[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wielką szansę, by spędzić jeszcze kilka minut z ukochaną Ali.
Choćby po to, by potrzymać ją za rękę, nim odeszła. Ale ktoś
podjął za niego decyzję, zdecydował, co jest ważniejsze,
odmówił mu spełnienia tego jednego życzenia.
Platt wzdrygnął się, słysząc stukanie do drzwi. Odwrócił się i
ujrzał sierżanta Landisa.
- Sir, mam informacje, o które pan prosił.
- Znalezliście coś. - Powiedział  coś", chociaż miał nadzieję, że
Landis znalazł kogoś.
- Na świadectwie urodzenia brak nazwiska ojca.
- A dziadkowie?
- Babka. Mieszka w Richmond. Dziadek niedawno zmarł.
Podał Plattowi złożoną kartkę. Znając Landisa, Platt spodziewał
się znalezć więcej informacji niż to konieczne.
-Jest jeden kłopot, sir. - Landis stał naprzeciw niego,
rozkładając drugą kartkę. - Dowódca Janklow zostawił dla pana
wiadomość parę minut temu. - Landis zaczął czytać: - Przed
poniedziałkiem rano pułkownikowi Plat-towi nie wolno pod
żadnym pozorem kontaktować się z krewnymi którejkolwiek z
izolowanych osób. Najpierw musimy wiedzieć, z czym mamy
do czynienia.
Landis podał Plattowi tę kartkę, stojąc nadal przed nim, jakby
czekał, aż zostanie odprawiony albo poinstruowany. Platt wziął
kartkę i postukiwał zagiętym rogiem o biurko. Spojrzał za siebie
na dziewczynkę, potem omiótł wzrokiem monitory i komputery,
które wciąż mrugały, klikały i zbierały dane.
Kiedy Janklow powierzył mu to zadanie, powiedział,
że wszystko w rękach Piatta. Spodziewał się, że te ręce zrobią
to, co należy, cokolwiek on - to znaczy Platt - uzna za stosowne.
Ale potem Janklow uparł się, żeby włączyć w to McCatby'ego.
A teraz...
Janklow przydzielił mu to zadanie, gdyż wiedział, że Platt jest
dokładny i obowiązkowy. Mimo to mu nie ufał.
 Macie dzieci, sierżancie Landis?
 SÅ‚ucham, sir?
 Dzieci. Czy pan i pańska żona macie potomstwo?
 Dwóch synów, sir, - Landis patrzył na niego bardziej
zaciekawiony niż zmieszany, Platt nigdy nie zadawał osobistych
pytań.
 O której kończy się wasz dyżur, sierżancie? Landis nie
musiał patrzeć na zegarek.
 Skończył się jakąś godzinę temu.
 Proszę wracać do domu, do żony i synów, sierżancie.
- Sir? - Teraz Landis miał zakłopotaną minę, prawie niepewną,
czy powinien zostawić szefa, który tak dziwnie się zachowuje. -
Czy ma pan jeszcze jakieÅ› polecenia?
- Nie, dostałem wszystko, o co prosiłem. - Platt machnął kartką,
którą dał mu Landis. Na myśl, że Mary Louise zostanie tutaj
sama aż do poniedziałku, ścisnęło mu się serce. Ile dni jest już
w zasadzie sama?
Landis wyszedł, a zaraz po nim pojawiła się doktor Sophie
Drummond.
- Przepraszam, że przeszkadzam. - Stała w drzwiach, póki nie
skinął głową. - Agentka O'Dell chciałaby z panem pomówić.
- Już jest niespokojna i nie chce współpracować?
- Współpracuje bardzo dobrze. Może jest trochę przestraszona.
- Cela?
- Być może.
- McCathy się odzywał?
- Jeszcze nie.
Skinął znów głową, a ona oddaliła się po cichu.
Brak wiadomości od McCathy'ego denerwował Plat-ta. Jeśli
McCathy wybrał metodę pracy polegającą na stopniowej
eliminacji, powinien już wyeliminować najgorsze. Platt poczuł
ból żołądka. Doskonale wiedział, co czuje agentka 0'Dell.
ROZDZIAA
26
Artie zamknął drugą foliową torebkę. Nie mógł powstrzymać
uśmiechu. Przez trzy ostatnie miesiące przestrzegał instrukcji.
Nie miał nic przeciwko temu. Tak się robi, kiedy jest się
uczniem, praktykantem, szeregowcem. Oczekuje się, że
czarnoksiężnik, generał, nauczyciel podyktuje warunki, i jest się
wdzięcznym, że można mu służyć. A równocześnie Artie
wierzył, że wielki mentor zechce, by pochwalił się swoimi
postępami w nauce.
Wcześnie zorientował się, o co chodzi w tej  grze", chociaż nie
był wtajemniczony w  plan gry" ani w  cel gry". Widział, jak
fragmenty tego puzzla powoli się układają. Pomysł był
fantastyczny, naprawdę wzbudzał podziw, a on chciał być
czymś więcej niż pionkiem. Musi pokazać, że potrafi dodać coś
od siebie.
Odkąd skończył trzynaście lat, marzył o zbrodni doskonałej,
konstruował w myśli jej scenariusze. Bardzo lubił powieści
kryminalne, pochłaniał je za jednym
posiedzeniem, zapisując w pamięci szczegóły, podkreślając na
stronach fragmenty. Jego mama bardzo się cieszyła, że syn lubi
czytać, i nie zwracała uwagi na rodzaj lektury.
Wciąż nosił ze sobą w plecaku kilka ulubionych książek,
opartych na faktach. Uważał, że to prawdziwe perełki, zaś ich
bohaterowie to istni mistrzowie. Byli wśród nich Unabomber,
zabójca, który posłużył się wąglikiem, tak zwani snajperzy z
Beltway i morderca o pseudonimie Zodiak. Zniszczone książki
w miękkich okładkach były jego przewodnikami, bezcennymi
podręcznikami. Był zdania, że nauczył się z nich o wiele więcej,
niż mógłby się nauczyć od jakiegokolwiek człowieka.
Położył dwie foliowe torebki obok siebie, a potem schował je do
szarych kopert. Wyglądały jak wszystkie pozostałe. Różniło je
jedynie to, że każda z nich zawierała pięćset zamiast tysiąca
dolarów. Plik pięciuset dolarów jest tak samo gruby jak plik
tysiąca. Idealny substytut Dopiero niedawno Artie uświadomił
sobie, że może pakować pięćdziesiąt dziesięciodolarówek
zamiast pięćdziesięciu dwudziestodolarowych banknotów.
Wzbudza to takie same emocje. Adresat nie mógłby przecież
powstrzymać się przed otwarciem torebki, choćby po to, by
przeliczyć pieniądze.
Dzieląc w ten sposób banknoty, Artie był w stanie
wyekspediować jedną własną przesyłkę oprócz tej oficjalnej,
którą wysyłał w imieniu swojego mentora. Postępował
dokładnie tak samo. Miał mnóstwo tego wirusa. Maleńka,
prawie niewidoczna kropelka wpuszczona między banknoty
zupełnie wystarczy. Zamknięty w hermetycznej torebce wirus
drzemie, czekając na kontakt z ciepłą, wilgotną ludzką skórą.
Potem musi tylko znalezć sobie jakieś wejście - rankę, oko,
dziurkę w nosie, wargi, zdartą skórkę przy paznokciu. Artie nie
wiedział dokładnie, jak to działa. To nie jego sprawa. Wiedział
za to, że jeśli wirus trafi do celu, jest równie skuteczny jak kula.
A nawet lepszy, bo nie zostawia śladów. Broń doskonała.
Niewidzialna.
Przygotowując swoją pierwszą przesyłkę, swoją pierwszą
zbrodnię doskonałą, szedł śladami mentora. Wybrał jedną ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire