[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znalezli się na dole, złapał ją mocno za rękę i szybkim krokiem ruszył w stronę terminalu.
- Co ty wiesz o Linde-Lou? Pewnie wczoraj mówiłem przez sen?
- Nie, wcale nie. Poznałam go.
Znów stanął jak wmurowany.
- Ty... spotkałaś... Linde-Lou?
- Tak. Kiedy próbowałam nawiązać z tobą kontakt telepatyczny, zadzwonił telefon i...
- Mów dalej!
- Wyrwał mnie z transu, czy jak to nazwać, i wtedy się poddałam. Tak mi było
przykro.
- I co potem?
- Potem on przyszedł. Musiałam nie zamknąć drzwi na klucz, choć niemal pewna
jestem, że to zrobiłam, w każdym razie on nie zadzwonił ani nie zapukał, tylko nagle stanął w
korytarzu i powiedział, żebym spróbowała jeszcze raz. Mówił, że mnie potrzebujesz.
- Jak wyglądał?
Ellen nie mogła się pozbierać. Nataniel musiał chyba wiedzieć, jak wygląda Linde-
Lou, byli przecież przyjaciółmi. A może Linde-Lou był oszustem zagrażającym Natanielowi?
To niemożliwe, miał takie dobre oczy.
Ruszyli podziemnymi korytarzami lotniska.
- Był młody. Wyglądał na ubogiego, miał jasne włosy, ładny chłopak, ale te
nieprawdopodobne oczy...
- Dziękuję, to mi wystarczy!
Nataniel pociągnął Ellen za sobą. Był ogromnie wzburzony, poznawała to po każdym
jego ruchu.
Kiedy czekali na swoje bagaże i przechodzili przez odprawę celną, nie odezwał się ani
słowem. Ellen czuła się nieszczęśliwa, ale nie śmiała zapytać, dlaczego tak się rozgniewał.
Czy był zły na nią, czy na tego Linde-Lou?
Wyszli do wielkiego hallu, tam czekał już na nich Rikard.
- Dobrze was widzieć w formie - zaczął, ale urwał spostrzegając ściągniętą twarz
Nataniela i pobladłą Ellen.
- Rikardzie, musimy porozmawiać we trójkę. Natychmiast!
- Możemy pójść do restauracji.
- Doskonale!
Ellen nie czuła się ani odrobinę głodna, ale poszła z nimi. Zamówiła tylko filiżankę
herbaty.
Kiedy już ich obsłużono, Nataniel przerwał milczenie.
- Rikardzie, Ellen widziała Linde-Lou! Odwiedził ją i poprosił, żeby przyszła mi z
pomocÄ…!
Rikard długo siedział nic nie mówiąc.
- Linde-Lou? - spytał wreszcie z niedowierzaniem. - Ellen spotkała Linde-Lou?
Rozmawiała z nim?
- Mówi, że był ładnym, ale zwyczajnym chłopakiem.
- Ależ... przecież tylko twoja matka Christa i ty możecie...
- No właśnie!
- Wybaczcie, że zapytam - wtrąciła się Ellen lekko zagniewana. - Ale kim jest Linde-
Lou?
Nataniel odwrócił się do niej zdenerwowany.
- Bardziej na miejscu jest pytanie, kim ty jesteÅ›, Ellen!
- Przestań wreszcie mówić zagadkami - poprosiła. - Mam już tego dosyć.
Rikard westchnÄ…Å‚.
- Linde-Lou to opiekun Nataniela.
- Wiem, sam mi o tym powiedział. Ale nie wydawał się wcale starszy od Nataniela,
raczej wręcz przeciwnie.
- Jest o wiele, wiele starszy. Lande-Lou umarł sześćdziesiąt lat temu!
Ellen poczuła krew napływającą jej falą do twarzy.
- Niemożliwe - oświadczyła.
- Owszem, i tylko Christa i Nataniel mogą go zobaczyć. Kiedyś próbował ukazywać
się zwykłym ludziom, ale oni widzieli tylko przerażający obraz, zmarłego Linde-Lou. Ty
zobaczyłaś go żywego.
Ellen w oczach zakręciły się łzy.
- On był takim wspaniałym chłopcem. Z oczu biła mu dobroć całego świata.
- Tak, Linde-Lou to uosobienie dobroci, dlatego odgrywać będzie niezwykle istotną
rolÄ™ w walce z Tengelem ZÅ‚ym.
- Z kim?
- Nic jej nie mówiłem - mruknął Nataniel. - Znamy się tak krótko.
Całe życie, pomyślała Ellen. Ta rozmowa całkiem wyprowadziła ją z równowagi.
Czyżby naprawdę zobaczyła upiora?
- Linde-Lou nie jest zwykłym upiorem - powiedział Nataniel, jakby wypowiedziała
swoją myśl na głos. - On także jest jednym z Ludzi Lodu, a jak ci już wspomniałem, to
niezwykły ród. Nazwijmy go duchem, będziemy bliżsi prawdy.
Ellen siedziała w milczeniu, wstrząśnięta, nie wiedziała, jak ma się do tego odnieść.
Czy z powściągliwością osoby wszystkowiedzącej zaakceptować to, co oni mówią, czy też
okazać sceptycyzm i zaprotestować?
Zanim zdążyła się na cokolwiek zdecydować, Nataniel powiedział ze spokojem, który
nie wróżył nic dobrego:
- Myślę, że czas najwyższy, abyś opowiedziała nam o skandalu w twojej rodzinie,
Ellen.
- Co takiego? Ach, to. Ale to przecież nie ma żadnego związku z...
- Mów!
Ellen zaczęła się wykręcać.
- To takie okropne!
- Wiem, że nie chcesz zdradzać tajemnic innych ludzi, ale to bardzo ważne -
powiedział Nataniel. - Kogo dotyczy ten skandal?
Ellen spuściła wzrok. Zobaczyła, że rozlała herbatę na obrus. Cała ona, im bardziej jej
zależy, żeby dobrze wypaść, tym bardziej się wygłupi.
- To mój dziadek... nie, nie chcę o tym mówić!
Rikardowi, inspektorowi policji, przyzwyczajonemu do rozwiÄ…zywania zagadek,
zaświtało w głowie.
- Nazywasz się Ellen Knutsen. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym,
Natanielu? Ona nazywa siÄ™ Ellen Knutsen!
- No tak, już to mówiłeś - odparł Nataniel, nie rozumiejąc, o co chodzi Rikardowi.
- Czy imiÄ™ Knut jest tradycyjnym imieniem w rodzinie twego ojca? I imiona
rozpoczynajÄ…ce siÄ™ od E?
Ellen zmarszczyła czoło.
- Owszem. Mój ojciec nosi imię Knut, tak samo nazywał się jego dziadek.
- A między nimi imiona na E. Na przykład Erling.
Ellen pokraśniała.
- Czy od zawsze nazywaliście się Knutsen? - wypalił Rikard.
- Ojej - szepnął Nataniel. Teraz i on zrozumiał.
- Nie - odparła Ellen cichutko.
- Czy po tym skandalu rodzinnym zmieniłaś nazwisko na nowe, od imienia twego
ojca? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire