[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mowę i w duchu wciąż powtarzała ją sobie od początku do końca, przy czym
ogarniało ją coraz większe wzruszenie. Ale kiedy punktualnie o czwartej na
progu jej pokoju stanęła Heima ze wstydliwie spuszczonymi oczami i
zarumienionymi policzkami, wszystkie plany Milci zwiÄ…zane z
przemówieniem wzięły w łeb. Ze szlochem przygarnęła ją w swoje ramiona i
wśród serdecznych łez radości i wzruszenia, nie mogła nic więcej wykrztusić
jak tylko:
- Moje kochane dziecko, moja najdroższa córeczka, moja Heima...
Panna Olfers nie opierała się temu nader życzliwemu przyjęciu i bez słów
patrzyła tylko także lekko wilgotnymi oczami na rozemocjonowaną twarz
miłej, starszej pani.
Ale Heinz zarządził szybki koniec tych czułości.
- A teraz znikaj, Milciu. Jeszcze nikt cię nie upoważnił, byś odgrywała tu
dobrotliwą teściową. Wszystko zależy teraz od Feliksa. Zaraz tu
przyprowadzę. Bądz dzielna, moja szwagierko. Słyszysz już bicie kościelnych
dzwonów? Oto nadeszła godzina szczęścia!
Heima uśmiechnęła się do niego i kiwnęła głową na znak, że jest gotowa
zmierzyć się z losem. Milcia dodała jej odwagi jeszcze jednym pocałunkiem i
zniknęła w sąsiednim pokoju. Heinz wyszedł na korytarz, podniósł słuchawkę
i połączył się z Feliksem, który pracował na dole.
- Mały, wyjdz szybko na górę!
- Czy to aż takie pilne? - spytał zaskoczony Feliks.
- Bardzo! Chodz szybko! - I został na korytarzu, czekając na brata.
- O co chodzi, Heinz? - spytał Feliks jeszcze na schodach. Heinz złapał go
za ramiona.
- Wejdz do salonu, bratku. Jest tam ktoś, kto nie może się już doczekać,
byś wreszcie zadał pewne pytanie. Powodzenia, mały! Wyduś to z siebie w
końcu! - I otworzywszy drzwi wepchnął oszołomionego Feliksa do środka.
Następnie zamknął je starannie i mruknął pod nosem:
- Jeżeli nie wyjdzie stamtąd jako szczęśliwy narzeczony, to nikt mu już nie
pomoże.
Feliks stanął jak wryty na progu i wybałuszył oczy na Helmę, która cała w
rumieńcach stała na środku salonu.
- Helmo! - wyszeptał, jakby w obawie, że okrzyk mógłby ją spłoszyć.
Odwaga i męstwo starczyły jej tylko do tej chwili. Zakryła twarz i jak mała
dziewczynka zaczęła płakać.
W mgnieniu oka Feliks znalazł się przy niej. Widok kobiecych łez wyrwał
go z odrętwienia, a jej bezradność wyzwoliła w nim odwagę. Delikatnie
odsłonił jej twarz.
- Helmo, kochana... pani tutaj? To pani czeka na moje pytanie? NaprawdÄ™
wolno mi je zadać? Helmo, czy chce pani zostać moją żoną?
Uśmiechnęła się przez łzy szczęścia i odrzekła:
- Tak, chcÄ™.
Przycisnął ją do siebie z całej siły i zaczął całować. Nagle słowa stały się
im zupełnie niepotrzebne. Jeszcze tylko raz zapytał:
- Czy naprawdę mnie kochasz, Helmo? Wtuliła się w jego ramiona.
- Czy przyszłabym tu, gdyby było inaczej? - odpowiedziała pytaniem.
Musiała mu opowiedzieć o wszystkim, co stało się bez jego wiedzy. Trwało to
bardzo długo, aż w końcu Heinz otworzył drzwi i zakomunikował:
- No dzieci, pora przedstawić się Milci. Już nie może spokojnie usiedzieć.
Chce koniecznie zobaczyć młodą parę.
I znowu łzom wzruszenia, okrzykom i westchnieniom nie było końca.
Nawet Heinz musiał zebrać całe swoje poczucie humoru, by nie zalać się
łzami. Niezwłocznie zawołano Karola i Roberta. Obaj potraktowali Helmę z
równą życzliwością. Ojciec uznał, że najważniejszą sprawą jest, by Feliks
czuł się szczęśliwy.
Ujrzawszy Helmę w gronie rodziny, Robert z początku zachował
milczenie. Widząc akceptację ze strony rodziców, on także nie mógł głośno
wyrazić swoich wątpliwości. Uprzejmym tonem złożył jej gratulacje i
następnie wyciągnął rękę do Heinza, domniemanego narzeczonego. Ku
ogólnej wesołości, brat wykręcił mu ją i popchnął w stronę Feliksa.
- Trafiłeś pod fałszywy adres ze swoimi gratulacjami. Narzeczony stoi tam.
Robert zbaraniał.
- Ale mówiłeś przecież...
- %7łe Heima ma zostać twoją szwagierką, nic więcej. Kiedyś ci to może
wyjaśnię.
* * *
Od kilku dni Verze wolno było już wychodzić z łóżka. Kiedy Heima
wróciła do domu, chora siedziała na krześle, otulona szczelnie kocem. Panna
Olfers wciąż jeszcze miała zarumienione policzki i rozmarzony wzrok. Feliks
odprowadził ją aż pod drzwi i potrzebował bardzo dużo czasu na pożegnanie.
- Ależ długo cię nie było! - powiedziała Vera z lekkim wyrzutem. Heima
usiadła obok i wzięła ją za rękę.
- Wybacz mi, że kazałam ci czekać. Ale tym razem naprawdę nie mogłam
się pospieszyć.
- Jesteś cała spocona. Pewnie biegłaś?
- Słońce świeci tak mocno i... ach, Vero, tak bardzo chciałabym ci coś
powiedzieć, ale równocześnie boję się zdradzić ci, co dzieje się teraz w moim
sercu.
Vera uśmiechnęła się melancholijnie. Jej twarz nabrała całkiem nowego
uroku.
- Zupełnie cię nie rozumiem. Czy nie zasługuję, byś obdarzyła mnie
podobnym zaufaniem?
- Oczywiście, że zasługujesz. Obawiam się tylko, że mogłabym cię
zasmucić.
- Czy to, co chcesz mi powiedzieć, jest smutne?
- Dla mnie to bardzo radosne, urzekająco piękne. Ale po co mam ci
opowiadać o moim szczęściu, kiedy ty jesteś pogrążona w rozpaczy?
Vera podparła w zamyśleniu głowę.
- Myślisz, że nie mogłabym znieść myśli o cudzym szczęściu, kiedy sama [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  • Copyright © 2016 WiedziaÅ‚a, że to nieÅ‚adnie tak nienawidzić rodziców, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać.
    Design: Solitaire