[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Właściwie to myślałam o przeniesieniu się o kilka witryn dalej. Do tego pustego
lokalu w pobliżu. Jest prawie na rogu centrum handlowego, więc mnóstwo ludzi chodzi
tamtędy piechotą. Dwa razy większy i bardzo nowoczesny.
Dlaczego ona tego nie rozumie?
- Chcesz być najlepsza? Najlepsza w Port Douglas?
- Tak, pamiętam ten komentarz o zapadłej dziurze - rzuciła gniewnie, zarumienio-
na.
- Hej, to twoja kariera. Lecz pies z kulawą nogą się o tobie nie dowie, jeśli nie dasz
swojemu wizerunkowi solidnego kopniaka.
Podeszła do niego, z zaciśniętymi dłońmi i ogniem w złotych oczach. Zdał sobie
sprawę, że jeszcze jest zła o dzisiejszy poranek.
- Nie może być aż tak zle - warknęła - skoro praktycznie błagałeś mnie o zaprojek-
towanie naszyjnika dla ciebie.
- Zaraz, to nie był mój pomysł - odparł. - Tak naprawdę sprzeciwiałem się dopusz-
czeniu ciebie do tego diamentu bliżej niż na parę metrów.
Odczuła to jak cios w brzuch.
Dziś rano starannie dobranymi słowami postarał się ustawić ją na właściwym miej-
scu: miała go o nic nie pytać i niczego od niego nie oczekiwać.
To było bardzo brutalne. Z jego zakłopotania domyśliła się, że nigdy nie zamierzał
jej tego powiedzieć. Czyli Quinn Everard nie zjawił się tu dla najlepszej projektantki w
okolicy. Załamana, poczuła, że blednie.
A czego się spodziewała? Tylko dokładniej wyjaśnił sytuację. Najlepsza - akurat!
Jej sklepik był żałosny, a Howard, mimo że dał jej pożyczkę, nigdy nie przestał ględzić o
przeprowadzce z powrotem do Sydney i zajęciu się karierą na serio.
R
L
T
Musiała odezwać się pierwsza, zanim całkowicie się załamie.
- Kim jest twój klient? - spytała szybko.
- Dani, cokolwiek moje słowa są warte, teraz mam do ciebie całkowite zaufanie.
Doskonały Jubiler. Akurat.
- Mam nie wiedzieć, kto mnie wynajął?
- Przykro mi.
Powinna się już do tej pory nauczyć, żeby nie mieć nierealnych oczekiwań. Była w
drugiej lidze. Zawsze. Piętno nieślubnego dziecka. Nick. Do diabła, nawet Quinn Eve-
rard z tymi swoimi nagrodami dla projektantów i ciętymi żartami o supermarketach.
Teraz poczuła się usprawiedliwiona, by spytać o kobietę, dla której przypuszczal-
nie robiła naszyjnik.
- Diament nie jest dla twojej dziewczyny?
- To było twoje założenie, którego uznałem za stosowne nie korygować.
Czuła się winna wobec wyimaginowanej dziewczyny. Jest tylko flamą do wypeł-
nienia czymś czasu spędzanego w głuszy. On się nudził, ją nosiło i była pod ręką.
Matka zawsze jej powtarzała, że nie ma nic złego w popełnianiu błędów, o ile cze-
goś się z nich nauczy. Najwyrazniej zdrada Nicka nie okazała się pouczająca na tyle, by
nie popełniła więcej poważnych pomyłek w ocenie mężczyzn. Znała Quinna niewiele
ponad tydzień - rekordowo krótki czas przed wskoczeniem do łóżka. Lecz czy miała dość
sił, by trzymać się z dala od jego sypialni?
Kilka następnych dni wlokło się nieznośnie. Praca nad naszyjnikiem posuwała się
wyjątkowo sprawnie, jakby cała jej frustracja przelewała się w projekt. Nie konsultując
się z Quinnem, zmieniła model, który wcześniej dała mu - to znaczy jego klientowi - do
zaakceptowania, i pracowała po piętnaście godzin na dobę. Organizacja ślubu Ryana i
Jessiki była pod kontrolą. W domu zapanowało uprzejme zawieszenie broni.
Lecz noce wyglądały inaczej. Dani sama była swoim najgorszym wrogiem, prze-
żywając ponownie ich miłosne uniesienia, i jeszcze raz, i jeszcze... On był jak narkotyk,
od którego okazała się uzależniona. Zaczęła usprawiedliwiać jego postępowanie. W koń-
cu płacono jej wyjątkowo sowicie, a zamówienie na ten projekt stanowiło gigantyczny
R
L
T
komplement zawodowy. Raczej więc nieważne, że przeznaczony jest dla klienta, a nie
dla niego samego.
Poza tym wcale nie zaciągnął jej do łóżka. Praktycznie to ona go osaczyła.
Czy naprawdę oczekiwała, że z tej sytuacji może się zrodzić coś więcej? Znalazła
siÄ™ poza swojÄ… ligÄ…, zapewne nawet na innej planecie.
Pewnego wieczoru powiedział, że zmarła matka Jake'a Vance'a.
- Pogrzeb będzie w piątek. Pojedz ze mną do Sydney i odwiedz rodzinę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire