[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Conan głęboko zaczerpnął powietrza i uśmiechnął się. Poczuł, jak krew znów zaczyna \ywiej krą\yć w jego
mocarnym ciele i wzbiera w nim wigor.
Na Croma, dobrze było \yć!
CIENIE W CZASZCE
1.
WIZJE W DYMIE
Znad stosu \arzących się węgli uniosło się pasmo zielonego dymu. Rimush, królewski jasnowidz
Zembabwei, rzucił na nie drgające serce ibisa i rozwidlony język \mii oraz dolał krwi goryka. Nad \arem
zajaśniała chybotliwa, szkarłatna poświata. W mętnym blasku widać było posępne rysy surowego oblicza
Conana, króla Aquilonii. Ciemnoczerwona, migocząca poświata zamieniła twarz jego towarzysza, Mbegi, w
oblicze bo\ka wyrzezbionego w polerowanym hebanie.
W wilgotnej komnacie o kamiennych ścianach słychać było wyłącznie skwierczenie węgli oraz mamrotanie
wychudzonego, shemickiego astrologa. Rimush skulił się nad misą z \arem. Zwiatło pełgających płomyków
nadawało jego wiekowej twarzy wygląd czaszki, w której \yły jedynie głęboko osadzone oczy.
Conan poruszył się niespokojnie. Wszelkie rytuały wykorzystujące magię, jasnowidzenie czy
czarnoksięstwo napawały go niepokojem. Od urodzenia wystarczała mu prosta wiara w Croma  srogiego,
barbarzyńskiego boga jego rodzinnej, północnej krainy, który napawał swoich wyznawców jedynie odwagą
potrzebną do mordowania nieprzyjaciół.
 Dość tego zawodzenia!  Conan szepnął do Mbegi.  Daj mi legion swoich wojowników, a sam, bez
czarów, przeczeszę d\unglę i znajdę Thoth Amona!
Czarny olbrzym ostrzegawczo poło\ył dłoń na ramieniu Conana. Wiekowy astrolog sprę\ył się konwulsyjnie,
zgrzytając zębami. Pasmo zielonego dymu zawirowało i uniosło się w górę, tworząc arabeskę barwy nefrytu.
W kącikach ust Rimusha pokazały się kropelki piany.
 Poczekaj jeszcze chwilÄ™  mruknÄ…Å‚ Mbega.
Stary Shemita zaczął szeptać pod nosem. Dopiero po chwili dało się rozró\nić pojedyncze słowa:
 Południe& na południe& skrzydła biją w nocy nad d\unglą& ku wielkiemu wodospadowi& na wschód,
w stronę Bezpowrotnej Krainy& do wielkich gór& ku Wielkiej Kamiennej Czaszce&  Szept ustał nagle, a
jasnowidz wyprostował się, jakby przeszył go sztylet.  Znajdziecie go na krańcu świata, gdzie z dawien
dawna, nim jeszcze nastał człowiek, rządzi wę\owy lud  powiedział Shemita dzwięcznie i mocno, po czym
zgarbił się i zwalił jak podcięty obok misy z tlącymi się węglami.
 Na Croma!  zaklął Conan. Węzlaste mięśnie naprę\yły się na jego przedramionach.
Mbega przyklęknął i poło\ył dłoń na piersi starca. Po chwili wyprostował się marszcząc czoło.
 Co się stało?  zapytał niecierpliwie Conan. Ujrzał lęk w oczach czarnego monarchy, któremu pomógł
Strona 40
Carter Lin - Conan z Aquilonii
zdobyć niepodzielne władanie nad krajem, przez poprzednie stulecia rządzonym przez bliznięta.
 Nie \yje  rzekł głucho Mbega.  Zupełnie jakby powalił go piorun, albo jad wę\a&
Jeszcze nigdy podczas wieloletniej słu\by królowi Aquilonii Pallantides nie był tak bliski otwartego buntu.
Stary wojak zaklął soczyście, starając się podnieść z obitej jedwabiem sofy, na której spoczywał z
zabanda\owanÄ… lewÄ… nogÄ….
 Na łeb Nergala, panie, nie dopuszczę, byś wyprawił się w d\unglę sam, bez kompanii krzepkich
Aquilończyków u boku! Na trzewia Dagona, nie przyszło ci do głowy, \e te czarnuchy pierzchną, gdy tylko
zobaczą błysk obna\onej stali? Ani to, \e upieką cię na obiad, kiedy wyczerpią się zapasy?! Chocia\ z taką
nogą nie mogę maszerować, mogę przynajmniej jechać konno&
Conan ścisnął ramię swojego wodza i lekko pchnął go z powrotem na ło\e.
 Na Croma, mój przyjacielu, samemu mi się to nie podoba, ale jest, jak jest i nie ma na to rady! 
westchnął.  Aquilończycy są wyczerpani po marszu przez tę śmierdzącą d\unglę. Połowa jest niezdolna do
walki z powodu ran odniesionych w czasie zdobywania miasta, a druga połowa przez gorączkę i biegunkę.
Nie mogę czekać dłu\ej. Król Mbega zaproponował,  \ebym wziął jego \ołnierzy. Jeśli będę czekał w
Zembabwei, a\ nasi chłopcy staną na nogi, Thoth Amon zdą\y uciec do Vendii, Kitaju czy na Kraniec Zwiata,
sam nie wiem, gdzie! Wiesz dobrze, \e stary czarownik nie stracił całej mocy. Nie mogę czekać dłu\ej!
 Ale, panie, te czarne dzikusy&
 Są wyśmienitymi wojownikami, Pallantidesie. Nie daj sobie wmówić nic innego!  prychnął zirytowany
Conan.  śyłem wśród nich, walczyłem z nimi i przeciw nim, a\ okrzyknęli mnie  czarnym królem o białej
skórze . Nie znajdziesz wojowników dzielniejszych od nich. Mój stary druh Jurna mógłby gołymi rękami
połamać \ebra trzem aquilońskim rycerzom, nie przestając się przy tym uśmiechać. Oprócz tego są jeszcze
Amazonki.
Pallantides westchnął wiedząc, \e dalsza dyskusja nie ma sensu. Dwa tygodnie temu oddział czarnych
wojowniczek przybył do Wielkiego Zembabwei, by reprezentować królową Nzingę na koronacji Mbegi.
Oddziałem tym dowodziła córka Nzingi, przystojna dwudziestolatka o pełnym biuście, zuchwała, gibka jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire