[ Pobierz całość w formacie PDF ]

no stojÄ…cego. W Singapurze nie jest to Å‚atwe. Ani tanie. Nawet dla mnie.
- I nie jest to bezpieczne - wtrącił Jacob. - Zwłaszcza dla ciebie.
- Dlatego Madeline kazała mi do ciebie zadzwonić i zapytać, czy chcesz nową
kuchnię, aby ewentualnie powstrzymać lawinę niepotrzebnych zakupów.
Jacob milczał. Wyczuwała jego dezaprobatę.
- Kuchnię mogą zainstalować w jeden dzień. Przy okazji malują ściany i układają
kafelki.
- W jeden dzień? - zapytał sceptycznie.
- Owszem. Dajmy na to, jutro.
- Gdzie teraz jesteÅ›?
- W meblowym niebie.
- Powinnaś bezzwłocznie opuścić to miejsce - poradził jej. - To zle wpływa na two-
jÄ… psychikÄ™.
- A co z kuchniÄ…?
Jacob zamknął oczy i potrząsnął głową.
R
L
T
- Zamów kuchnię - uległ wreszcie. - Niech sklep wystawi rachunek, opłacę go ju-
tro.
Jianne przez kilka sekund zbierała w sobie siły, by oświadczyć:
- Chciałabym zapłacić za kuchnię oraz umeblowanie salonu. To byłby prezent dla
ciebie i Po w ramach podziękowania za to, że mnie przygarnęliście, niechętnie i tymcza-
sowo, ale jednak...
- Ile to wszystko będzie kosztować? - burknął, niewzruszony.
- Wcale nie tak dużo - odparła wymijająco. - Nie wybrałam najdroższych mebli z
nierdzewnej stali. Starałam się znalezć coś pasującego do klimatu dojo. - Po chwili mil-
czenia dodała: - A może... masz jakieś zamówienia? Coś ci kupić?
- Tak. Zwięty spokój - mruknął posępnie. - Ale to, zdaje się, jest towar, który wy-
szedł z obiegu.
Dwie godziny pózniej Jianne wróciła do dojo. Towarzyszyło jej narastające prze-
konanie, że przesadziła, znowu przekroczyła granice, które wyznaczył Jacob. I znowu
przyjdzie jej za to zapłacić. W jaki sposób? Otworzyła drzwi dojo, przeszła przez salę,
idąc jak na ścięcie, i zamarła w pół kroku z wytrzeszczonymi oczami.
Luke i Jacob nie poprzestali na jednej ścianie; zniszczyli także drugą, dzięki czemu
teraz było mnóstwo wolnego miejsca na stworzenie przestronnego salonu, dużej kuchni
oraz nieco mniejszej jadalni. W głowie Jianne od razu pojawiła się wizja, jak to wszystko
powinno wyglądać. Gdyby tylko otrzymała pozwolenie od Jacoba...
- Jacob?
- Jestem tutaj. - Ukazał się w drzwiach tego, co było kiedyś kwaterą gościnną. Od
stóp do głów był cały w kurzu, w jego włosach zaplątały się kawałki tynku. - Madeline
nie przyjechała?
- Nie, musiała wrócić na chwilę do biura. - Jacob ruszył w jej kierunku. Puls Jianne
natychmiast przyspieszył. - Gdzie jest Po?
- U Luke'a.
- A twoi uczniowie?
- Wszyscy już poszli do domu.
R
L
T
Zerknęła na zegarek. Zdumiała się, że jest już wpół do ósmej wieczorem. W
oczach Jacoba, który nagle znalazł się tuż przy niej, dostrzegła jasne płomienie. Wiedzia-
ła, co się święci. Wiedziała, o czym myśli. Zadrżała na całym ciele.
- Idziemy pod prysznic - rozkazał. - Natychmiast.
- Ja nie muszÄ™...
- To rozkaz - przerwał jej stanowczym tonem.
Zanim zdołała zaprotestować, niczym jaskiniowiec porwał ją w ramiona, zaniósł na
górę, bezceremonialnie zdarł z niej ubranie i zaprowadził pod prysznic. Po chwili jej cia-
ło zaczął obmywać strumień ciepłej wody. Sam również pospiesznie się rozebrał, ciska-
jÄ…c brudne ubrania robocze w kÄ…t.
- Gdybyś się jeszcze nie zorientowała, to jest zemsta - wyszeptał gorączkowo pro-
sto w jej ucho.
- Za co?
- Za to, że kupiłaś mi... kuchnię - wyjaśnił.
- Od kiedy ludzie mszczÄ… siÄ™ za otrzymane prezenty?
Uśmiechnął się drapieżnie.
- W takim razie to nie zemsta, tylko dość specyficzne podziękowanie.
Jianne zamknęła oczy, rozchyliła usta i kolejny raz oddała się pożądaniu potężne-
mu niczym nieokiełznany żywioł.
Póznym wieczorem Po jak zwykle bezszelestnie wszedł do kuchni i oświadczył:
- KtoÅ› obserwuje dojo.
- Kto? Skąd? - Jacob natychmiast zerwał się z krzesła i podbiegł do chłopca.
- Ktoś z budynku naprzeciwko. Drugie okno od prawej, piąte piętro.
- Może ktoś po prostu pracuje do pózna? - zasugerowała Jianne.
Chłopiec energicznie potrząsnął głową.
- Nie.
Od ich spotkania z Zhi Fu na balu charytatywnym minął już prawie tydzień. Nowa
kuchnia była już w pełni urządzona, tak samo jak gustownie umeblowany salon, w któ-
rym stało kilka miękkich foteli i przepastna sofa, a podłoga wyłożona została jedwabnym
dywanem. W domu od razu zapanowała inna atmosfera. Było ładnie. Przytulnie. Jacob
R
L
T
był w duchu wdzięczny Jianne za pozytywne zmiany, które wprowadziła w jego życiu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire