[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pokładowym wzmiankę, że jego kontrakt wygasa po upływie wcześniej uzgodnionego
terminu. Spełniłem to życzenie, a Zilwrich posłużył nam za świadka.
To wszystko oczywiście nie mogło mnie natchnąć optymizmem i wiarą w sukces.
Bez przerwy dotykałem ręką kieszonki z kamieniem nicości. Niepozorny okruch stał
się dla mnie talizmanem, który miał mnie ochronić przed grożącą klęską.
Kiedy przygotowywaliśmy się do zmiany wyglądu, Eet oświadczył:
 Sam zadecyduję, w co się zmienić.  Powiedział to tonem nie znoszącym
sprzeciwu, toteż nie próbowałem oponować.
Znajdowaliśmy się w mojej kabinie. Nie chciałem, żeby Ryzk i Zakathanin
poznali tajemnicę kamienia. Trudno było jednak przewidzieć, jak zareagują na widok
rezultatów naszej transformacji.
102
Wziąłem do ręki matowy, zimny okruch i położyłem go na stole między
nami. Moje zadanie było proste. Jednak na wypadek, gdybym miał jakieś kłopoty
z przypomnieniem sobie drobnych szczegółów, przygotowałem bardzo wyrazny
hologram, przedstawiający ojca. On sam za życia nie lubił tego rodzaju rzeczy,
a przechowywany przeze mnie egzemplarz należał niegdyś do mojej przybranej matki.
Była to jedyna rzecz  poza kamieniem nicości  którą wziąłem z domu, kiedy po
śmierci ojca musiałem go opuścić. Nie mam pojęcia, dlaczego tak zrobiłem. Być może
był to przejaw głęboko ukrytej, niezwykłej umiejętności widzenia rzeczy przyszłych.
Nie oglądałem hologramu od chwili opuszczenia rodzimej planety, toteż przypatrując
mu się teraz, gratulowałem sobie słusznej decyzji. Okazało się, że czas częściowo zatarł
wspomnienia. Obraz twarzy ojca, jaki przechowywałem w pamięci, różnił się od
wizerunku, który miałem teraz przed oczyma.
Mając świeżo w pamięci poparzenia, jakich doznałem, wypróbowując działanie
kamienia na Eecie, ostrożnie dotknąłem powierzchni cennego okrucha, skupiając
jednocześnie całą uwagę na hologramie, a dokładniej na trójwymiarowym obrazie
twarzy. W tej chwili prawie nie zdawałem sobie sprawy, co się wokół mnie dzieje.
Tymczasem mój towarzysz przycupnął na stole i położył swą zakończoną
pazurami łapę na kamieniu, tuż obok mojej dłoni.
Nie byłem pewien, czy rzeczywiście w moim wyglądzie zewnętrznym nastąpiła
jakaś zmiana. W każdym razie nie czułem nic, co mogłoby o tym świadczyć.
Kiedy jednak po krótkim wahaniu spojrzałem w lustro, aby upewnić się, czy
eksperyment przyniósł rezultaty, zobaczyłem w nim wyraznie cudze oblicze. Tak, to
był mój ojciec, ale znacznie młodszy, niż go zapamiętałem. Przypomniałem sobie, że
jako wzorca użyłem trójwymiarowego zdjęcia zrobionego wiele lat planetarnych przed
moim pierwszym spotkaniem z Hywelem, tuż po jego ślubie z macochą.
Ktokolwiek spotkał starego Jerna choć raz w życiu, nie mógł zapomnieć jego
ostrych, surowych rysów. Liczyłem, że Eet pomoże mi w tej mistyfikacji, czytając myśli
moich przeciwników i informując o rzeczach, które powinien wiedzieć człowiek, za
którego się podawałem.
Eet... ciekaw byłem, jaką iluzję wybierze tym razem? Spodziewałem się czegoś
podobnego do puka albo do gada, którego postać przybrał na Lylestane. Myliłem się
jednak. To, co siedziało na stole, nie było bowiem zwierzęciem, lecz istotą człekopodobną,
rozmiarami przypominającą pięcio  lub sześcioletnie dziecko.
Skóra dziwnego stworzenia nie była jednak gładka jak skóra dziecka. Pokrywała
ją krótka, aksamitna sierść, podobna do futra puka. Na czubku głowy rosły dłuższe
włosy, tworzące najeżony czub. Stwór miał nagie, nieowłosione dłonie, których
czerwony kolor ostro kontrastował z czarną sierścią. Szkarłatne, lekko wyłupiaste oczy
o owalnych zrenicach przypominały oczy gada. Biegnące wzdłuż grzbietu nosa wąskie
pasemko futra podkreślało jego kształt. Usta były tylko wąską szczeliną, równie czarną
jak sierść.
103
Nigdy nie widziałem takiego stworzenia na własne oczy ani nawet nie słyszałem
o jego istnieniu. Ciekaw byłem, dlaczego Eet zdecydował się przybrać akurat taką
postać. Gwiezdni wędrowcy miewali różnych ulubieńców, ale ta istota, choć dziwaczna,
nie wyglądała na maskotkę. Sprawiała wrażenie istoty rozumnej i można ją było określić
jako  człowieka .
 Owszem  potwierdził Eet, jak zwykle używając telepatii.  Myślę, że
w tej pirackiej twierdzy roi się od najrozmaitszych form życia. Poza tym to ciało ma
możliwości, które mogą się okazać użyteczne w trudnej sytuacji.
 Kim właściwie jesteś?  Nie mogłem pohamować ciekawości.
 Nie znajdziesz dla mnie imienia  odpowiedział.  Sądzę, że ta rasa dawno
zniknęła z wszechświata.
Przesunął czerwone dłonie wzdłuż owłosionych boków, a potem zaczął
bezwiednie drapać się po lekko wystającym brzuchu.
 Wy, ludzie, sami przyznajecie, że pózno poznaliście kosmos. To ciało po
prostu odpowiada moim potrzebom i takie tłumaczenie musi ci wystarczyć.
Nie było sensu z nim dyskutować, mogłem tylko mieć nadzieję, że się nie myli.
Nagle coś zwróciło moją uwagę. Nie zdejmując ręki z brzucha, Eet wolną dłonią sięgał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire