[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Twój tata opowiadał, jak myślał, że ten dom
będzie za duży, kiedy dzieci się wyprowadzą. A teraz
chce dobudować parę pokoi, żeby wszystkich pomie-
ścić. Często tak się razem zbieracie?
- Kiedy tylko mamy czas.
184 Z NAKAZU SDU
- Chyba nie mieli nic przeciwko temu, że nas
zaprosiłaś.
- Lubią towarzystwo. - Spróbowała zagrać akord,
patrząc na nuty, i skrzywiła się, kiedy jej nie wyszło.
- To zawsze wydaje siÄ™ takie Å‚atwe, jak Spencer i ma
ma grajÄ….
- Zobacz, to tak - powiedział Nick i poprowadził
jej dłoń.
- Aha. Ale w dalszym ciÄ…gu nie rozumiem, jak
można każdą ręką grać co innego.
- O tym się nie myśli. To po prostu wychodzi samo.
- No...
Zamilkła, a Nick nie mógł się powstrzymać i za
czął improwizować bluesa. Coraz głośniejsze tony
wypełniły pokój. Już nie pamiętał, że otacza go tylu
ludzi. Nie zauważył, kiedy wokół zapadła cisza. Grał
pochłonięty pasją wydobywania dzwięków, radością
tworzenia. Nie był Nickiem LeBeck, wyrzutkiem
społecznym. Był kimś, kogo nie rozumiał, kogo jesz
cze nie znał, ale kim zawsze chciał być.
Grał zapamiętane skądś melodie, nadając im włas
ne interpretacje. Ten sam utwór rozlegał się w rytmie
to bluesa, to boogie-woogie, to jazzu.
Kiedy przerwał, wsłuchując się z uśmiechem
w przebrzmiałe dzwięki, Zack położył mu dłoń na
ramieniu i przywołał go na ziemię.
- Gdzie się tego nauczyłeś? - spytał zdziwiony.
- Nie wiedziałem, że umiesz grać.
Z NAKAZU SDU 185
- Po prostu wygłupiałem się. - Nick wytarł spoco
ne ręce o uda.
- No, niezłe to było jak na wygłupianie.
- To nic specjalnego - odparł Nick ostrożnie, pró
bując odgadnąć znaczenie słów Zacka.
Zack uśmiechał się od ucha do ucha.
- Człowieku! Dla kogoś, kto nie umie zagrać
nawet gamy, to było wspaniałe. - W głosie Zacka
pobrzmiewała duma. - Cudowne. Naprawdę wspa
niałe.
Nick był wzruszony. Słowa Zacka były równie
kłopotliwe co krytyka, której się raczej spodziewał.
Obecni w milczeniu wpatrywali się w niego. Czuł, jak
powoli siÄ™ czerwieni.
- Po prostu uderzałem w klawisze.
- Z talentem. - Spencer z KatiÄ… na biodrze zmie
rzał w kierunku pianina. - Czy kiedykolwiek myśla
Å‚eÅ› o nauce?
Nick ponuro patrzył na swoje ręce. Siedzieć ze
znanym kompozytorem przy stole to jedno, ale roz
mawiać z nim o muzyce...
- Nie... to znaczy nie naprawdÄ™. Od czasu do
czasu przygrywam sobie, i to wszystko.
- %7łeby tak grać, trzeba mieć wyczucie i ucho. -
Spencer dostrzegł porozumiewawcze spojrzenie Ra
chel, podał jej Katię i usiadł przy Nicku. - Znasz
Muddy Watersa?
- TrochÄ™. Panu siÄ™ podoba?
186 Z NAKAZU SDU
- Oczywiście, - Spencer zagrał kilka akordów. -
Dołączysz do mnie?
- Tak. - Nick położył ręce na klawiaturze i uśmiech
nął się radośnie.
- Niezle - zamruczała Rachel do Zacka.
Zack w zamyśleniu obserwował brata.
- Nigdy mi o tym nie mówił. Ani słowa. - Ujął
dłoń Rachel. - Ale tobie chyba coś powiedział.
- Trochę. Dlatego zaprosiłam go do pianina. Ale
nie miałam pojęcia, że jest taki dobry.
- A jest, prawda? - Wzruszony, pocałował Rachel
we włosy. Nick był zbyt zajęty, żeby cokolwiek wi
dzieć, zauważyło to jednak kilka innych osób. - Będę
chyba musiał kupić pianino.
Rachel oparła głowę na jego ramieniu.
- Jesteś domyślny. Zack.
Od tego czasu upłynął prawie tydzień. W końcu
zdołał zgromadzić pieniądze i kupił pianino. Z pomo
cą Rachel przesuwał meble, żeby zrobić dla niego
miejsce.
- Zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej tam. -
Lekko zdyszana patrzyła na ścianę przy oknie.
- Już trzy razy zmieniałaś zdanie. Niech stoi tu.
- Zack wziął puszkę piwa. - Na dobre i na złe.
- Przecież nie bierzesz ślubu z głupim pianinem.
Po prostu je ustawiasz. I naprawdę myślę, że...
- Myśl dalej, a obleję cię piwem. A poza tym to nie
Z NAKAZU SDU 187
jest żadne głupie pianino. - Uniósł jej brodę wskazu
jącym palcem i pocałował w usta. - Facet mnie za
pewnił, że za te pieniądze jest najlepsze na świecie.
- Nie zaczynaj. - Objęła go za szyję. - Nick nie
potrzebuje fortepianu.
- Chciałbym mu kupić coś lepszego.
- Kiedy je w końcu przywiozą?
- Powinni być dwadzieścia minut temu. - Zaczął
niecierpliwie krążyć po pokoju. - A niech to! Tyle
miałem kłopotu, żeby pozbyć się Nicka na parę go
dzin...
- Uspokój się - powiedziała wzruszona i rozba
wiona. - Z tymi orzeszkami do piwa to niezły pomysł.
- Ale się pienił. - Zack z uśmiechem opadł na ka
napę. - Dziesięć minut powtarzał mi, że nie będzie się
zajmował żadnymi opóznionymi dostawami, bo płacę
mu za mycie naczyń.
- Chyba ci przebaczy, gdy wróci.
- Hej, wy tam! - usłyszeli z dołu głos Rio. -
Przywiezli jakieÅ› fajne pianino! Zobaczcie.
Rachel z przyjemnością obserwowała Zacka. Przez
cały czas, kiedy instrument wnoszono, ustawiano
i wreszcie strojono, kręcił się koło niego jak kwoka
przy kurczętach. Pózniej przecierał politurę, otwierał
i zamykał wieko.
- Naprawdę ładne. - Rio skrzyżował wielkie ręce
na piersi. - Fajnie będzie gotować przy muzyce. Do
brze zrobiłeś, stary. Nick teraz będzie kimś. Zoba-
188 Z NAKAZU SDU
czysz. - Uśmiechnął się do Rachel. - Kiedy przypro
wadzisz tu swoją mamę, żebyśmy mogli pogadać
o jedzeniu?
- Wkrótce - obiecała Rachel. - Przyniesie stary
ukraiński przepis.
- Dobrze. A ja zdradzÄ™ jej sekret mojego sosu bar
becue. To musi być wspaniała kobieta. - Rio zmierzał
w kierunku drzwi, kiedy na schodach usłyszeli kroki
Nicka. - Gdzie się tak spieszysz, chłopcze, jakby się
paliło?
- Cholerne orzeszki! - zawołał ze złością Nick
i wpadł do pokoju. - Słuchaj, Zack! Jeśli jeszcze
raz... - urwał i stanął jak wryty.
- Przykro mi, że się tyle nalatałeś. - Zack nerwowo
włożył ręce do kieszeni. - Chciałem się ciebie pozbyć,
dopóki nie wtargamy tego na górę. No jak?
- Co to? Wypożyczyłeś je? - wykrztusił Nick.
- Kupiłem.
Ponieważ czuł, że ręce same wyciągają mu się do
klawiatury, schował je do kieszeni. Rachel westchnę
ła. Wyglądali jak dwa zabłąkane psy, które nie wie
dzą, czy zaprzyjaznić się, czy walczyć.
- Nie powinieneś był tego robić. - Pod wpływem
napięcia głos Nicka zabrzmiał ostro.
- Dlaczego nie? - spytał Zack tym samym tonem.
- To moje pieniądze. I pomyślałem sobie, że byłoby
miło mieć trochę muzyki w domu. Więc chcesz spró
bować czy nie?
Z NAKAZU SDU 189
Nick poczuł, że musi wyjść. Palił go jakiś dziwny
ból w środku, piekło gardło.
- Zapomniałem o czymś - mruknął i sztywno
opuścił pokój.
- A to co ma znaczyć? - wybuchnął Zack. Chwy
cił puszkę z piwem, a potem ją odstawił, żeby nie
rzucić jej o ścianę. - Jeżeli ten mały skur...
- Uspokój się - powiedziała Rachel. - Ależ się do
braliście! On nie umie powiedzieć dziękuję, a ty jesteś
zbyt głupi, żeby widzieć, jak bardzo mu się spodoba
ło. Omal się nie rozpłakał.
- Opowiadasz bzdury. Gdyby mógł, to by mi je
rzucił w twarz.
- Idiota. Spełniłeś jego marzenie. Chyba po raz
pierwszy ktoś go zrozumiał, odgadł, czego naprawdę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]