręczynach. Przyszli sąsiedzi, imprezowa-liśmy do białego rana. Pani Todd była wtedy w
bardzo dobrej formie, też tańczyła. Ale potem Winthrop nigdy już nie pozwolił na żadną imprezę w
tym domu, sam też nigdzie nie chodzi. Mówi, że dlatego, bo nie
92
Ciepły wiatr
może tańczyć. Z powodu tej nogi. A ja myślę, że przede wszystkim to jakaś blokada psychiczna...
- Czyli naprawdę ją kochał...
- Bo ja wiem! Wiem tylko, że to było trzy lata temu i dawno powinien dojść do siebie! Zachowywać
siÄ™ jak normalny facet!
Nicky nie pociągnęła tematu. Wcale nie było jej miło przypominać sobie, że Winthrop ma złamane
serce i jak do tego doszło. Przecież nie był jej obojętny! Wśród wielu gwałtownych uczuć, jakie w niej
wzbudzał, zazdrość zajmowała jedną z pierwszych pozycji.
- Ale na przyjęciu będzie? - spytała, tak dla porządku.
- Mam nadzieję, że tak, Nie wypada mu nie przyjść, bo inaczej sąsiedzi wezmą go na języki. Po tym
wypadku Winthrop chyba jeszcze bardziej niż tanecznej muzyki nienawidzi plotek. Przedtem nic
sobie z nich nie robił. W każdym razie powinien być na naszej imprezce.
- A co z Sadie? Jakoś ostatnio się nie odzywa. Gerald wyraznie posmutniał.
- Pani Todd nie czuje się dobrze, Sadie nie odstępuje jej na krok. Jej matka panicznie boi się być sama,
a chce mieć przy sobie tylko Sadie. Nie wyobraża sobie, żeby mógł się nią opiekować ktoś inny. Ja to
rozumiem, Sadie w końcu jest jej jedyną córką, ale w rezultacie Sadie, taka młoda, jest praktycznie po-
grzebana żywcem.
- A nie można jakoś wpłynąć na panią Todd? Przywrócić jej ochoty do życia?
Diana PALMER
93
- Problem w tym, że jak powiedziałem, chce mieć przy sobie tylko Sadie, a jednocześnie ożywia się
tylko wtedy, gdy ma wokół siebie nowe twarze. Kiedy znów zostaje sama z Sadie, depresja powraca.
- Czy ona nie ma innych krewnych?
- Ma na Florydzie siostrę, młodszą o dziesięć lat, która od dawna zaprasza ją do siebie. Ale pani Todd
boi się stąd ruszyć. Mówi, że jak wyjedzie, zaraz umrze. W rezultacie Sadie jest usidlona. Przecież
kocha swojÄ… matkÄ™, wiadomo.
- A ty kochasz Sadie.
Gerald może i chciał się wykręcić od odpowiedzi, ale w zielonych oczach Nicky było tyle ciepła, że
spasował.
- Tak - przyznał. - Kocham. ,
- I to jest najważniejsze. Poczekaj cierpliwie, na pewno jakoś się ułoży. Myślę, że to dobrze, że jesteś
tutaj, blisko Sadie. Chyba nie musisz spieszyć się z powrotem do Chicago?
- Nie muszę. Ale ty chyba nie możesz doczekać się wyjazdu. Widzę przecież, jak Winthrop gra ci na
nerwach.
- Nie przesadzaj, Geraldzie. Przede wszystkim to chyb°a ja gram mu na nerwach.
- No to wypadałoby wami porządnie potrząsnąć. A mnie osobiście... - Gerald wstał i skrzywił się -
mnie wypadałoby napić się maślanki.
- I łyknąć tabletkę.
- Zgadza się. I łyknąć tabletkę. Ale najlepszym lekarstwem jesteś ty, Nicky. Zwietnie się z tobą
pracuje.
94
Ciepły wiatr
- Dziękuję, szefie. I dziękuję za tę imprezkę na moją cześć.
- Mam nadzieję, że będziesz dobrze się bawić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]