[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Seth... Bardzo cię przepraszam. Nie miałam pojęcia. ..
Przerwał jej, unosząc dłoń.
- To są zasady ogólne. - Wyjął gazetę z jej ręki i po-stukał palcem w
swoją fotografię. - A teraz...
- Ale ty nie wykonujesz w Ridgewater jakiegoś zadania? - przerwała
mu. - Czy może... - Nakryła usta dłonią.
- Na szczęście nie. - Cień uśmiechu przemknął przez jego twarz. I
wtedy napięcie między nimi zelżało.
- Nie wykonuję w tej chwili żadnego zadania - uzupełnił. - A
jednak...
- Jesteś na urlopie? - wtrąciła szybko. Sama nie wiedziała, czemu o
to pyta.
Seth spojrzał na nią i zastanowił się.
- Zgadłaś. - Zaczął zwijać gazetę w rulon. - Jest to rodzaj urlopu.
- Rodzaj?
Postukał zwiniętą gazetą w drabinę.
- Mam sześć tygodni wolnego. Na zastanowienie się. - Poruszył
brwiami. - Bo miałem sprzeczkę z szefem. Dość ostrą.
- Ostrą? - Hanna zdała sobie sprawę, że już któryś raz z rzędu
powtarza słowa Setha, dorzucając tylko znak zapytania.
- Owszem - pokiwał głową. - Mówiąc wprost, dostał ode mnie w nos.
Należało mu się.
- Dałeś swemu szefowi w nos?! - Hanna zrobiła okrągłe oczy. - I co
teraz będzie?
57
RS
- Hm. - Wzruszył ramionami. - Na razie mam sześć tygodni
wolnego...
Przez chwilę oboje milczeli.
- Odmówił mi wsparcia podczas ostatniej obławy -podjął. - Przez co
omal nie straciłem partnera. Sam zresztą też niezle wtedy oberwałem. -
Spojrzał w okno. -Wpuścił mi do akcji mundurowych, w najgorszym
momencie. Cud, że nikt z naszych nie zginął. No, a kiedy się z nimi
pojawił - Seth skrzywił się - nie wytrzymałem i przyłożyłem mu.
Seth rozłożył ponownie  Ridgewater Gazette". Spojrzał na nagłówek
artykułu.
- Te sześć tygodni to jeszcze nic... - zastanawiał się na głos. - Ale jak
Jarris to zobaczy - postukał w papier - mam jak w banku zwolnienie. To
znaczy, odeślą mnie do roboty przy biurku. Albo będę kierował ruchem
ulicznym. - Podniósł głowę i smętnie się uśmiechnął.
- Co za pech - westchnęła Hanna. - Jarris to twój szef?
- Uhm.
- Pamiętam, że wymawiałeś jego imię zaraz po upadku z drzewa.
Majaczyłeś.
- Hm, zalazł mi za skórę.
- Ale wiesz... - Wskazała gazetę. - To wszystko było nie do
uniknięcia. W Ridgewater niewiele się dzieje. Musiałeś zostać bohaterem,
skoro zrobiłeś to, co zrobiłeś.
- Tak, tylko że ja wyraznie prosiłem... Machnęła ręką.
- Wiesz, prosić Bishopa! To bardzo wścibski chłopiec. - Odgarnęła
grzywkę z czoła. - Chociaż właściwie tylko wścibscy nadają się na
dziennikarzy...
58
RS
Prawdopodobnie miała rację. Spojrzał jej w oczy.
- No dobra - powiedział. - Dosyć o tym. ..Boi tak nie wiadomo -
zastanowił się - czy wróciłbym do swojej pracy.
- Jak to, nie wiadomo? Splótł ramiona.
- A tak... Z Jarrisem od dawna mieliśmy na pieńku. On uważa, że
jestem niesubordynowany.
- I to prawda? Popatrzył w okno.
- Bo ja wiem? Lubię działać na własną rękę. I we własnym rytmie.
Hanna poprawiła się na drabince. Spróbowała przy-siąść na jednym
ze szczebli.
- Podobno bywam nieprzewidywalny. Impulsywny. -Zrobił pół
kroku do przodu.
Teraz mnie obejmie, pomyślała. I chciała tego. Ale czuła się też
zmęczona. Była ochlapana gipsem, potargana.
- A tobie się wydaje, że jaki jestem? - zapytał.
- Nie wiem... - Pokręciła głową.
- Nie, nie jestem impulsywny - powiedział i cofnął się.
Szkoda, jednak szkoda...
- Zawsze dokładnie wiem, co robię - wyjaśnił. -I zazwyczaj wiem,
czego chcę... A ty? - zapytał.
Znów pokręciła głową.
Chociaż właściwie wiem... Spojrzała na jego usta. Tylko nie umiem
o to poprosić...
Tymczasem on odwracał się już i zaczynał się rozglądać po ścianach
i suficie.
- Dobrze sobie radzisz - powiedział, oceniając poprawki.
59
RS
- Dziękuję. - Schyliła się po szpachlę i zaczęła się znów wspinać na
szczyt drabiny. - Po tej sypialni będę miała do zrobienia jeszcze drugą, i
koniec.
Seth przespacerował się wzdłuż ścian. Hanna zauważyła, że prawie
nie kuleje.
- Z nogą jest lepiej! - stwierdziła.
On pokiwał głową, nie odwracając się, i zajrzał do łazienki.
W łazience leżało kilka paczek glazury, płytki białe i granatowe.
Teraz odwrócił się, rzucił okiem na Hannę i pomyślał, że dziewczyna nie
ma pewnie pieniędzy na glazurnika.
Przykląkł i zbadał zawartość otwartego pudła tekturowego. Był tam
wentylator sufitowy.
- Mam nadzieję, że wszystkie pokoje będą gotowe do Bożego
Narodzenia - odezwała się Hanna.
Nie zareagował. Ona zaś mówiła dalej:
- Moi dziadkowie zostawili ten dom mamie i ciotce Marcie... -
Poprawiła się na drabinie. - Kiedy mama zmarła, sześć lat temu,
właścicielką połowy posesji zostałam ja. Wynajmowaliśmy potem to
wszystko przez trzy lata, wreszcie sama się tu wprowadziłam, zaraz po
tym jak... - Odchrząknęła.
- Po rozwodzie, tak? - pomógł Seth, wysuwając głowę z łazienki.
- Właściwie po separacji. - Uniosła szpachlę i wykonała nią nowe
czynności na suficie. - Do formalnego rozwodu doszło w następnym roku.
- No a twoja ciotka? Mieszka w Ridgewater? Hannie ulżyło, że Seth
nie pyta o jej męża i tym podobne szczegóły.
- Pochodzi stąd, ale mieszka w Bostonie.
60
RS
- Zdaje się, że wczoraj nie była zbyt zadowolona, kiedy do ciebie
dzwoniła?
Hanna poczuła falę gorąca na wspomnienie tego, co zostało wczoraj
przerwane telefonem z Bostonu. Postarała się szybko opanować. Potem
zerknęła w dół.
- Ciocia Martha jest trochę wścibska... Matkuje mi. Jest jedyną
rodziną, jaką mam.
- Matkuje. Matkuje matce dzieci! - Pokiwał głową Seth.
- Hm, z tej mojej cioci jest kawał oryginała. Należy na przykład do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright 2016 Wiedziała, że to nieładnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogła się powstrzymać.
    Design: Solitaire