[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Odciągnęli ciało stra\nika pod mur. Potem Rambo przyjrzał się górnej krawędzi kamiennej ściany i wybrał
sobie miejsce pomiędzy szperaczem na naro\niku a drugim pośrodku długości muru. Odległość między nimi
wynosiła co najmniej siedemdziesiąt metrów. Zdjął z ramienia linę, sprawdził, czy się nie splątała, i chwycił
ją poni\ej haka, rozhuśtał i rzucił w górę, do parapetu muru.
Wiatr wstrzymał impet liny. Hak spadł z powrotem.
Rambo podniósł go, rozhuśtał ponownie. Czy w taką pogodę będą na parapecie stra\e? Czy raczej pozostaną
w swoich budkach, stojących według Andriejewa na dziedzińcu i na ka\dym naro\niku muru? Czy wycie
wiatru zagłuszy brzęk haka, skrobiącego kamienie ściany?
Idz z Bogiem, pomyślał Rambo.
Wyrzucił hak w górę.
Hak nie spadł. Trzymał mocno.
Rozdział 4
Trautman uniósł głowę z kału\y krwi na podłodze swej ciągle jaskrawo oświetlonej celi i zadr\ał na
dobiegający z korytarza dzwięk cię\kich kroków w wojskowych butach. Dwie pary nóg, zgrane niemal co do
milimetra. Wybijany nimi mocny rytm odbijał się tępym echem od ścian i drzwi. Trautman słyszał te kroki
zbyt wiele razy by ich natychmiast nie rozpoznać i nie poczuć gęsiej skórki na myśl o zbli\ających się
nieuchronnie cierpieniach.
Ale pułkownik Zajsan złamał zwyczaj. Nie rozkazał stra\nikowi otworzyć drzwi, nie trzasnął nimi o ścianę,
nie wmaszerował butnie do środka z sier\antem Kurowem u boku.
Zatrzymał się na korytarzu, zajrzał przez okienko i odezwał się tak ochrypłym, \e a\ nieswoim głosem,
brzmiÄ…cym jak drapanie pilnikiem o metal.
- Skontaktowali się ze mną moi przeło\eni. Są niezadowoleni z powodu ostatnich wydarzeń w tym sektorze.
Ja jestem niezadowolony, bo oni są niezadowoleni. Obiecuję panu, pułkowniku, \e pan będzie
niezadowolony bardziej ode mnie. Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. Czy odpowie pan na moje pytania?
- Je\eli odpowiem na pana pytania - zachrypiał Trautman - po prostu mnie pan rozstrzela, tak samo jak tych
uwięzionych powstańców.
- Jeśli postanowi pan nie odpowiadać na moje pytania, będzie pan \ałować, \e pana nie rozstrzelano. Ból,
jaki pan dotąd czuł, to pestka. Dzisiejszej nocy - mogę to panu obiecać - powie mi pan wszystko. Obiecuję
tak\e, \e potem otrzyma pań nagrodę. Dostanie pan wodę. Wyłączymy panu światło w celi. Przyślę lekarza,
\eby panu podał środki przeciwbólowe i opatrzył rany. Kij i marchewka. Ma pan trzydzieści minut. Niech
pan to sobie przemyśli. Tymczasem ja będę panu dostarczał motywacji.
Skrzekliwy głos Zajsana umilkł, a jego gniewna twarz zniknęła sprzed okienka.
Co on chciał przez to powiedzieć? - zastanawiał się Trautman.  Tymczasem ja będę panu dostarczał
motywacji . Co, drzwi otworzą się z grzmotnięciem i wpadnie sier\ant Kurow?
Rzeczywiście, drzwi otworzyły się z grzmotnięciem, ale nie w celi Trautmana, tylko w najbli\szej po prawej
stronie. Trautman usłyszał kroki znajomej pary butów, wchodzące do celi.
- Ile masz lat? - dobiegło go zza ściany pytanie Zajsana po angielsku. Następnie Rosjanin zadał to samo
pytanie w jednym z afgańskich dialektów.
Dr\ący głos przestraszonego chłopca odpowiedział w tym samym dialekcie.
- Trzynaście? - powtórzył Zajsan po angielsku, a potem w dialekcie. - Co za szkoda!
Trautman nie rozumiał, co się dzieje. Po co Zajsan tłumaczy swoje własne słowa? Nagle pojął. On to robi dla
mnie! Jezu, on chce, \ebym był jego publicznością!
58
- Co za szkoda! - powiedział jeszcze raz Zajsan po angielsku i powtórzył to samo w dialekcie. - Tu, za
ścianą, jest pewien człowiek, który nie chce odpowiadać na moje pytania. Przez niego muszę przesłuchiwać
ciebie. Czy wiesz, gdzie się ukrywa herszt bandytów o imieniu Mosaed Hajdar?
Dr\ący głosik dzieciaka pisnął coś w dialekcie.
- Nie wiesz? - mruknÄ…Å‚ Zajsan. - Szkoda. Sier\ancie, wylejcie mu trochÄ™ kwasu na piersi.
Wrzask, jaki dobiegł zza ściany, był tak nieludzki, \e Trautman wijąc się odpełzł w najdalszy kąt swej celi,
zatykając zaciśniętymi pięściami spuchnięte uszy.
Przyciskał dłonie z całej siły, ale nie był w stanie stłumić krzyków.
- Gdyby tak ten Amerykanin zechciał z nami współpracować! - usłyszał głos Zajsana.
Rozdział 5
Rambo wspiął się po linie, wysunął głowę ponad krawędz muru, rozejrzał się na boki i wyszedł na parapet.
Wcią\ czujnie zerkając w lewo i prawo, lecz nie widząc nikogo i nic oprócz piasku, szarpnął za linę, dając
Musie i Andriejewowi znać, \e jest na górze.
Zanim do niego dołączą, miał wiele do zrobienia. Zdjął plecak, wyjął ładunek wybuchowy z czasowym
zapalnikiem i podczołgał się do budki stra\niczej na naro\niku muru. Przez pordzewiałe metalowe ściany
budki dotarły do niego stłumione głosy. Nastawił zegar na piętnaście minut opóznienia, przyczepił ładunek
do ściany i ruszył z powrotem do plecaka. Z kolejną bombą w dłoni podczołgał się do metalowego
stanowiska szperacza i jego operatora. Ponownie nastawił zegar na piętnaście minut i poło\ył ładunek pod [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire