[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obchodziło go, w jaki sposób zakochała się w nim. Liczyło
siÄ™ tylko to, że go kochaÅ‚a. Tak bardzo jej pragnÄ…Å‚. SÅ‚owa Cat­
herine były zadośćuczynieniem za te wszystkie stracone dni
i noce.
PrzerwaÅ‚ pocaÅ‚unek i uniósÅ‚ jÄ… w ramionach. ByÅ‚a żywa i re­
alna. Odwrócił się i zaczął wnosić ją na schody.
- Co robisz? - spytała, przytulając się do niego.
- Udaję Retta Butlera - odparł i przycisnął ją mocniej.
- %7łebyś tylko nie dostał przepukliny.
- Tego nie ma w scenariuszu.
- NaprawdÄ™ wiesz, w jaki sposób zakoÅ„czyć walkÄ™ - powie­
działa z uśmiechem.
Odpowiedział tym samym.
- To tylko przerwa między rundami. Ciągle jestem na ciebie
wÅ›ciekÅ‚y, ale pózniej bÄ™dziemy siÄ™ sprzeczać. Najpierw nauczy­
my się ufać sobie nawzajem.
- Potrafimy? - Głos miała niepewny, lecz wyczuwał w nim
desperacjÄ™.
PrzyszÅ‚o mu na myÅ›l, że nie odpowiedziaÅ‚a na jego propozy­
cję małżeństwa. Rozważając to, dotarł do sypialni. Trzymając
Catherine w ramionach, znając jej uczucia, zrozumiał, że dostał
już odpowiedz na swoje pytanie.
Wciąż obejmował ją ramieniem, pozwolił jej stanąć na no-
gach. Otarła się o niego udami i oboje westchnęli w tym samym
momencie.
Objął ją w talii, czując pod palcami skórę gładką jak jedwab.
- Myślę, że ciągnąłem cię do łóżka parę lat temu dlatego, aby
cię powstrzymać przed małżeńswem z tym śmieciem.
- Zajęło ci to wystarczajÄ…co wiele czasu - powiedziaÅ‚a, roz­
pinajÄ…c sukienkÄ™.
- Nie pomogłaś mi w tym.
UsiÅ‚owaÅ‚ uporać siÄ™ z ramiÄ…czkami stanika, który opadÅ‚ wre­
szcie, odsłaniając piersi z naprężonymi sutkami.
- Nigdy nie zakładaj tej sukienki dla nikogo oprócz mnie -
powiedział zduszonym głosem.
- Nigdy - obiecała, tuląc się do niego. - Kocham cię, Milesie.
Stracił panowanie nad sobą i zaczął całować ją dziko. Oddała
mu pocaÅ‚unek. Ich jÄ™zyki zÅ‚Ä…czyÅ‚y siÄ™, co doprowadziÅ‚o go pra­
wie do obÅ‚Ä™du. ByÅ‚o to tak cudowne, że mogÅ‚oby trwać wiecz­
ność. Kochał ją.
Szybko pozbyli się ubrań. Każde dotknięcie było czymś nowym
i odkrywczym. Każdy pocałunek zbliżał ich jeszcze bardziej.
Po chwili złączyli się i Miles zatracił poczucie granicy ich
ciaÅ‚. Każde pchniÄ™cie, każdy ruch stawaÅ‚ siÄ™ sÅ‚odkÄ… obietnicÄ… na­
stępnego.
A potem wszystko już było miłością, pogrążoną w namiętnej
pasji spełnienia.
Catherine ocknęła się powoli. Zwiatło poranka rozjaśniało
okna. MiaÅ‚a wrażenie, że to wszystko byÅ‚o snem. Po chwili zo­
rientowaÅ‚a siÄ™, że naga i zaspokojona, leży na równie nagim i za­
spokojonym Milesie.
PrzypomniaÅ‚a sobie wszystko. SÅ‚owa, których nigdy nie spo­
dziewała się usłyszeć z jego ust, a na które tak długo czekała.
Rozbroił ją natychmiast. Nie miała już wątpliwości, że Miles
narpawdę ją kocha. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie
jego zaskoczenia. Był tak samo zdumiony swoim spontanicznym
wyznaniem jak ona.
146
- Co cię tak śmieszy? - zapytał sennym głosem.
- Tak sobie rozmyślam - mruknęła, przypominając sobie,
w jaki sposób szeptał  kocham cię". Jak litanię. Nie, raczej jak
odkrywanie czegoÅ› cudownego.
Te sÅ‚owa bardzo jÄ… poruszyÅ‚y i wryÅ‚y siÄ™ jej w pamięć na za­
wsze. Zresztą, jak mogłaby je zapomnieć?
- Myślenie jest niebezpieczne - powiedział.- Zwłaszcza dla
ciebie.
- Znowu zaczynasz?
Uśmiechnął się, gładząc jej plecy.
- Tylko w przypadku, gdyby walka odbywaÅ‚a siÄ™ w ten spo­
sób. - Nagle spoważniał. - Catherine, obiecaj, że Anioł Ziemi
zakończył już swoją działalność. Na zawsze.
- ObiecujÄ™.
- Wierzę, że tym razem dotrzymasz słowa.
- Dotrzymam.
A jednak coÅ› Å›cisnęło jÄ… w gardle. To sÅ‚owo  zaufanie". Wie­
rzyła w miłość Milesa, lecz jeszcze obawiała się zaufać mu do
końca. Powiedział, że się zmienił. Był bardzo troskliwy, kiedy
myślał, że jest chora. Na zebraniach rady głosował za zmianami
uwzglÄ™dniajÄ…cymi potrzeby ochrony Å›rodowiska. Nawet umiesz­
czaÅ‚ transparent i pozwoliÅ‚ siÄ™ dla niej aresztować. MusiaÅ‚a przy­
znać, że wychodził jej naprzeciw. Pozostawało jej odpowiedzieć
tym samym.
Poza tym, jeśli kiedykolwiek mieli zamiar sobie ufać, trzeba
było od czegoś zacząć.
- Catherine, nie dałaś odpowiedzi na moją propozycję.
SÅ‚yszaÅ‚a niepewność w jego gÅ‚osie. SpojrzaÅ‚a na niego i zo­
baczyła zmartwiony wyraz twarzy.  To się dzieje naprawdę" -
pomyślała. Poczuła nagle, że nie jest jeszcze gotowa do podjęcia
zobowiÄ…zania.
- Myślałam, że chcesz najpierw przyjrzeć się, jak rozwija się
ten związek - powiedziała.
Uśmiechnął się z zakłopotaniem.
147
- Nie chciałem cię poganiać. Wiem, czego chcę, i nie mogę
cię stracić. Kocham cię. Wyjdz za mnie.
Gdyby powiedziała  tak" -jego zwycięstwo byłoby całkowite.
Nabrała powietrza w płuca.
-Tak.
Porwał ją w ramiona i zaczął całować, aż zakręciło się jej
w głowie.
- Już nigdy nie mów  nie" - szepnął, muskając jej szyję.
Ogarnęła jÄ… fala pożądania. Już nie potrafiÅ‚a myÅ›leć logicz­
nie. Zresztą nie chciała.
- Ciekawe, jak potoczyło się przyjęcie dla prasy po naszym
wyjściu - powiedział Miles dużo pózniej.
- Zawsze mogliśmy tam zostać - skomentowała.
- StaÅ‚abyÅ› pewnie na stole, ogÅ‚aszajÄ…c Å›wiatu, że jesteÅ› Anio­
Å‚em Ziemi.
- Mmm, to jest myśl.
- Catherine... - zaczÄ…Å‚ ostrzegawczo. RozeÅ›miaÅ‚a siÄ™, przeciÄ…­
gając w jego ramionach. - Lepiej niech to będzie tylko myśl. -
DokoÅ„czyÅ‚. MilczaÅ‚ przez chwilÄ™. - Gdy wyszliÅ›my, Byrne zro­
bił z siebie kompletnego durnia przed prasą i telewizją.
Catherine zadrżała, myśląc o doniesieniach prasowych.
- Lepiej zacznijmy myÅ›leć, jak to wykorzystać - kontynuo­
wał Miles. - Kiedy tylko zostaniesz prezesem rady, zadzwonię
do Boba Rossa z Kimble Industries. Mam z nim pewne rozra­
chunki za transakcjÄ™, wiÄ™c sÄ…dzÄ™, że mogÄ™ go zwabić na stanowi­
sko twojego zastępcy.
Catherine zamknęła oczy. Miles wcale tak bardzo się nie
zmienił. Nadal chciał rządzić Wagner Oil z ukrycia. Nie mogła
na to pozwolić. Musiała wierzyć, że on ją kocha. Zbyt wiele za
tym przemawiaÅ‚o. Bardzo chciaÅ‚a mu ufać i wierzyć, że propozy­
cja małżeÅ„stwa nie byÅ‚a w najmniejszym stopniu zwiÄ…zana z in­
teresami. Chciała być pewna, że oddaje całą siebie mężczyznie,
który pragnie jej dla niej samej. Potrzebowała dowodu na to.
- ... zorientowałem się w przepisach firmy - mówił Miles. -
148
Dwóch dyrektorów może zwołać zebranie nadzwyczajne. Myślę,
że my dwoje możemy to zrobić. Wszyscy byli bardziej niż chętni
do pozbycia siÄ™ Byrne'a, gdy rozmawiaÅ‚em z nimi wczoraj. Wy­
daje mi się, że oni wszyscy wiedzą, o co chodzi.
Doskonały pomysł zaświtał w głowie Cathenne. Co prawda,
zatrzÄ…sÅ‚a siÄ™ ze strachu na samÄ… myÅ›l o tym, lecz wszystko paso­
wało tak doskonale, jak brakująca część łamigłówki. Jej pomysł
pozwoli oddać zarzÄ…d firmy w dobre rÄ™ce, a jednoczeÅ›nie roz­
strzygnie, czy propozycja Milesa dotycząca małżeństwa była
umotywowana interesem, czy nie. Jeśli ją naprawdę kocha, to
zrozumie. A jeśli nie...
Miała jednak nadzieję, że Miles pojmie, o co jej chodzi.
Atmosfera w sali konferencyjnej byÅ‚a ponura. Miles rozglÄ…­
daÅ‚ siÄ™, obserwujÄ…c twarze dyrektorów rady. Wszyscy byli opa­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire