[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Mamo... to ty... nareszcie! Mogę znów na ciebie patrzeć, czuć cię blisko siebie!...
Jakże dłużyły mi się te dwa lata!... Czy tęskniliście za mną tak jak ja za wami?
 Naturalnie!  powiedział z całą powagą maaster Hersebom.  Nie było dnia, że-
byśmy o tobie nie mówili! Podczas wieczornych rozmów lub rano, przy stole, twoje imię
wciąż powracało na nasze usta!... Ale ty, chłopcze, nie zapomniałeś o nas tam, w tym
dużym mieście?... Cieszysz się z powrotu do starego domu w starym kraju?
 No, chyba w to nie wątpicie!  rzekł Erik i jął znów w najlepsze ściskać wszyst-
kich i całować.  Ani na chwilę nie przestałem o was myśleć! A gdy wiał sztormowy
wiatr, myślałem głównie o tobie, ojcze!... Mówiłem sobie: Gdzie on teraz jest? Czy zdą-
żył wrócić do domu? Czy chociaż znalazł bezpieczną kryjówkę? Co wieczór przeglą-
dałem komunikaty meteorologiczne w gazecie doktora, żeby sprawdzić, czy pogoda na
tym wybrzeżu była taka sama jak na szwedzkim. I stwierdziłem, że tu o wiele częściej
niż w Sztokholmie występują huragany, które nadciągają z Ameryki i uderzają w nasze
góry. Jakże pragnąłem w takich chwilach być z tobą, ojcze, w łodzi, pomagać ci w pra-
cy przy żaglu i pokonaniu wszystkich trudności!... A kiedy była piękna pogoda, to znów
czułem się więzniem w tym wielkim mieście, otoczony trzypiętrowymi domami. Wów-
czas oddałbym wszystkie skarby świata za jedną godzinę na morzu, żeby jak niegdyś,
wolny i radosny, cieszyć się orzezwiającą bryzą!
Uśmiech rozpromienił ogorzałą twarz rybaka.
 Nie zepsuły go książki!  rzekł z prawdziwą satysfakcją.  Wesołych świąt i do-
brego roku, mój synu!  dorzucił.  No, siadaj do stołu! Czekamy z kolacją tylko na
ciebie.
Usiadłszy na swym dawnym miejscu, po prawej stronie zacnej Katriny, Erik mógł
wreszcie rozejrzeć się wkoło i skonstatować zmiany, jakie te dwa lata poczyniły w rodzi-
nie. Otto był teraz rosłym i krzepkim szesnastoletnim chłopcem wyglądającym na dwu-
dziestolatka. Vanda w ciągu tych dwóch lat też bardzo wyrosła i wypiękniała. Jej ładna
buzia wysubtelniała, a wspaniałe popielatoblond włosy, opadające ciężkimi warkoczami
na ramiona, tworzyły wokół czoła lekką, srebrzystą mgiełkę. Jak zawsze skromna i ła-
godna, nie zwracając na siebie uwagi starała się, by nikomu niczego nie zabrakło.
 Vanda to już dorosła panna  powiedziała matka z dumą.  A gdybyś wiedział,
Eriku, jaka jest mądra, ile czasu poświęca nauce, odkąd wyjechałeś! Jest najlepsza w ca-
łej szkole. Pan Malarius mówi, że to jego jedyna pociecha, odkąd nie ma ciebie wśród
swoich uczniów!
 Kochany pan Malarius! Szczęśliwy będę mogąc go też uściskać!  wykrzyknął
Erik.  A więc nasza Vanda stała się aż tak wykształcona?  podjął z zainteresowa-
niem, gdy tymczasem dziewczyna pod wpływem matczynych pochwał zaczerwieniła
się po cebulki włosów.
38
 Uczy się też gry na organach  dorzuciła pani Katrina  a pan Malarius mówi,
że ma najładniejszy głos z całego chóru!
 No proszę! Toż to prawdziwie edukowana panna!  rzekł ze śmiechem Erik,
chcąc rozproszyć zakłopotanie siostry.  Będzie musiała zaraz jutro zaprezentować
nam swoje talenty!
Po czym w sposób naturalny sprowadził rozmowę na mieszkańców Nore pytając, co
u każdego z nich słychać, dowiadując się o swoich kolegów, o to, co się wydarzyło od
jego wyjazdu, o rybackie przygody, o wszystkie szczegóły miejscowego życia. Następnie
musiał zaspokoić ciekawość rodziny, opowiadając o swoim życiu w Sztokholmie, o pa-
ni Grecie, o Kajsie, o doktorze.
 To mi przypomniało, że mam dla ciebie list, ojcze  powiedział, wyciągając go
z wewnętrznej kieszeni marynarki.
 Nie wiem, co zawiera, ale doktor powierzył go mojej pieczy, bo dotyczy właśnie
mnie.
Maaster Hersebom wziął dużą zalakowaną kopertę i położył obok siebie na stole.
 Jak to?  spytał Erik  więc nie przeczytasz go nam?
 Nie  odparł lakonicznie rybak.
 Ale skoro on dotyczy mnie...  nalegał chłopiec.
 Zaadresowany jest chyba do mnie  rzekł na to maaster Hersebom, podnosząc
list do oczu.  Tak! Wobec tego przeczytam go w swoim czasie!
Posłuszeństwo syna względem ojca leży u podstaw norweskiej rodziny. Erik spuścił
głowę. Wszyscy wstali od stołu, a trójka dzieci, usiadłszy jak niegdyś na ławeczce przy
kominku, rozpoczęła zwierzenia, opowiadając sobie bez końca i wciąż na nowo wszyst-
ko, co każde z nich pragnęło wiedzieć.
Katrina tymczasem kręciła się po pokoju robiąc porządki, chcąc by choć raz Vanda
 była damą , jak to określiła, to znaczy by w ogóle nie zajmowała się gospodarstwem.
Natomiast maaster Hersebom zasiadł w swym wielkim fotelu i palił w milczeniu faj-
kę. Dopiero gdy ukończył tę jakże ważną czynność, zdecydował się otworzyć list dok-
tora.
Przeczytał go, po czym bez słowa złożył, wsadził do kieszeni i nabił drugą fajkę. Wy-
palił ją jak pierwszą, nie wypowiedziawszy słowa, i już przez cały wieczór trwał tak, po-
grążony we własnych myślach.
Jakkolwiek nigdy nie był szczególnie rozmowny, jego milczenie musiało wydać się
osobliwe pani Katrinie, która ukończyła wreszcie pracę i również usiadła przy ogniu.
Zagadnęła męża raz i drugi, lecz zrażona brakiem odpowiedzi, popadła w głęboką za-
dumę, a i dzieci, nagadawszy się do utraty tchu, poczuły, jak udziela im się widoczny
smutek rodziców.
Nagle za drzwiami rozległ się chór młodych głosów, przerywając w samą porę cią-
39
żącą ciszę. To grupa rozbawionych uczniów wpadła na wspaniały pomysł serdecznego
przywitania Erika.
Wpuszczeni do środka i ugoszczeni tradycyjnym poczęstunkiem, tłoczyli się wokół
dawnego kolegi, okazując mu radość, jaką sprawiało im to spotkanie. Erik, wzruszo-
ny nieoczekiwaną wizytą przyjaciół z dzieciństwa, chciał koniecznie towarzyszyć im
w dalszej bożonarodzeniowej wędrówce po okolicy.
Otto i Vanda naturalnie przyłączyli się do niego. Pani Katrina poleciła im nie odda-
lać się za bardzo i prędko przyprowadzić brata z powrotem, bo przecież potrzebuje wy-
poczynku.
Ledwie drzwi się za nimi zamknęły, wróciła do męża.
 No i co, czy doktor dowiedział się czegoś?  zapytała z niepokojem.
Maaster Hersebom nie odpowiedział, lecz wyjął z kieszeni list, rozłożył go i zaczął
czytać na głos, zacinając się czasami, gdy natrafiał na jakieś niezbyt mu znane słowo.
Mój drogi Hersebom  pisał doktor  od blisko dwu lat, odkąd powierzyliście mi
Wasze ukochane dziecko, każdego dnia na nowo miałem przyjemność stwierdzać jego
postępy w każdej dziedzinie. Erik ma umysł równie błyskotliwy jak serce szlachet-
ne. To wyjątkowy chłopiec. Rodzice, którzy utracili takiego syna, gdyby jeszcze mogli
znać rozmiar swej straty, mieliby istotnie wszelkie powody, by go opłakiwać. Lecz to, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire