[ Pobierz całość w formacie PDF ]

styczny spadek jej odpornoÅ›ci? A może poranna operacja wy­
prowadziÅ‚a z równowagi caÅ‚y personel? Wszystkie bariery, któ­
re Kate wybudowała, by chronić się przed bólem zadawanym
przez innych ludzi, rozpadaÅ‚y siÄ™ w pyÅ‚. Jej Å›wiat zostaÅ‚ wywró­
cony do góry nogami, a ona nie wiedziaÅ‚a, jak ponownie zapro­
wadzić w nim porządek.
Z godziny na godzinę nastrój Kate stale się pogarszał. Nawet
popoÅ‚udniowa filiżanka herbaty w pokoju pielÄ™gniarek nie przy­
niosła wytchnienia. Wyprawa do parku także nie wchodziła w grę,
bo Kate nie chciała kolejnego spotkania z Samem. Kiedy jednak
Margo i Joe opuścili pokój, a wszedł Sam, uznała, że nie zdoła
uniknąć rozmowy. Po minucie kłopotliwego milczenia zapytała:
- Jak się udała wycieczka do Kornwalii?
- Wspaniale - odparÅ‚, mieszajÄ…c kawÄ™. - MogÅ‚o być przy­
jemniej, bo myślałem...
- A pogoda? Dopisała?
- Nie najgorsza, ale i tak nie bawiłem się dobrze.
- Doprawdy? - Kate czuła się nieswojo. Dręczyła ją obawa,
że ktoś wejdzie w trakcie rozmowy lub coś podsłucha.
- MiaÅ‚em wrażenie, jakby kolory straciÅ‚y gÅ‚Ä™biÄ™, a wszy­
stkie dzwięki były przytłumione. Aażenie po górach nie cieszyło
mnie tak jak kiedyś, bo nie miałem z kim dzielić radości. - Sam
na chwilę zamilkł. - Brakowałomi ciebie.
76 JEDYNY W SWOIM RODZAJU
Odwróciła się do niego plecami. Ona także za nim tęskniła
- i to bardziej, niż się spodziewała. Miała nadzieję, że rozłąka
osłabi jego zainteresowanie i da im obojgu czas do namysłu.
Gdy wyjechaÅ‚, musiaÅ‚a natychmiast znalezć sobie jakieÅ› za­
jÄ™cie. ObejrzaÅ‚a wtedy oferty biur podróży. Jej upragniona wy­
prawa do Afryki... To dziwne, ale samotna wędrówka zdawała
się niewarta zainteresowania. Gdyby wyjechała z ukochanym...
Z drugiej strony jednak wiedziała, że byłby to ogromny błąd.
Była rozdarta między uczuciem do Sama i nakazem rozsądku.
Nie mogÄ…c wytrzymać naporu myÅ›li, wybiegÅ‚a z pokoju pie­
lęgniarek. W korytarzu wpadła na Juliana.
- Zajrzyj do piątki-powiedział. -Kobieta, czterdzieści trzy
lata, bóle brzucha.
- Wyrostek? - spytała. Doskonale wiedziała, że w jej głosie
brzmi sarkazm.
- Raczej tak - przytaknÄ…Å‚ Julian. - ZajrzÄ™ do niej, gdy napijÄ™
siÄ™ kawy.
- Nie każdy ból brzucha oznacza zapalenie wyrostka. To
może być coÅ› znacznie poważniejszego, na przykÅ‚ad ciąża poza­
maciczna. Bardzo prawdopodobne, że nie mamy ani chwili do
stracenia.
- Nie wiem, co ciÄ™ ugryzÅ‚o, ale ostrzegam! - Julian przysu­
nął się bliżej do Kate, lecz się nie cofnęła. - Wykonuj swoją
pracę najlepiej, jak umiesz, bo będę ci patrzył na ręce.
Tragedia rodziny Donnellych wpływała na nastrój całego
oddziału przez kilka następnych dni. Wszyscy pracowali jak
dawniej, sprawnie i ofiarnie, ale zmieniÅ‚a siÄ™ atmosfera. Pano­
waÅ‚o napiÄ™cie; pracownicy nie patrzyli sobie w oczy i z rozmy­
słem się unikali.
JEDYNY W SWOIM RODZAJU 77
W końcu Jeff wezwał do siebie Kate i Joego.
- Czy jest coÅ›, o czym powinienem wiedzieć? JakieÅ› nie­
spodziewane kłopoty?
- Nic nadzwyczajnego - odparÅ‚a Kate. - KÅ‚opotliwi pacjen­
ci, brak łóżek i tak dalej.
Joe pokiwał głową.
.- Poza tym ciągle się mówi, że brak pieniędzy, że będą
zwolnienia i nie damy rady zorganizować pogotowia - dodał.
Tym razem to Kate skinęła głową. Dyrekcja szpitala od roku
walczyła o własną karetkę i zespół reanimacyjny.
- Poza tym - wtrąciła - Margo nie może dojść do siebie po
śmierci pani Donnelly, a nowa pielęgniarka nie potrafi się
odnalezć w zespole. Parę razy widziałam, jak płakała.
- Nie o to chodzi. - Jeff pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. - CoÅ› wisi w po­
wietrzu. Nawet Sam posmutniaÅ‚. Jedyny powód, który przycho­
dzi mi do głowy, to Julian. Właśnie wrócił z urlopu...
Kate i Joe wymienili porozumiewawcze spojrzenia, ale za­
chowali milczenie.
- Wiem, że nie lubi pracy na ostrym dyżurze i uważa, że się
tu marnuje. Myśli, że jest stworzony do wyższych celów. Ma
o sobie trochę za dobre mniemanie. Sądzę, że jest to jeden
z głównych powodów złej atmosfery w izbie przyjęć. Poza tym
przeglądałem ostatnio raporty i znalazłem przypadek młodej
kobiety, która poroniła. Z listy dyżurów wynikało, że to Julian
powinien byÅ‚ siÄ™ niÄ… zająć, ale zlekceważyÅ‚ ten przypadek. Dla­
czego nikt mnie nie poinformował? To się mogło skończyć
tragediÄ….
- Byliśmy bardzo zajęci - odparła Kate. - Poza tym udało
się zażegnać niebezpieczeństwo.
- Tym razem - przerwał jej Jeff. - Na przyszłość chciałbym
78 JEDYNY W SWOIM RODZAJU
być informowany o takich przypadkach. Wolę nie myśleć, o ilu
nie wiem.
Kate i Joe wyszli z gabinetu. Na klatce schodowej przysta­
nęli, by popatrzeć z góry na izbę przyjęć. Wózki i łóżka na
kółkach jezdziły to w jedną, to w drugą stronę. Ktoś raz po raz
uderzaÅ‚ w zepsuty automat z napojami. Patsy próbowaÅ‚a doga­
dać się z pacjentem, który miał na głowie zakrwawiony bandaż.
Joe ciężko westchnął.
- Chyba czas na zmianę - powiedział do Kate.
- Nie możesz zostawić mnie samej.
- Po prostu mam dosyć.
- To był zły tydzień, ale minie.
- Szczerze mówiąc, wątpię.
- Czy coś się stało? - spytała zatroskana.
- Byłem wczoraj z moim chłopakiem w knajpie.
- I cóż z tego?
- Spotkałem tam Juliana.
- To nic. Mnie też dogryza, ale przeszÅ‚am nad tym do po­
rządku dziennego. Można się przyzwyczaić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire