[ Pobierz całość w formacie PDF ]

fala po\ądania, chocia\ wiedział, \e Paige wcale o to nie chodziło. Wręcz
przeciwnie. Próbowała mu pokazać, gdzie jego miejsce. Problem w tym, \e jego
miejsce było obok niej, najlepiej pod jedwabnym prześcieradłem. Musiał ją
tylko o tym przekonać.
Próbowała odczytać myśli Shane a, pewna, \e reaguje zbyt gwałtownie na
jego \artobliwe uwagi. Ten mę\czyzna flirtował z ka\dą kobietą w wieku
poni\ej dziewięćdziesięciu ośmiu lat. Ten mę\czyzna lubił łatwe kobiety. Ten
mę\czyzna całował ją zeszłego wieczoru do utraty zmysłów i dr\ał z rozkoszy w
jej ramionach.
Powachlowała się kartą. Fakt, \e robił na niej tak wielkie wra\enie, nie
był powodem, by za niego wyjść. Był to powód, by uciekać w przeciwnym
kierunku. Jak najszybciej. Znaczyło to bowiem, \e Shane mógł ją zranić jak nikt
inny w \yciu.
 Mam dla ciebie zamówić?  spytał. Zarumieniona, skinęła głową.
Jedzenie okazało się wyśmienite, nie potrafiłaby jednak powiedzieć, co jadła.
Jakiś makaron z sosem i świe\ymi krewetkami. Była zbyt pochłonięta
patrzeniem, jak Shane je. W sposobie, w jaki pochłaniał makaron, było coś
niezwykle zmysłowego. Robił to celowo? Chciał ją doprowadzić do szaleństwa?
Doskonale. Nadziała krewetkę na widelec, uniosła do ust i Skubnęła delikatnie.
Czy\by usłyszała jęk?
 Coś mówiłeś?  spytała.
 Nie.
Jego głos brzmiał ochryple, wpatrywał się jak zaczarowany w jej usta.
Uśmiechnęła się, zaskoczona poczuciem władzy. Zwiadomość, \e potrafi
zrobić wra\enie na mę\czyznie tak doświadczonym jak Shane, naprawdę
dodawała pewności siebie.
Po deserze  znakomitym tiramisu  opuścili restaurację. Shane otworzył
przed nią drzwi wozu. Miał czarny samochód, który wyglądał na szybki. Paige
nie znała się na markach wozów. Nie lubiła te\ hokeja i nigdy nie słuchała  The
Eagles . Część jej wcześniejszej pewności siebie wyparowała, więc dziewczyna
nie pytała, dokąd jadą, póki nie zatrzymali się na pustym parkingu.
Zdumiona spojrzała na du\y budynek.
 To lodowisko.
 Nie da się zaprzeczyć.
 Nie przyszliśmy na mecz hokeja, prawda?
 Z pewnością nie  zapewnił, lecz potem wyjął z baga\nika parę
zu\ytych Å‚y\ew, najwyrazniej swoich.
 Więc po co tu przyjechaliśmy?  spytała.  Wygląda, \e lodowisko jest
zamknięte  dodała, kiedy poprowadził ją w stronę wejścia.
 Bo jest. Ale znam stró\a, a on pozwala mi czasem pojezdzić. Umiesz
jezdzić?  spytał, kiedy jakiś mę\czyzna z bródką i szerokim uśmiechem
otwierał drzwi i wpuszczał ich do środka.
 Trochę  odpowiedziała ostro\nie.  To dlatego kazałeś mi się ubrać na
kolacjÄ™ w coÅ› wygodnego?
 Mhm. Myślałem, \e się trochę zabawimy.
 Na lodzie?  W jej głosie brzmiał sceptycyzm.
 Na lodzie.  Uniósł brew.  Nie zamierzam cię uwodzić na samym
środku tafli.
Czemu nie?  chciała spytać. Pewnie nie uwa\ał jej za szaloną kobietę
taką jak Joan Harding, złodziejkę narzeczonych. Nie \eby chciała zostać
złodziejką narzeczonych, miała swoje zasady. Ale bycie szaloną kobietą
wydawało się atrakcyjne dla kogoś, kogo nazwano nudnym i tępym. Ostatecznie
jak wielu ludzi na myśl o bibliotekarce widzi oczyma duszy dziką kobietę?
Niewielu.
Tak czy inaczej, miała asa ukrytego w rękawie.
 Pomóc ci wło\yć ły\wy?  spytał, kiedy po\yczył u Berniego, stró\a
lodowiska, parÄ™ w jej rozmiarze.
 Pewnie  odparła.
Usiadła i wyciągnęła nogę, gdy tymczasem Shane przyklęknął przed nią.
Znowu przypomniał jej się Kopciuszek.  Ach, pantofelek  czy raczej ły\wa 
pasuje doskonale. To ty będziesz moją \oną . Najwyrazniej jednak myśli
Shane a wędrowały innymi ście\kami, bo nic nie powiedział.
 Czy to kolejny punkt na twojej liście?  spytała Paige.  Idealna \ona
musi być ły\wiarką?
Przerwał sznurowanie jej buta i spojrzał karcąco.
 Ju\ ci mówiłem, \e dałem sobie spokój z listą.
 Do stringów i miłości do  The Eagles trudno coś dodać, co?
 Zapomnij wreszcie o tym idiotyzmie. Dasz radę wstać?
 Spróbuję.
Zagryzła wargę i ostro\nie podniosła się z miejsca.
 Oprzyj się na mnie  polecił, po czym objął ją w pasie i poprowadził na
lód.  W porządku. Teraz spróbuj złapać równowagę. Zaczniemy powoli.
Obrócił się do niej twarzą, ujął ją za ręce i jadąc w tył, pociągnął za sobą.
 Niezle ci idzie.
Kiedy przejechali pół koła, zaproponowała:
 Pozwól mi spróbować samej.
Wydawał się zaniepokojony.
 Jesteś pewna? Kiwnęła głową.
 Chyba mi siÄ™ uda.
 W porządku. Tylko pamiętaj...
Reszty nie dosłyszała. Wykręciła mu przed nosem piękny piruet, po czym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire