[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cany tytoń, który sprzedaję potem w swoim sklepie za uczciwe pieniądze. Wszyscy są
zadowoleni.
 Mów dalej.
 Podobny obrót twoimi banknotami nie sprawi mi trudności.
166
 Dlaczego miałbyś się tego podjąć?
 Bo chcę, żeby policja przestała mi deptać po piętach, a ty twierdzisz, że masz
znajomości w tych kręgach. Proszę bardzo, ty przekupisz policjantów, ja wyprowadzę z
Anglii twoje pieniÄ…dze.
Jack Seward, znany przemytnik, był mu winien przysługę po tym, jak przed czte-
rema laty naraził go na niebezpieczeństwo. Morgan już z nim rozmawiał. Za obietnicę,
że będzie mógł dalej bez przeszkód przemycać tytoń i whisky, obiecał pomoc w schwy-
taniu mordercy.
 A co z innymi twoimi dochodami?  spytał Specter.  %7łądam udziałów, inaczej
siÄ™ nie dogadamy.
 Dobrze, dam ci dwadzieścia procent. To chyba wystarczy, zważywszy pomoc
przy zalegalizowaniu banknotów.
Targowali się tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu doszli do dwudziestu ośmiu pro-
cent.
 Twardy jesteś, kapitanie  westchnął Specter.  Mam nadzieję, że okażesz się
równie wspaniałym sprzymierzeńcem, jak jesteś wrogiem.
 Nigdy nie byłem twoim wrogiem, co najwyżej konkurentem.
 Wszystko jedno. Dlatego żądam gwarancji. Przede wszystkim podaj mi nazwi-
sko tego przemytnika, żebym mógł go sprawdzić.
 Dostaniesz nazwisko, kiedy spotkamy się na pierwszą wymianę, nie wcześniej.
Nie dopuszczę do tego, żebyś wyłączył mnie z gry i sam się z nim dogadał.
Specter cofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok.
 Nic nie mówiłeś o spotkaniu. Zwykle załatwiam tego typu sprawy przez służą-
cych.
Tak, właśnie dlatego tak trudno było go schwytać. I z tego samego powodu była to
najważniejsza część całej transakcji. Musieli go przyłapać na gorącym uczynku. Nie
było innego wyjścia.
 Nie tylko ty żądasz gwarancji. Mój znajomy chce znać wszystkich, z którymi
robi interesy, i na pewno od tego nie odstÄ…pi. Dlatego musicie siÄ™ za pierwszym razem
spotkać osobiście albo w ogóle nie dojdzie do transakcji.
Nastała długa cisza, Morgan ugryzł się w język, by nie podać innych przyczyn, dla
których to bezpośrednie spotkanie było konieczne. Nadgorliwość mogła obudzić podej-
rzenia Spectera. Czuł jednak, że bandyta nie przepuści tak wspaniałej okazji zalegali-
zowania banknotów.
 No dobrze, będziesz miał swoje spotkanie  mruknął kwaśno Specter.  Ale pod
warunkiem, że to ja wyznaczę czas i miejsce. No i muszę poznać od razu nazwisko
przemytnika.
Morgan zawahał się, ale Jack przybył już do Londynu i mieszkał w miejscu, w któ-
rym nikt nie mógł go znalezć.
 Dobrze, ale to ja wybiorę dzień. Muszę się z nim najpierw jakoś skontaktować.
I zastawić pułapkę na Spectera.
167
 W porzÄ…dku. Jak on siÄ™ nazywa?
 Jack Seward.
Specter skinął z aprobatą głową.
 Już o nim słyszałem. To jeden z najbardziej znanych przemytników brandy i
tytoniu w Sussex.
 A już niedługo zasłynie z przemytu banknotów. Co do daty... za trzy dni od dziś
nie będzie za wcześnie?
 Nie. Rano wyślę ci wiadomość z godziną spotkania. A kiedy nadejdzie czas, po-
ślę po was jednego z moich ludzi.
 Wszystko jasne.
Tak właśnie działał Specter, co znaczyło, że dzięki Bogu, nic nie podejrzewał. Mor-
gan wycofał się w stronę drzwi
 Teraz, jeśli nie masz nic przeciwko temu, wrócę do budowania klatki.
 Oczywiście  zaśmiał się mężczyzna.  Czy w łóżku jest równie namiętna jak
wówczas, gdy broni swoich podopiecznych?
Morgan wzdrygnął się na samą myśl o tym, że miałby rozmawiać ze Specterem o
takich intymnych sprawach.
 Powiedzmy, że nie mam powodu do narzekań.
 Proszę, co za dżentelmen. Dobrze, w takim razie teraz cię zostawię. Za trzy dni
prześlę wiadomość.
 Trzy dni  powtórzył Morgan.
Czekał chwilę, aż zakapturzona postać zniknie w alejce.
Rzucił przynętę. Teraz musiał jeszcze przy pomocy Ravenswooda zastawić pułapkę.
168
Rozdział 18
Czas pędzi jak lawina,
Nie oprze mu siÄ™ nikt,
Więc dbaj o każdą chwilę,
Nim stoczysz siÄ™ i ty.
Mała śliczna książeczka
John Newbery
Clara wśliznęła się na zaplecze i zamknęła drzwi w chwilę potem, gdy Morgan wró-
cił do środka. Słyszała prawie całą rozmowę, obudziła się bowiem dokładnie w chwili,
gdy kapitan wyszedł ze sklepu. A potem już nie mogła się powstrzymać, żeby nie pod-
słuchiwać.
To, co dotarło do jej uszu, wyjaśniało dwie kwestie. Po pierwsze Morgan miał rację
co do tego, że osoba, która ją dziś zaatakowała, nie była Specterem. Tamten napastnik
okazał się ofermą, prawdziwy łajdak budził grozę. Współczuła Morganowi; że musi się z
nim zmierzyć.
Po drugie uświadomiła sobie wyraznie, że jeśli ktoś w ogóle miał szanse schwytać
tego bandytę, był to właśnie Morgan. Choć zirytował ją wybieg, jakiego użył zapytany o
znajomość z nią, podziwiała jego błyskotliwość. Pokręciła głową. Z trudem mogła w to
uwierzyć. Mężczyzna, w którym się zakochała, był niegdyś złodziejem. I cierpiał z tego
powodu. O tym była absolutnie przekonana. Co więcej, przeczuwała instynktownie, że
nadal nie powiedział jej wszystkiego. Wyraznie odczuwał ból związany z przeszłością,
bardzo głęboki. Nie ufał jej jednak na tyle, by powiedzieć, co było tego przyczyną.
Na chwilę ogarnął ją strach. Boże, w co ona się wplątała? Teraz lada chwila miał
wrócić, a ona nie wiedziała, jak rozmawiać z mężczyzną, którego kochała. Zwłaszcza że
on z pewnością nie myślał teraz o miłości... Morgan wszedł do sklepu stanowczo zbyt
szybko i zobaczył ją stojącą na środku pokoju w samej koszuli.
 Nie śpisz...
 Ty też nie.
Zabrzmiało to głupio. Nie wiedziała jednak, co powiedzieć.
On też patrzył na nią niepewnie. Czekała więc, ciekawa, ile przekaże jej z tego, co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire