[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najstarszej klasy. Ile trzeba mieć odwagi, żeby zjawiać się w środku semestru, spóznić się, i w
dodatku przyjść w takim stroju.
Nieważne, jak dużo masz forsy i jaki jesteś fantastyczny, po szkole z internatem
możesz wyglądać jak bezdomny. Z tym że Serena wyglądała jak olśniewający bezdomny.
Nie obcinała włosów od ponad roku. Zeszłego wieczoru związała je z tyłu głowy, ale
dziś były rozpuszczone i zmierzwione. Spod białej męskiej koszuli z logo Oksfordu,
wystrzępionej przy kołnierzyku i na mankietach, prześwitywał fioletowy koronkowy stanik.
Na nogach miała swoje ulubione brązowe, sznurowane trzewiki, a w jednej z czarnych
pończoch ziała wielka dziura pod kolanem. A najgorsze było to, że Serena musiała sobie
kupić nowe mundurki, bo stare wyrzuciła do zsypu na śmieci, kiedy wyjeżdżała do szkoły z
internatem. I właśnie jej nowy mundurek najbardziej rzucał się w oczy.
Nowe mundurki były zmorą szóstoklasistek, bo właśnie w tej klasie dziewczęta z
Constance zmieniały tuniki na spódniczki. Plisowane spódniczki z poliestru były
nienaturalnie sztywne. Poza tym tandetnie błyszczały i ostatnio były w nowym kolorze:
bordowym. Coś potwornego. I taki bordowy mundurek włożyła Serena pierwszego dnia w
Constance. Co więcej, jej spódnica sięgała aż do kolan! Wszystkie pozostałe dziewczyny z
najstarszej klasy nosiły te same stare granatowe spódniczki z wełny, które dostały w szóstej
klasie. A ponieważ sporo od tamtej pory urosły, spódniczki zrobiły się naprawdę króciutkie.
Im krótsza spódniczka, rym fajniejsza laska.
Blair, która aż tyle nie urosła, potajemnie skróciła swoją spódnicę.
- A tak w ogóle, co ona, do cholery, na siebie włożyła? - syknęła Kati Farkas.
- Może myśli, że bordowy wygląda jak od Prady albo coś w tym stylu - zachichotała w
odpowiedzi Laura.
- Sądzę, że stara się coś zamanifestować - szepnęła Isabel. - Może: spójrzcie na mnie,
jestem Serena, jestem taka piękna, że mogę nosić wszystko, co zechcę.
I faktycznie może, pomyślała Blair. To była jedna z wielu rzeczy, które doprowadzały
ją do pasji, jeśli chodzi o Serenę. Wyglądała dobrze we wszystkim.
Ale nieważne, jak Serena wyglądała. Jenny i cala reszta audytorium chciała wiedzieć,
dlaczego Serena wróciła.
Wyciągnęły szyje, żeby lepiej widzieć. Czy miała podbite oko? Była w ciąży?
Wyglądała na naćpaną? Miała jeszcze wszystkie zęby? Czy wyglądała jakoś inaczej?
- Czy to na policzku to blizna? - szepnęła Rain.
- Jednej nocy, kiedy rozprowadzała narkotyki, została draśnięta nożem - szepnęła w
odpowiedzi Kati. - Słyszałam, że tego lata miała w Europie operację plastyczną, ale lekarze
niezbyt siÄ™ spisali.
Pani McLean czytała teraz na głos. Serena wyprostowała się na swoim krześle,
skrzyżowała nogi i zamknęła oczy, rozkoszując się znajomą atmosferą. Siedziała w sali pełnej
dziewczyn, wsłuchując się w głos pani M. Nie wiedziała, dlaczego tego ranka przed szkołą
była tak zdenerwowana. Zaspała i miała na ubranie się tylko pięć minut; z pośpiechu zrobiła
dziurę w pończosze zadartym paznokciem wielkiego palca u stopy. Zdecydowała się na starą,
wystrzępioną koszulę swojego brata Erika, bo pachniała jak on. Erik chodził do tej samej
szkoły z internatem co ona, ale teraz był już w college'u i Serena potwornie za nim tęskniła.
Kiedy wychodziła z mieszkania, przyuważyła ją matka i gdyby Serena nie była już
tyle spózniona, kazałaby jej się przebrać.
- W ten weekend - powiedziała - pójdziemy na zakupy i zabiorę cię do mojego salonu.
Nie możesz tak wyglądać, Serena. Nie obchodzi mnie, jak pozwalali ci się ubierać w tej
szkole z internatem. - Potem pocałowała córkę w policzek i wróciła do łóżka.
- O Boże, ona chyba zasnęła - szepnęła Kati do Laury.
- Może jest po prostu zmęczona - odszepnęła Laura. - Słyszałam, że wyrzucili ją, bo
spała ze wszystkimi chłopakami w kampusie. Na ścianie nad jej łóżkiem były nacięcia.
Wszystko wyszło na jaw, bo doniosła na nią współlokatorka.
- No i jeszcze te tańce z kurczakami do pózna w nocy - dodała Isabel i dziewczyny
zupełnie nie mogły opanować chichotu.
Blair przygryzła wargę, próbując stłumić śmiech. To było takie zabawne.
jeszcze jeden fan S
Gdyby Jenny Humphrey słyszała, co dziewczyny z najstarszej klasy mówią o Serenie
van der Woodsen, jej idolce, rzuciłaby się na nie z pięściami. Kiedy tylko skończyła się
modlitwa, Jenny przecisnęła się obok koleżanek z klasy i popędziła na korytarz, żeby
zadzwonić. Jej brat Daniel oszaleje, kiedy mu powie.
- Słucham? - Daniel Humphrey odezwał się po trzecim dzwonku. Stał na rogu
Siedemdziesiątej Siódmej i West End Avenue, przed Riverside Prep i palił papierosa. Mrużył
swoje ciemnobrązowe oczy w ostrych promieniach pazdziernikowego słońca. Nie przepadał
za słońcem. Większość wolnego czasu spędzał w swoim pokoju, zaczytując się w
makabrycznej, egzystencjalnej poezji opisującej gorzki los człowieka. Był blady, zarośnięty i
chudy jak gwiazdy rocka.
Egzystencjalizm nie wpływał dobrze na apetyt.
- Zgadnij, kto wrócił? - Daniel usłyszał podniecony głos swojej młodszej siostry.
Podobnie jak Dan, Jenny była raczej typem samotnika i gdy potrzebowała z kimś
pogadać, zawsze dzwoniła do brata. To ona kupiła im obojgu komórki.
- Jenny, czy to nie może zaczekać... - zaczął Dan zirytowanym tonem,
charakterystycznym dla starszych braci.
- Serena van der Woodsen! - przerwała mu Jenny. - Serena jest z powrotem w
Constance. Widziałam ją na modlitwie. Możesz w to uwierzyć?
Czerwony saab pomknął West End Avenue na żółtym świetle. Dan patrzył na toczące
się chodnikiem wieczko od plastikowego kubka na kawę. Czuł, że ma mokre skarpety w
swoich brÄ…zowych zamszowych butach z Hush Puppies.
Serena van der Woodsen. Zaciągnął się camelem. Ręce trzęsły się mu tak bardzo, że
ledwie trafił do ust.
- Dan? - zapiszczała do słuchawki jego siostra. - Czy ty mnie słyszysz? Słyszałeś, co
powiedziałam? Serena wróciła. Serena van der Woodsen.
Dan wciągnął gwałtownie powietrze.
- Taaak, słyszałem - odparł, udając, że ma to gdzieś. - I co z tego?
- Co z tego? - powtórzyła Jenny z niedowierzaniem. - Jasne. Dobrze wiem, że mało
nie dostałeś zawału. Siedzisz w tym. po uszy.
- Nie, mówię poważnie - powiedział Dan z rozdrażnieniem. - Po co do mnie
dzwonisz? Co mnie to obchodzi?
Jenny głośno westchnęła. Dan potrafił być taki wkurzający, Dlaczego choć raz nie
mógł poudawać, że jest szczęśliwy? Miała dość jego bladej twarzy i introspekcyjnej pozy
nieszczęśliwego poety.
- W porządku - powiedziała. - Zapomnij o tym. Pogadamy pózniej.
Rozłączyła się i Dan schował komórkę do kieszeni spranych czarnych sztruksów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire