[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak bardzo jest przygnębiona i chciał ją pocieszyć, powiedzieć, że taki błąd
może popełnić każdy. Nie zrobił tego jednak. Przez całe studia wbija się
studentom medycyny do głowy, jak niebezpieczne mogą być uczulenia na
leki. Jeśli ten epizod zmusi Kirsten do zmiany decyzji, warto jest milczeć.
Gdyby tylko udało mu sieją przekonać, że nie lekceważy jej pacjentów...
Troszczył się o Chestera Olsena i Hildę Grants, ale bardziej zależało mu na
Kirsten.
Nie, to nie tak. On jÄ… po prostu kocha.
I z tego powodu musiał stanąć twarzą w twarz ze swym przyjacielem,
Samem Baileyem.
- Co cię tu przywiodło w taki mróz? - spytał sześćdziesięcioletni chirurg,
kiedy już zasiedli w jego luksusowo umeblowanym salonie. To dziwne, że
Jake podczas swoich poprzednich wizyt nie zauważył zamożności kolegi.
- Przyszło mi do głowy, żeby poprosić cię o wsparcie dla ośrodka
zdrowia rodzinnego - odparł Jake, siedząc wygodnie na białej, pluszowej
kanapie. - Większość jego pacjentów jest w trudnej sytuacji finansowej.
Sam zaśmiał się głośno i złożył ręce na swym płaskim brzuchu.
- Daj spokój. Gdyby nie wydawali pieniędzy na głupstwa, na wszystko
by im starczyło.
Przypomniawszy sobie Chestera, Jake z trudem się opanował.
- Na jakie głupstwa? Na przykład na jedzenie? Sam jakby nie dosłyszał
jego ironii.
- Płacę podatki, i wierz mi, że niemałe. Poza tym przez te lata nieraz
pracowałem prawie za darmo.
Jake od razu skorzystał z okazji.
- Pamiętasz pewną pacjentkę sprzed jakichś dwudziestu lat,
dziewięcioletnią dziewczynkę z zapaleniem wyrostka? Darcy Holloway?
Sam pokręca: głową.
- Nic mi to nie mówi.
Jake rzucił mu na kolana tekturową teczkę.
- Może to odświeży ci pamięć.
RS
95
Bailey otworzył ją i przerzucił kilka kartek.
- Coś mi się przypomina, ale słabo.
- Lekarz dyżurny sugerował operację. Sam zamknął teczkę.
- Ja nie widziałem konieczności. Nie miała typowych objawów, więc
założyłem, że to coś innego. I przegrałem.
Jake jeszcze nigdy nie spotkał się z takim brakiem wrażliwości. Nic
dziwnego, że Kirsten nie chciała zatrudniać u siebie takich lekarzy jak Sam
Bailey.
- Nie miałeś wyrzutów sumienia?
- Posłuchaj, kolego. Oczyszczono mnie z tego zarzutu. Mówi się, że
chirurdzy tylko marzą, żeby użyć noża, a kiedy się z tym wstrzymujemy, też
jest zle. Przykro mi, że to dziecko umarło, ale pochodziła z dużej rodziny, i
to biednej. Pewnie nawet zrobiłem jej rodzicom przysługę. Jedna gęba do
wyżywienia mniej.
Jake'owi zrobiło się ciemno przed oczami. Zerwał się z kanapy, podbiegł
do Sama, chwycił go za rękę i zmusił do wstania.
- Dopiero teraz zauważyłem, że jesteś człowiekiem bez serca - warknął
przez zaciśnięte zęby. - A dla twojej informacji ci powiem, że to dziecko nie
pochodziło z dużej rodziny. Miała rodziców, którzy uwielbiali ją, i starszą
siostrę, która pózniej skończyła medycynę. Kirsten Holloway jest lekarką
zarządzającą tym ośrodkiem, którym tak pogardzasz. Może nie ma wiele,
ale na pewno jest bogatsza, niż ty kiedykolwiek będziesz.
Jake puścił jego rękę i Sam bezwładnie opadł na fotel.
- Przynosisz wstyd naszemu zawodowi - dodał Jake. -Nie wstawaj. Sam
trafię do wyjścia.
Zatrzasnął za sobą drzwi i z piskiem opon odjechał.
Teraz bardziej niż kiedykolwiek czuł, że musi coś zrobić, żeby ocalić
ośrodek Kirsten. %7łałował, że do wiosny jeszcze daleko i nie może rozegrać
partyjki golfa. To zawsze pomagało mu w myśleniu. Zadowolił się
dwugodzinnymi ćwiczeniami w klubie sportowym.
I wychodząc spod prysznica, miał już gotowy plan.
Trzeba tylko wprowadzić go w życie.
Siedząc przy kominku w gabinecie lana Marshalla, Jake zastanawiał się,
ile to już razy siadywał w tym samym fotelu i zwierzał się dziadkowi z
kłopotów.
- Potrzebuję twojej pomocy, dziadku. Siwowłosy Ian wyjął z ust pustą
fajkÄ™.
- Mój syn kiedyś tak samo się do mnie zwrócił.  Tato", rzekł,
 potrzebuję twojej pomocy". Oczywiście wtedy chodziło o to, że miał
RS
96
zostać ojcem nieślubnego dziecka. - W jego głosie pojawił się teraz zawsze
tak starannie ukrywany szkocki akcent. - Roy mówił mi, że spotykasz się z
doktor Holloway. Czyżbyś i ty miał w końcu zostać ojcem?
Pytanie było tak niespodziewane, że Jake ze zdziwienia aż otworzył
szeroko oczy. Ale spodobał mu się pomysł, że Kirsten mogłaby urodzić mu
syna lub córkę.
Wyobraził ją sobie w jedwabnej pościeli, ubraną tylko w zmysłowy
uśmiech. Jego ciało natychmiast zareagowało na ten obraz.
- Niestety, dziadku.
- Tak, mogłem się tego spodziewać. Mój wnuk, utalentowany kardiolog,
jest za sprytny, żeby tak głupio wpaść. Szkoda - mruknął. - Każdy
mężczyzna potrzebuje rodziny, choćby nie wiem jak się tego wypierał.
Do tej pory Jake zawsze ignorował tego rodzaju aluzje. Tym razem, choć
zgadzał się z opinią dziadka, nie chciał rozmawiać o Kirsten i rodzinie,
którą mógłby z nią założyć. Szybko podjął zaczęty przed chwilą temat.
- Powinienem raczej powiedzieć  zgody" niż  pomocy".
- Domyślam się, że chodzi o jakąś sprawę sądową. Ci cholerni prawnicy
zawsze siÄ™ wtrÄ…cajÄ….
Przerwało mu wejście Matyldy z tacą ciasteczek w kształcie
walentynkowych serc, kanapek z rostbefem i dwiema filiżankami
parującego cydru jabłkowego.
- Nie wyrażaj się, Ian - skarciła męża.
Jake uśmiechnął się. Przypomniał sobie, jak często w przeszłości babka
starała się chronić uszy jego i jego brata. Teraz robiła to raczej z
przyzwyczajenia.
Matylda postawiła tacę na stoliku i usiadła na krześle po prawej stronie
Jake'a.
- Kirsten ma nakaz eksmisji - wyjaśniał dalej Jake - i nie może znalezć
nowego lokalu. Podjęła dwie dodatkowe prace, żeby dostać pożyczkę, ale
nawet jeśli bank jej udzieli, będzie miała kłopoty ze spłacaniem.
Ian w zamyśleniu ssał pustą fajkę.
- I to ciÄ™ martwi?
- Owszem. Taki tryb życia ją wykańcza. Już popełnia błędy.
- I ty siÄ™ tym przejmujesz? Dlaczego?
Jake zapatrzył się w ogień płonący na kominku. Jak mógłby im
wytłumaczyć, że złamał podstawową zasadę nie-angażowania się w sprawy
pacjentów? Dużo się od Kirsten nauczył i przy okazji zakochał się w niej.
- Wierzę w nią - odparł cicho. - I w jej pracę. Zauważył, że dziadkowie
wymieniają pełne zadowolenia spojrzenia.
RS
97
- Wiedzieliście, że tak się stanie, prawda? Ian wzruszył ramionami.
- Od lat chciałem, żebyś zainteresował się pracą Franka Morrisona, ale ty
miałeś własne plany. Kiedy Steve przeputał pieniądze z funduszu i ty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire