[ Pobierz całość w formacie PDF ]

125
R
L
T
Gwen zmrużyła oczy. W głębi ducha miała nadzieję, że Alex zjawił się
tu w przypływie romantycznego porywu, a nie będzie powtarzać jej tę samą
śpiewkę.
 Czy to Adrienne cię prosiła, żebyś mi to zaproponował?
Szeroko otworzył oczy, zaskoczony tonem irytacji.
 Co takiego? Powiedziała mi tylko, że musisz leżeć w łóżku.
Pomyślałem więc, że...
 Co pomyślałeś, Alex? %7łe możesz tu wkroczyć niczym jakiś rycerz w
błyszczącej zbroi, a ja będę wdzięczna za każdy ochłap, który mi rzucisz? Czy
nie sądzisz, że twoja przyszłotygodniowa flama będzie zastanawiać się,
dlaczego ukryłeś w domu jakąś kobietę w ciąży?
Milczał dłuższą chwilę.
 Myślałem zupełnie co innego. Chciałem stanąć na głowie, żebyś miała
mniej stresów. Nie wątpię, że przeżyłaś ich już wiele z mojego powodu.
Przepraszam, że musiałaś uznać wyjazd za jedyne możliwe rozwiązanie.
Potem kilkanaście razy próbowałem do ciebie zadzwonić.
Gwen nie wolno zabierać komórki do pracy, ale potem zawsze
sprawdza, kto telefonował lub napisał esemesa.
 Nie dostałam od ciebie żadnych wiadomości.
 Bo nigdy nie miałem odwagi ani ich wysłać, ani się z tobą połączyć.
Doszedłem do wniosku, że miałaś rację, bo wyjazd to było najlepsze, co
mogłaś zrobić. Powtarzałem sobie, że nie mam prawa na siłę znów wciągać
cię w tę historię, jeśli tak stanowczo chcesz się mnie pozbyć. Postanowiłem
więc pojechać do Nowego Orleanu, skupić się na pracy. Zostawić cię w
spokoju, skoro na tym ci tak bardzo zależało.
 Usłyszałam od ciebie, że miałeś zamiar się ze mną zobaczyć jeszcze
przed telefonem Adrienne?  zapytała.
126
R
L
T
 Tak.
Odetchnął głęboko i wycedził:
 Chciałem tu przyjechać, żeby ci powiedzieć...
Alex wahał się. Lekko zbladł. yrenice mu się rozszerzyły, na czoło
wystąpiły krople potu.
 Czy się zle poczułeś?  zapytała.  Mam wezwać pielęgniarkę? Nie
zdołam cię podnieść, jeśli...
 Gwen, kocham cię.  Wyrzucił z siebie te słowa, jak mógł najszybciej.
Gwen odniosła wrażenie, że się przesłyszała.
 Co powiedziałeś?  zapytała.
Jeśli to było to, co myślała, to chciała to usłyszeć po raz drugi. Głośniej
i wolniej.
Podszedł do łóżka, starając się nie poruszyć jej kroplówki, i ostrożnie
wziął ją za rękę.
 Kocham cię. Skradłaś mi serce, kiedy wyjechałaś, w piersiach mam
teraz tylko czarną dziurę. Jestem głupi i uparty, co bardzo długo sobie
uświadamiałem. Ale chcę spędzić z tobą resztę życia. Pragnę się z tobą ożenić
i mieć dzieci. Codziennie budzić się z tobą w ramionach.
Gwen zawsze sądziła, że Alex w ogóle wyraża się zbyt gładko i nigdy
nie była pewna, czy naprawdę myśli to, co mówi. Jednak teraz nie miała
wątpliwości, że mówi prawdę i tylko prawdę.
W tonie jego głosu słychać było przejmującą szczerość, bez krzty
uroczej złośliwości. Alex mówił serio, a ona poczuła się jak rażona gromem.
Nie mogła nawet zebrać myśli, by mu powiedzieć, że też go kocha. Potrafiła
tylko odgarnąć mu z twarzy kosmyk włosów.
 Jak Adrienne powiedziała przez telefon, że leżysz w szpitalu z
komplikacjami, przeżyłem straszne chwile, bo pomyślałem, że mogę cię
127
R
L
T
stracić na zawsze. Albo że coś stało się Orzeszkowi. Wiem, że to nie nasze
dziecko, ale wiem też, że ta dziewczynka jest ci bliższa niż ktokolwiek, i że
ogromnie cierpiałabyś, tracąc ją. Nie mógłbym tego znieść, krajałoby mi się
serce.
 Tak się bałam, Alex.
Wziął ją w ramiona, a łzy, które powstrzymywała, odkąd przyjęto ją na
położniczy, teraz zalały jej twarz. Gdy zaczęły się problemy, ogromny
niepokój nie pozwalał jej płakać. Potem, między odwiedzinami Adrienne
oraz Roberta i Susan, nie miała wiele czasu dla siebie. Dopiero teraz, w
ramionach Alexa, puściły tamy.
 Poczułam się winna. Zastanawiałam się, co Robert i Susan by czuli,
gdyby coś się stało z ich córeczką. Miałam tylko jedno zadanie, czuwać nad
zdrowiem maleńkiej, ale mi się to nie udało.
 Nie zrobiłaś nic złego, Gwen  wyszeptał jej do ucha, a potem usiadł i
spojrzał w oczy.  Takie rzeczy się zdarzają, to wszystko. Masz szczęście, że
pracujesz w szpitalu, w otoczeniu ludzi, którzy zawsze przyjdą ci z pomocą.
Mogło się skończyć znacznie gorzej. Ale teraz jest wszystko w porządku. Ty i
Orzeszek jesteście zdrowe. Lekarze będą cię mieć na oku. A chcesz tego czy
nie, zamieszkasz u mnie, przynajmniej do kiedy dziecko się urodzi, jeśli nie
do końca życia.
Nie kryjąc irytacji, odsunęła się od niego.
 Wyznałeś mi, że mnie kochasz, ale nie masz chyba prawa dyrygować
moim życiem?
 Masz rację  przyznał.  Jesteś dorosłą kobietą, która samodzielnie
podejmuje decyzje. Ale bardzo bym chciał, żebyś zgodziła się u mnie
zamieszkać. Od kiedy wróciłem, mój dom zionie pustką i chłodem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire