[ Pobierz całość w formacie PDF ]
próbując wyeliminować brzęczenie (była to prosta technika, której CD 318 nigdy dotychczas
nie potrzebował). Fortepian brzmiał lepiej, ale wyjątkowy tembr, jaki stroiciel zdołał nadać
mu wcześniej, znacznie teraz osłabł.
Gdy Gould usiadł do nowo naprawionego fortepianu, mógł od razu - niczym znawca wina,
gdy powącha korek - powiedzieć, że coś jest nie tak. W istocie najpierw usłyszał okropne
brzęczenie", ale to, co docierało do jego uszu, szybko przysłoniło to, co wyczuły dłonie
pianisty. Mechanizm zauważalnie zmienił się na gorsze i nie miał już nic z dawnej
wrażliwości, która była dla Goulda najważniejsza. Artysta wiedział, że nawet po gruntownym
remoncie CD 318 nie będzie już tym fortepianem, jakim był w roku 1968 i 1970 - owych
dwóch wyjątkowo owocnych latach w studiu nagraniowym - ale miał nadzieje na jakieś
podobieństwo. Nie było żadnego podobieństwa. %7ładnej bliskości. Ten fortepian był dla niego
obcy.
Zamiast jednak odsyłać instrument z powrotem, obydwaj postanowili nadal pracować nad
nim w Toronto. Edquist zrobił, co mógł, intonując i przestrajając fortepian, a także
poprawiając skok młotków. Gould jednak popadał w coraz większą frustrację. Mechanizm
fortepianu stracił coś zasadniczego, stwierdził, chociaż nie był w stanie precyzyjnie nazwać
tej straty. Po kilku tygodniach czegoś, co przypominało bezsensowne majstrowanie, Gould
wpadł na nowy pomysł: transplantację" mechanizmu. Zaproponował, żeby Edquist wyjął
mechanizm z innego modelu D stojącego w Eaton's, na którym rzadko grano, i zainstalował
go w CD 318. To pozwoliłoby, rozumował Gould, zacząć właściwie od nowa pracować nad
względnie czystym mechanizmem, a jednocześnie zachować walory pozostałej części CD
318. Edquist odniósł się do tego sceptycznie. Mechanizm fortepianu wysuwa się dość łatwo i
technicy zwykle wyjmują tę część, żeby nad nią pracować. Jednak nie są to części wymienne;
każdy mechanizm zrobiony jest tak, by pasował do fortepianu, w którym będzie umieszczony.
Glenn, to się nie sprawdzi", utyskiwał. Jednak Gould nalegał, więc stroicielowi nie
pozostawało nic innego, jak tylko podjąć próbę zademonstrowania trudności takiej operacji.
Wiedziałem, że nie wyjdę stamtąd, dopóki tego nie spróbuję - wspominał. - Gdy Glenn
czegoś chciał, wycisnąłby wodę z kamienia". Tak więc mając za plecami Goulda nucącego
Bacha, stroiciel wyjął mechanizmy z obydwu fortepianów. Potem mechanizm innego
fortepianu umieścił w CD 318 i, tak jak przewidział, stwierdził, iż młoteczki tak
nieprawidłowo ustawiają się w linii, że nawet nie uderzają strun w odpowiednim miejscu.
Zademonstrował ten rezultat pianiście, który wreszcie się przekonał i porzucił swój plan.
W rok po wykupieniu firmy Steinway & Sons przez CBS jeszcze bardziej ograniczono
hojność wobec Steinwayowskich artystów, kończąc z praktyką wypożyczania słynnym
pianistom fortepianów na czas nieokreślony. Przedsiębiorstwo zaczęło wymagać, aby
wszyscy oni kupili swoje instrumenty.
Gould, zamiast na zawsze pożegnać swój fortepian, 14 lutego 1973 roku, a więc
prawdopodobnie w walentynkowym prezencie dla samego siebie, kupił CD 318. Na czeku
widniała kwota 6700 dolarów. Na fakturze zanotowano informację: l, używany fortepian
koncertowy, Model D w czarnej obudowie o numerze 317914". Nie ma potrzeby dodawać -
napisał Gould do Davida Rubina w liście dołączonym do czeku - że po wszystkich latach
kontaktu z wyjątkowym czarem CD 318 jestem doprawdy dumny, mogąc dodać go do mojej
kolekcji «rzadkich» instrumentów, a ów przymiotnik można rozumieć wedle życzenia". W
nerwowym dopisku pytał niemal nieśmiało, czy ten fortepian zachowa swe oznaczenie CD
318. Odpowiedziano mu, że oczywiście nie, gdyż instrument nie jest już własnością
Steinwaya, a zatem numer CD 318 zostanie przypisany innemu fortepianowi koncertowemu
w firmowej stajni".
Gould poprosił więc Rubina o oficjalną gwarancję, że teraz, gdy fortepian znalazł się w
prywatnych rękach, kontynuowane będą jego przeglądy, i zakończył swój list w najbardziej
uprzejmym tonie, na jaki zdołał się zdobyć: Pragnę Panu jeszcze raz podziękować, tym
razem czyniąc to bardziej oficjalnie niż zwykle, za Pana życzliwość i względy w minionym
roku, gdy, praktycznie rzecz biorąc, CD 318 został ocalony przed złomowiskiem. Zdaję sobie
sprawę, że zarówno praca Franza, jak i niewątpliwie wielu innych pracowników
przedsiębiorstwa odegrała znaczącą rolę w cudownym odrodzeniu tego instrumentu, ale też
mam świadomość, że gdyby nie Pana gotowość do przeprowadzenia wielu eksperymentów,
na jakie był wystawiony, nie uzyskano by tak szczęśliwego końcowego rezultatu, który teraz
umożliwia nam ponowne dokonywanie nagrań na tym instrumencie". Dobierał słowa
starannie, nie chcąc, by zagroziły stosunkom ze Steinwayem teraz, gdy wiedział, że będzie się
zwracał do firmy w sprawie przyszłych usług serwisowych. Nie zamierzał też zdradzać, że
faktycznie jest wyjątkowo sfrustrowany tym, co się stało z CD 318. Był przekonany, że firma
Steinway słynąca z uczuciowego chłodu wobec swoich instrumentów, nie przeznaczyłaby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]